216. I'M GONNA SCREAM MY PAIN OUT LOUD

14 3 0
                                    

Chciałem jej zrobić niespodziankę. Tyle ostatnio przeszła. Nie mogłem pozwolić, żebyśmy się
tego dnia nie zobaczyli. Po kolacji Patricia z Kirą pomogły mi na wynos spakować jedzenie.
Wziąłem butelkę wina, zapakowane w pudełka i zawinięte szczelnie torebkami dania
wigilijne i poszedłem do samochodu. Specjalnie wziąłem vana. Złożyłem tylną kanapę tak,
byśmy mieli wystarczająco dużo miejsca. Na podłodze rozłożyłem miękki koc i kilka poduch,
żeby było nam wygodnie. Nie było świeczek, z resztą świeczki w samochodzie nie byłyby
najlepszym rozwiązaniem. Wróciłem więc na chwilę do domu po jakieś światło, które nie
przeszkadzało by nam, a jednocześnie zrobiło ciepłą, przytulną atmosferę wewnątrz. Barby
dała mi lampkę z kolorowymi szkiełkami, na baterie. Na podsufitkę samochodu rzucała
różnobarwne światełka, było przyjemnie. Zastanawiałem się jeszcze chwilę, czy mam już
wszystko. Nie miałem. Nie miałem dla niej żadnego prezentu. Nie przyszło mi nawet do
głowy, by coś jej kupić. Miałem nadzieję, że chociaż ten niespodziewany pomysł, kolacja i
spotkanie, którego nie oczekiwała... Chociaż z drugiej strony... Ostatnim czasem nie było
między nami dobrze. Starałem się powstrzymać, trzymałem na dystans, jaki mi wyznaczyła.
Nie mogłem więc oczekiwać, że mój przyjazd zostanie przez nią dobrze odebrany.
Dojechałem na miejsce. Nie chciałem wcześniej dzwonić. Bałem się, że odmówi jeśli nie
powiem, że jestem już na miejscu. Zaparkowałem auto w miejscu, w którym mogłaby się go
spodziewać i wyszedłem. Przeszedłem się kawałek wzdłuż klifów. Było naprawdę zimno, choć
śnieg na jakiś czas przestał sypać i mogłem napawać się widokiem bajecznych zasp białego
puchu, który rozdmuchiwany był przez wiatr jak najdalej od krawędzi zbocza. Wyjąłem
telefon, ostatni raz zastanowiłem się czy dobrze robię. Byłem już jednak za daleko, żeby się
wycofać. Nie chciałem zmieniać zdania. O dziwo, wyszło mi to na dobre. Pola zgodziła się
pojawić na klifach najszybciej jak to możliwe. W jej głosie wyczuwałem radość. Nie chciałem
być zbyt optymistycznie nastawiony, ale miałem wrażenie, że cieszy się z mojego przyjazdu.

Chodziłem wzdłuż klifów czekając na jej przyjście. Układałem sobie w głowie to, co chciałbym
jej powiedzieć. Planowałem tą noc w każdym najdrobniejszym detalu. Zamyśliłem się do tego
stopnia, że nie zauważyłem nawet, gdy się pojawiła. Dopiero, gdy czyjś cień w oddali zbliżał
się do krawędzi klifu zrozumiałem, że nie mógł to być nikt inny. Zacząłem więc biec do
przodu. Dwa razy potknąłem się wpadając w przysypaną śniegiem dziurę w ziemi. Skręciłem
kostkę, ale niewiele w tamtym momencie się to dla mnie liczyło. Stała na samym brzegu,
zamknęła oczy i jakby... Odpłynęła. Nie zwracała uwagi na moje kroki, choć miałem wrażenie,
że hałasowałem biegnąc do niej po śniegu. Stanąłem za nią, złapałem oddech i
powiedziałem...

- ryzykantko... – przestraszyła się, odwróciła do mnie. To była sekunda, wiedziałem że to się
stanie. Za blisko... Za blisko stała.

W ostatnim momencie objąłem ją w pasie, osunęła się chyba na pół metra. Krzyczałem
błagając, by się ocknęła. Dopiero teraz, gdy podtrzymywałem ją wiszącą zgiętą w pół nad
przepaścią, odczułem jak boleśnie skręciłem kostkę. Uklęknąłem podkładając pod siebie
chorą nogę, a drugą zaparłem się z przodu tak, by mieć siłę wciągnąć ją z powrotem na
zbocze. Była całkowicie bezwładna. Straciła przytomność. Nie mogłem liczyć na jej pomoc i
śmiertelnie się bałem, że ją stracę. Że nie wytrzymam i wypuszczę ją z uścisku. Wiejący znad
oceanu wiatr, którego powiewy zawsze tak bardzo lubiłem, teraz przeszkadzał mi
niemiłosiernie. Wiedziałem, że nie mam czasu. Ręce słabły mi z każdym kolejnym ułamkiem
sekundy, a noga bolała od nacisku, na jaki ją skazałem. Teraz albo nigdy – pomyślałem
zapierając się tym razem ze wszystkich sił. Miałem jedną taką szansę. Gdyby się nie
powiodła, za bardzo by mnie osłabiła. I choć do dzisiaj nie wiem jak to się stało, to udało mi
się ją podnieść do góry, samemu przy tym nie wstając i wciągnąć z powrotem na brzeg.

Thanking Bleessed Mary - Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz