18

46 6 3
                                    

2010

11 DNI DO

Wstałam z rana i od razu zerknęłam w komórkę. Wyświetliło mi się kilka powiadomień z grupy. Kilka wiadomości Felka pochodziło z okolic czwartej w nocy.

Felek: rzygam od dwóch godzin

Felek: chyba ta pierdolona kiełbasa która usmazyl nam mój ojciec mi zaszkodzila

Felek: czuje się podle i nie wiem czy dam radę się z wami spotkać

Felek: mama już wariuje i chce jechać do szpitala ze mna

Później napisał o siódmej:

Felek: nie liczcie na mnie, już nie rzygam ale mam goraczke i ide spac

Julek: mi kiełbasa smakowała :P

Julek: nie no na poważnie to luz, damy se rade sami, dawaj znac co i jak

Helga: trzymaj się felek <3

Helga: ja też nie mogłam spać bo stresowałam się strasznie dzisiejszym spotkaniem jezu ;___;

Julek: pamiętaj żeby zeby umyc

Helga: chcesz zebym znowu wziela do reki gnoj?

Julek: hehe :DDDD

Spotkaliśmy się wszyscy przed domem Heleny. Była nas czwórka, więc idealnie. Postanowiliśmy (ja postanowiłam), że Helena pójdzie ze Zbirem, a ja z Julkiem. Od wczoraj Helena z Julkiem zachowywali się wobec siebie bardzo „agresywnie", więc nie chciałam, żeby w trakcie rozmowy z jakąś babcią odpaliła im się słowna wojna. Zbir miał milczeć, chyba że naprawdę miałby coś ciekawego do zapytania lub powiedzenia. Helga poradzi sobie sama świetnie, ale jednak będzie czuła się o wiele bardziej komfortowo, mając przy sobie towarzysza.

Helena policzyła wszystkich starszych sąsiadów z wioski, do których moglibyśmy podejść i porozmawiać. Byli to ludzie sympatyczni, którzy nie spojrzą na nas z byka, a jeśli będą chcieli, to naprawdę dołożą wszelkich starań, aby nam pomóc. Chociaż minimalnie. Każda pomoc, wskazówka będą dla nas jak na wagę złota. Nawet Zbir powiedział, że przemyślał sprawę i postara się albo jeszcze dzisiaj, albo dopiero jutro, zewrzeć poślady i porozmawiać ze swoim dziadkiem.

W całym wczorajszym chaosie zapomniałam podpytać mamę, czy może ona ma jakieś pojęcie na temat historii tego miejsca. Byłam w sumie do tego słabo przekonana, bo wiem, że większość życia spędziła w rodzinnym domu, a ten, w którym obecnie mieszkamy, został podarowany przed śmiercią mojego ojca. W pamięci miałam też babcię Łukasza. Jeśli chłopak jutro do mnie przyjdzie, to na samym początku spotkania wypytam o to, kiedy przyjedzie ta zwariowana staruszka.

– Dobra, dzieciaki, plan jest taki... – Helena docisnęła kartkę A4 do drzwi i wyciągnęła długopis. Zaczęła szkicować bardzo prosty, praktycznie nieodzwierciedlający rysopis naszej wioski: domów. Maciupeńkimi literkami oznaczyła nazwiska osób, do których mieliśmy się dzisiaj udać.

– Od kiedy umiesz rysować? – spytał Julek złośliwie.

Kopnęłam chłopaka w tył kolan.

– Stul dziób – mruknęła Helga i odwróciła się do nas. – Ty – wskazała na Julka – razem z Rudą idziecie tu, tu i tu – trzy razy walnęła długopisem po odpowiednich nazwiskach. – Do Robaków, Cabańskiego i Tabaczuków. Ja z Błażejem idę tu, tu i tu – ponownie wskazała trzy narysowane na mapce budynki. – Do Fabianowiczów, Falińskich i Koźmińskiej.

Chcieliśmy tylko dorosnąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz