201. I'LL TAKE MY MEMORIES AND LEAVE THE REST

49 6 4
                                    

Może przez jakieś krótkie mgnienie myśli chciałam wtedy zawrócić. Jego telefon, jego głos...Wytrąciło mnie to z równowagi, w niewyjaśniony sposób straciłam swoją silną wolę.Chciałam poprosić John'a by zawiózł mnie do szpitala, a tam... Nie wiem na co liczyłam. Wpierwszym odruchu po prostu bym go pocałowała, a to wszystko tylko po to, żeby znowu nie wiedzieć co robić. Że nie zawróciłam, żałowałam przez cały lot, a następnie przez całą podróżtaksówką z lotniska do domu. Mama w trakcie tej drogi próbowała się czegoś dowiedzieć.Najważniejszym było dla niej to, czemu w ogóle do niego wróciłam. Czemu ich nieposłuchałam, czemu zawiodłam ich zaufanie. Powtarzała ciągle, że bała się powtórki zrozrywki. Że jak zwykle miała rację. Ostrzegała przed tym, co zaplanował dla mnie ojciec. A jamiałam to gdzieś. Nie interesowało mnie, co dla mnie wykombinował. Nawet fajnie, że ktośpomyślał za mnie o tym, co będę teraz robić. Pomimo optymistycznego nastawienia do jegopomysłu (jaki by nie był), zwalił mnie z nóg, gdy zaczął opowiadać w szczegółach o tym, jakmało wiary we mnie pokłada i jak bardzo go po raz kolejny rozczarowałam. 

- załatwiłem ci miejsce w ośrodku zamkniętym. Leczącym uzależnienia. Jesteś pełnoletnia,więc będziesz musiała się wyrazić na to zgodę... – zaczął gorączkowo przedstawiać mi swójplan ewakuacyjny. – Ale moja prośba do ciebie jest taka, żebyś się temu nie sprzeciwiała.Zrób wreszcie dla siebie coś dobrego. Nie masz nawet pojęcia, jak wiele trudu kosztowałomnie załatwienie twojego tam pobytu w tak krótkim czasie! To najlepszy ośrodek tego typuw Polsce. Będziesz tam miała wszelkie wygody... 

- ale będę zamknięta, tak? Dobrze zrozumiałam? – zapytałam przerywając jego niezwykleprzekonujący monolog. 

- no tak, będziesz. Ale jak sobie to inaczej wyobrażasz? Że ja z matką znowu przestaniemypracować, bo ty masz ze sobą problemy? Bo trzeba cię pilnować jak małe dziecko? My już niemamy siły, Pola! Zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy. Uznaliśmy, że ten ośrodek to naszaostatnia deska ratunku. I przysięgam ci, córeczko. Robimy to tylko i wyłącznie dla twojegodobra. 

Postawiłam tylko jeden warunek. Nie byli ucieszeni, że czegokolwiek w ogóle od nichwymagam. Zaskoczyłam ich za to ponad miarę mówiąc, że zgodzę się na ten ośrodek podwarunkiem, że zawiozą mnie tam od razu. Tak, żebym nie musiała zostawać w domu anichwili dłużej, żebym nie musiała się nawet rozpakowywać. Mamie się nie podobało.Zapytała, czy nie chcę zobaczyć się z bratem. Mówiła, że on bardzo tęskni i na pewno ucieszysię, jeśli mnie zastanie w domu po swoim powrocie. Wzruszyłam ramionami. Skoro tak muzależało, mógł siedzieć w domu i tu na mnie czekać. Tymczasem młodszego nie było, Axelmnie nie poznawał. Spozierał tylko swoimi wielkimi, brązowymi oczami za każdym razem,gdy zrobiłam jakiś gwałtowniejszy ruch. Traktował mnie z pobłażaniem, jak gościa... Kogośobcego nawet dla domowników. Tak właśnie się tam czułam. Całkowicie inaczej niż wIrlandii. Niż przy Mortonach, przy Kellych... Tęskniłam za nimi bardzo... Szykowałam się nanajcięższy okres w życiu. 

Westchnęłam do siebie widząc ubierającego się do wyjścia ojca.Mama też chciała jechać, ale poprosiłam, by została, poczekała na Pawła. Dla mnie tak mogłobyć łatwiej. Dla niej pewnie też. Do ośrodka mieliśmy daleko. Ponad dwie godziny drogi znużyły mnie do granic możliwości.Na miejscu wysiadłam z auta wpół przytomna. Rozejrzałam się dookoła. Sporawa, ceglanakamienica. Wyglądała jak jakiś średniowieczny sierociniec. 

- to tu? – zapytałam nie dowierzając, że to jest ten najlepszy ośrodek w Polsce. 

- tak. Ja wiem, że może nie wygląda najokazalej, ale mają tu najlepszych specjalistów,wyleczą każde uzależnienie... – mówił nie patrząc mi w oczy. 

Zajął się wyjmowaniem mojejwalizki z bagażnika... 

- psychotropami? 

- co? 

Thanking Bleessed Mary - Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz