238. THE SONG OF HIS DEFEAT (part 2)

15 3 0
                                    

Postanowiłem w jakiś sposób pomóc. Nie mogłem tak po prostu dać jej pieniędzy i powiedzieć, że to pożyczka bezzwrotna na studia. Nie przyjęła by, a nawet gdyby, to z pewnością chciałaby oddać. Zapytałem więc Owena, czy jest możliwość, aby on opłacił jej studia i to najlepiej w taki sposób, by nie dowiedziała się, że wpłacenie tych pieniędzy było konieczne. Długo się opierał, wykręcał biurokracją, tym że powinna zrobić to sama i nie wiadomo czy uczelnia przyjmie pieniądze wpłacane przez niego na jej konto. Wytłumaczyłem więc, że dla chcącego nic trudnego i wszystko w tych czasach jest wykonalne. Powiedziałem, że jeśli mu na niej faktycznie zależy, to powinien się na to zgodzić, a przynajmniej spróbować. Wahał się. Nie był taki jak ja. Ja bym nie zwlekał, nie zastanawiał się ani chwili.

- pójdę tam z tobą. Zobaczysz, że wszystko załatwimy tak, że ona się o tym nigdy nie dowie. – uparcie go przekonywałem. Gdyby się na to nie zgodził... Pewnie nie miałbym oporów, by wejść do pubu i o nią walczyć. Gdybym tylko wiedział, że mu na niej nie zależy... Że nie zrobiłby wszystkiego, by była szczęśliwa... Owen, śmiało! Bądź mężczyzną i podejmij w końcu decyzję!

- okay – odpowiedział zaskakując mnie tym nieco, po czym z tylnej kieszeni spodni wyjął portfel, z niego wizytówkę, podał mi ją i powiedział... – To mój numer telefonu. Zadzwoń jutro do mnie, umówimy się na miejscu i zobaczymy, co się da zrobić. Idę do środka. Pola pewnie się dziwi, że mnie nie ma. Idziesz ze mną?

- nie... – pokiwałem głową sam siebie jeszcze przekonując, że to na pewno dobre rozwiązanie – Lepiej nie. A staruszka jest w pubie?

- staruszka? Chodzi ci o właścicielkę? Panią Morton? – chłopak zapytał najwidoczniej nie posługując się tym samym określeniem, jakim ja i Pola zwykliśmy pieszczotliwie nazywać panią Mary.

- tak... – potwierdziłem jego przypuszczenia.

- jest w domu. Synowie nie pozwalają jej pracować całą noc. Idę, Paddy. – już się odwrócił i odszedł kawałek, ale nagle zatrzymał się w miejscu. Obrócił w moją stronę drapiąc się po brodzie i dodał, że... – Cieszę się, że cię poznałem.

Zbił mnie tym z tropu. Miałem nadzieję, że będę miał powody, by go nie polubić i w efekcie z satysfakcją odbić mu dziewczynę, a tymczasem Owen okazał się być sympatycznym gościem. Nic z resztą dziwnego. Nie pozwoliła by się do siebie zbliżyć nikomu, kto by na to nie zasługiwał. Jakiś czas jeszcze stałem na środku ulicy. Wpatrzony w drzwi pubu, za którymi zniknął. Każde jego zdanie rozkładałem na czynniki pierwsze, szukałem jakichś podtekstów, ukrytych znaczeń, czegoś co mogłoby świadczyć o jego nieuczciwych zamiarach. Chciałem mieć coś, co pozwoliłoby mi sądzić, że to nie jest dla niej odpowiedni człowiek. Ale w końcu... Czy ja sam nim byłem? Czy w czymkolwiek mogłem powiedzieć, że jestem lepszy od niego? Prawdopodobnie nikt nigdy nie zadał jej tyle bólu i cierpienia co ja. Owen nie mógł więc okazać się tak samo niegodnym jej zaufania. Rzadko kto potrafiłby tak bardzo skrzywdzić kogoś, kogo kocha ponad wszystko. Byłem najmniej wartościowym człowiekiem, na jakiego mogła trafić i najmniej właściwą osobą do wybierania jej kolejnych partnerów. Westchnąłem do siebie. Nie mogłem uwierzyć, że jego miejsce jest teraz tam. Przy mojej kobiecie, z moimi przyjaciółmi... A moje tutaj. W miejscu, w którym nie muszą mnie widzieć. W którym ja nie muszę czuć się skrępowany ich spojrzeniami i tym, że ośmieliłem się naruszyć ich porządek dnia. Długo zastanawiałem się nawet nad tym, czy powinienem spotkać się ze staruszką. Czy ona by tego chciała czy rozmawiała by ze mną z litości, jaką po tym wszystkim na pewno do mnie czuje. Zaryzykowałem. Musiałem. Przez jakiś moment liczyłem na to, że chociaż ona... Ona jedyna ucieszy się z tego, że mnie widzi. Że może nawet mnie... I tak... Moje najśmielsze nadzieje się spełniły. Przytuliła mnie, gdy tylko otworzyła drzwi. Długo nie wypuszczała z objęcia. Tuliła mnie do siebie, ściskała i szeptała do ucha ciągle od początku jedno i to samo krótkie zdanie... „Tak bardzo się o ciebie bałam" sprawiało teraz, że czułem się jeszcze podlej. Domyśliłem się co ma na myśli. Pola musiała jej powiedzieć co zastała po przyjeździe do Niemiec. W jakim byłem stanie.

Thanking Bleessed Mary - Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz