239. SADLY, THAT'S HOW YOU'RE FEELING

13 2 0
                                    

Wiedziałam, że coś musiało się wydarzyć. Owen tamtego wieczora dziwnie się zachowywał. Podskoczyłam do niego radośnie widząc jak wchodzi do pubu. Zapytałam, gdzie był i czemu beze mnie, a on z pochmurnym wyrazem twarzy powiedział, że chciałby ze mną porozmawiać. Na osobności. Chciałam więc, żebyśmy wyszli na dwór, ale zaproponował rozmowę na zapleczu. Zgodziłam się. Jego tajemniczość zaskoczyła mnie do tego stopnia, że zaczęłam się bać. Sama nie wiem czego. Po prostu mnie zmartwił. Poszliśmy na zaplecze. Akurat nikogo nie było. Obróciłam się w jego stronę opierając o szafkę i z nieukrywanym strachem wyczekiwałam tego, co ma mi do powiedzenia. Nie spodziewałam się, że w takim momencie przyjdzie mu do głowy zapytać o to, czy...

- myślisz, że jest jakakolwiek szansa na to, że kiedyś między nami będzie coś więcej?

Jeszcze jakiś czas patrzyłam na niego w osłupieniu. Myślałam nad tym, co odpowiedzieć. Nie wykluczałam tego. Był nawet pierwszą osobą jaka przychodziła mi na myśl w momentach najgłębszej desperacji. W ostatniej chwili powstrzymałam się przed wypowiedzeniem tego na głos.

- Owen, ja... Ja nie rozumiem czemu akurat teraz o to pytasz. Rozmawialiśmy już przecież o tym i sam powiedziałeś, że...

- że poczekam tyle, ile będziesz potrzebowała, by o nim zapomnieć... – wszedł mi w słowo, po czym zbliżył się, wziął mnie za ręce które położył sobie na ramionach i dodał – Tyle, że ja nie jestem pewien, czy ty faktycznie chcesz o nim zapomnieć.

- co ty mówisz! Przecież wszystko ci opowiedziałam! Sam uznałeś, że to chore. Nie pamiętasz już co się stało pomiędzy mną a nim?

- Pola, ale może gdybym ja się nie pojawił, dałabyś mu następną...

- nie! Nie dałabym mu! – przerwałam jego rozważania podniesionym głosem. Potem oboje potrzebowaliśmy chwili ciszy, na odetchnięcie, na uspokojenie się... – Owen, nie chcę o nim rozmawiać. Ani dzisiaj ani kiedykolwiek.

Po prostu nie wierzyłam, co też mu po głowie chodziło! Miał mi pomóc zapomnieć, a nie rozgrzebywać świeże rany! Rozumiałam, że chce wiedzieć, że może się niecierpliwić i bać o to, że w końcu nic z tego nie wyjdzie. Ale jak on mógł pomyśleć o tym, że mogłabym chcieć wrócić do Patricka?! Wkurzył mnie. Wyminęłam go i zostawiłam samego na zapleczu. Zabrałam tacę z lady barowej i obeszłam dookoła pub spoglądając kolejno na wszystkich gości. Miałam nadzieję znaleźć jakiegoś w potrzebie, ale każdy miał swój kufel, co jedynie utwierdzało mnie w przekonaniu, że na ten moment moja praca jest zbędna. Przynajmniej dla nich. Bo dla mnie nie. Miałam czas na nierozmawianie z nim i dojście do siebie po tym, jak bardzo wyprowadził mnie z równowagi. Pozbierałam wszystkie brudne naczynia i zaniosłam je z powrotem za ladę napotykając przy tym po drodze na Caroline. Uśmiechnęła się do mnie tajemniczo i chyba chciała zagadać, ale zignorowałam jej zainteresowanie i pochłonięta myślami nadal kursowałam pomiędzy gośćmi. Minęła tak godzina, Owen ciągle jeszcze był na zapleczu. Widziałam go, choć udawałam że w ogóle w jego stronę nie spoglądam. Dobrze, że tam został. Miał okazję w ciszy i na osobności samemu przemyśleć to co zrobił. Może doszedłby do jakichś właściwych konkluzji... – łudziłam się, gdy z rozmyśleń wyrwał mnie głos Williama.

- rozmawiałaś z nim? – zapytał. Ocknęłam się, spojrzałam na niego z niezrozumieniem i zapytałam kogo ma na myśli... – No z Paddy'm...

- jak to z Paddy'm? – wściekli się chyba, oboje z Owenem.

- no z Paddy'm! Dzwonił do mnie, że tu jedzie. Później wydawało mi się, że mignął mi gdzieś w tłumie, ale grałem akurat z Chuckiem. Nie miałem jak przerwać. Poza tym wydawało mi się, że z nim rozmawiałaś, bo szybko stąd zniknął...

Thanking Bleessed Mary - Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz