12

96 5 2
                                    

Pov. Niemcy

Szliśmy dosyć długo co nie zbyt mi się podobało ponieważ nie ma co marnować czasu. Było widać że dziewczyną się nie śpieszyło i zachowywały się jak by nic się nie stało.

Nagle usłyszeliśmy jakieś wrzaski co od razu przykuło naszą całą uwagę. Zacząłem biedz w tamtą stronę.

Zauważyłem Polena ale byli przy nim jeszcze inni jeśli dobrze widzę to byli to milicjanci. Pol był obrócony do mnie plecami przez co nie widziałem jego twarzy.

Po krótkiej chwili dobiegły do mnie dziewczyny. Nie śpieszyły się.

Nie zwracałem na nie wielkiej uwagi bo jedyne co mnie teraz interesowało to był Polen. Biedak, może i nie widziałem jego twarzy ale widziałem jak jego nogi się pod nim załamują i widziałem liczne plamy krwi na trawie czy innych rzeczach.

Gdy już chciałem iść w jego stronę to coś a bardziej ktoś mnie powstrzymał. Była to Jugosławia rozumiałem że nie chciałe bym się wtrącał bo pogorszył bym sytuację ale on mnie potrzebuję nie zostawię go tak i nie będę się patrzeć jak oni go katują.

-Niemcy pogorszysz sprawę jeśli się im pokażesz.- wyszeptała Jugosławia.
-Nie zostawię go tam tak po prostu i nie będę patrzeć jak oni go katują.- odparłem odpychając jej rękę która była położona na moim ramieniu.

Dziewczyny próbowały jeszcze mnie powstrzymać ale jak się na coś uprę to trudno zmienić moje zdanie.

Zacząłem biedz w stronę Polena a gdy byłem na tyle blisko by widzieć wszystko dokładnie zwolniłem.
-Polska wszystko okej?- wyjrzyczałem w stronę znajomego miejąc nadzieję że chłopak zwróci swoją uwagę na mnie.

Gdy chłopak obrócił się w moją stronę zamarłem. Był cały w siniakach i ranach, miał rozwaloną wargę a co do tego bardzo poraniony tors.

Stałem tam i patrzyłem się na niego jak głupi... Jak mogłem go zostawić i pozwolić by aż tak bardzo go zranili.

Zauważyłem kontem oka jak dziewczyny z którymi przedłem nagle zaczeły uciekać i odchodzić w drugą stronę. Zdradzieckie szuje.

Podeszłem do Polena i przyłożyłem rękę do jego policzka. Mój mały biedaczek...

Moje odczucia były mieszane. Z jednej strony było mi smutno i żal tego że Pol został tak zraniony ale z drugiej czułem złość i furię z tego powodu że pozwoliłem im tak go zranić a ja nic nie mogłem zrobić.

Zauważyłem że dwójka milicjantów zaczęła zbliżać się w naszą stronę trzymając przy tym metalowe pałki w rękach.

Ja jedynie stałem nie ruchomo nie obchodziło mnie czy zostanę zraniony  najważniejszy teraz dla mnie był Polen. Widziałem w jego cudownych błękitnych oczach strach,ból i niepokój.

Gdy nagle jeden z milicjantów zamachnął się by ponownie uderzyć Pola , ja chwyciłem jego rękę zatrzymując przy tym uderzenie z jego strony.

Odepchnąłem go od nas sprawiając przy tym że w mężczyźnie wzrosła jeszcze większa furia i agresja. Gwałtownie ruszył w moją stronę gdy ja spokojnie stałem czekając na jego następny ruch.

Gdy już się jakoś z nimi "rozprawiłem" podszedłem w stronę Polena i stanąłem przed nim.
-Niemcy...- wyszeptał cicho mój skarb.

Jego głos był tak piękny... Cudowny, taki spokojny i uroczy. Jego troska w głosie była aż za urocza.

-Nie martw się już jesteś bezpieczny- kucnąłem przy nim i wyszeptałem do ucha mojemu słodziakowi. On jedynie stał tam i był bliski płaczu.

-Choć do mnie już cię nie zostawię.- wypowiedziałem prostując się przy tym i wyciągnąłem ręce
W jego stronę by go przytulić. Chłopak momentalnie się wtulił w mój tors i wylał falę łez.

Może i przetrwał wiele męk i walk w swoim życiu ale nie oznacza to że nie będzie odczuwał bólu jak by nie patrzeć to dalej jest młody bo nawet nie ma trzydziestki.

Podniosłem go na pannę młodą i zacząłem iść w stronę jakiejś polany by rozłożyć tam namiot i opatrzeć jego rany. Gdy znalazłem jakieś odpowiednie miejsce położyłem Polena na ziemi i poprosiłem by został tam gdzie jest. Ja w tym czasie rozłożyłem namiot i przyszykowałem resztę ważnych rzeczy.

Gdy obróciłem się w stronę Polena trochę się wystraszyłem bo chłopak niewiadomo z kąd miał skrzydła nie były w dobrym stanie. Podeszłem do nich by móc się im lepiej przyjrzeć.

-Nie wiedziałem że masz skrzydła.- odparłem zwracając przy tym całą uwagę Polski na sobie i na moich słowach.

-Nie chciałem ci się jakoś nimi chwalić...- odpowiedział chłopak zakrywając się delikatnie skrzydłami.
-Mogę dotknąć?- zapytałem zbliżając się bardziej do niego. On jedynie pokiwał głową na tak a ja z uśmiechem skupiłem się całkowicie na jego skrzydłach.

Były ogromne i miały delikatnie beżowy kolor większość piór było bardzo miękich lecz niektóre były twarde i tak jakby sklejone. Zacząłem je masować przez co Polska się znacznie bardziej rozluźlnił i bardziej uspokoił.

Stwierdziłem że lepiej będzie jak weznę go do środka tam go opatrzę i skończyć moją zabawę jego skrzydłami. Podniosłem go czego jak widoczne się nie spodziewał i wyszedłem z nim do namiotu. Musiał delikatnie złożyć skrzydła bo by przeszkadzały ale nie musiał ich chować.

-Mógł byś się rozebrać opatrzył bym cię.- powiedziałem przerywając zabawę jego piórkami. Chłopak jeszcze bardziej się zarumieniłem i nie był pewien co do tego pomysłu.

-Sam sobie radę nie musisz.- powiedział odsuwając się trochę ode mnie. Nie dam się tak łatwo pogonić.
-Nie masz czego się wstydzić przecież cię nie zjem.- odparłem prubując poprawić mu jakoś humor. Chyba mi się to trochę udało by delikatnie się uśmiechnął.

-To co?- zapytałem ponownie czekając na odoowiedź. On nie chętnie pokiwał głową na tak dając mi znak że mogę mu pomóc przy bandarzowaniu.

Ja bandarzowałem jego ramię a on ogarniał swoją twarz. Gdy już jego ramię i buzia zostały ogarnięte wziąłem i podniosłem go tak by stał a ja klęczałem przed nim.

Chłopak momentalnie się zarumienił. Zaśmiałem się cicho pod nosem i zacząłem odkarzać i bandarzować jego rany na torsie i biodrach.

Jego skóra była taka delikatna i mięka że aż nie umiałem oderwać od niej rąk.

Gdy chłopak był już cały opatrzony oddaliłem się trochę od niego i zacząłem się na niego patrzeć.

Jego skrzydła dalej przykrywały najwięcej uwagi. Były cudowne i piękne. Ich pióra były bardzo delikatne i miękie co sprawiało że jak zaczniesz je dotykać to nie będziesz chciał przestać.

-Dziękuje.- powiedział nagle Polen. Popatrzałem się w jego stronę i uśmiechnąłem się do niego.

Chłopak przez chwilę nie był pewien swoich myśli jak i planów ale po chwili zastanowienia był już całkowicie pewny co do tego co chce zrobić.

Po chwili Polska zrobił coś czego się nie spodziewałem.

---------------------------------------------------------
Słów: 1048 bez pożegnania

Więc podobało się? Wiem trochę długo nie było rozdziałów ale straciłam wenę, ale nie martwcie się już mi powróciła i mam plany na następne rozdziały. Dobra ja nie przedłużam do zobaczenia w następnym.

Po drugiej stronie muru -GerPol-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz