206. IT'S NOT EASY TO SAY GOODBYE

20 4 0
                                    

Na jej widok przestałem oddychać. O tym, że jeszcze żyję i wszystko jest w jak najlepszymporządku, przekonywało mnie jedynie dudniące bicie serca. Była nie mniej niż ja zdziwiona,gdy Jim wspomniał o dwóch jubilatach. Nerwowo przebadała wzrokiem wszystkich obecnychw salonie. Wędrówkę zakończyła na mnie. W momencie, w którym na mnie spojrzała, zrobiłomi się słabo. Stałem akurat z Lisą, Alexem i Angelo. Brat szturchnął mnie łokciem w bok. Lisamusiała to zauważyć, bo niemal natychmiast złapała moją dłoń. Pola to widziała. Patrzyła namnie tak, jakby miała mi to za złe. Sama tak zadecydowałaś... – pomyślałem nie ulegającpokusie, by do niej podejść, gdy wszyscy inni już to zrobili. Lisa wiedziała kto przyszedł.Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, kim jest Pola. Musiał ją boleć sposób, w jaki zostałaprzywitana przez całą moją rodzinę. Jej nikt tak ciepło i serdecznie nie witał. Nikt nawet niepróbował z nią rozmawiać, poznać... Musiała czuć się tam obco. Starałem się o tym pamiętać.Nie odstępowałem jej na krok, nie zostawiałem samej... Ale wraz z Lisą chodziłem zawszetam, gdzie miałem możliwość obserwować Polę. I choć za zwyczaj była pochłonięta rozmowąz którymś z rodzeństwa, to i ona zdawała się szukać mnie w tłumie. Gdy jej się to udawało inasze oczy napotykały się wzajemnie, rumieniła się, uśmiechała delikatnie i odwracała wprzeciwnym kierunku. Jako jedyny się z nią nie przywitałem. Ale ona też nie podeszła.Denerwowało mnie, że ciągle kręci się przy niej Jimmy. Nowy Jimmy, z krótkimi włosami.Zastanawiałem się, czy decyzję o ich ścięciu podjął już dawno czy dopiero teraz. Miałemprzeczucie, że wiedział, że tego wieczora ona tu będzie. Czy to było powodem jego powrotu do domu, czy maczał w tym palce... 

Na Williamie się zawiodłem. Myślałem, że dał by mi znać,że uprzedzi... Czułem się... Właściwie nie wiem jak. Z jednej strony olbrzymia radość, że jąwidzę... Z drugiej żal, że nie jest obok... Że zachowujemy się wobec siebie jak obcy ludzie. Niemogłem znieść tej myśli. Piłem dużo tego wieczora. Niewiele pamiętam z przyjęcia, które itak, jak się okazało, nie było zaplanowane dla mnie, a dla niej. To dlatego Barby nie cieszyłasię, gdy przyjechałem. 

- napijesz się? – zapytałem Lisy otwierając w kuchni kolejną butelkę wina. 

- nie. I ty chyba też już nie powinieneś... 

- nie podobam ci się taki pijany? – obszedłem dookoła barek, stanąłem tuż naprzeciwko niej,oparłem wyprostowane w łokciach ręce na jej ramionach i spojrzałem w oczy. – Nie cieszyszsię, że tu ze mną jesteś? 

- cieszę, ale... Paddy, to nie ma sensu. Chodź... – odsunęła się, złapała mnie za rękę ipociągnęła z powrotem w stronę salonu – Zatańczmy lepiej. 

Ledwo się na nogach trzymałem, a ona mówi o tańczeniu! Zgodziłem się jednak w nadziei, żebędzie całkiem zabawnie. Nie odstawiłem butelki na blat, wziąłem ją ze sobą. Podnosiłem cojakiś czas do ust biorąc solidnego łyka. Objąłem Lisę, gdy staliśmy już na środku salonu.Oprócz nas tańczyli tylko Barby z Willem i Iza z Joey'em. Przytuliłem się do niej opierającbrodę o jej ramię. Nie posłuchała mnie i założyła wysokie buty. Była w nich mojego wzrostu,może nawet ciut wyższa. Ale to dobrze. Miałem się na kim oprzeć. Szeptała mi właśnie cośdo ucha, gdy w kącie pokoju spostrzegłem Polę z Jimmym i... Alexem. Od razu zyskałem siłę,by się wyprostować. Patrzyłem na nią. Jimmy stał za jej ramieniem, z rękoma w kieszeni.Wyprostowany i czujny, jak zwykle. A ona... Uśmiechała się do Alexa, który najwidoczniejpróbował zwrócić na siebie jej uwagę opowiadając coś, przy czym niezwykle sięemocjonował. Co on robi? On nie wie, że Pola to Pola. Że to moja narzeczona. Eksnarzeczona. Chciałem do nich podejść, odciągnąć go na bok i dać do zrozumienia, że to niejest dziewczyna dla niego... Że ona nie jest dla nikogo... 

- Paddy... – wyszeptała w tym momencie Lisa, po czym zdecydowanym ruchem naprowadziłamój wzrok na swoją twarz, uśmiechnęła się i dodała... – jesteś tu ze mną. Nie z nią. 

Thanking Bleessed Mary - Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz