27

44 4 1
                                    

2010

Ruda

6 DNI DO

Już z samego rana wiedziałam, że dzisiejsza niedziela będzie do dupy. O szóstej nad ranem obudził mnie potężny ból brzucha. Jak co miesiąc miałam ochotę wyrwać sobie macicę zębami. Połknęłam dwie tabletki przeciwbólowe i wlałam gorącą wodę do termoforu, który przyłożyłam do podbrzusza. Dzięki temu cacku zasnęłam od razu, bo ciepło złagodziło ból.

Parę godzin później, a dokładnie trzy godziny później, z sennego koszmaru wyrwał mnie dźwięk telefonu. Przetarłam spocone czoło i odebrałam połączenie, nie zerkając, kto dzwonił.

– Tak? – Przetarłam oko.

– Ruda, do cholery jasnej, dlaczego nie odpisujesz? – Krzyk Heleny pobudził mnie do takiego stopnia, że zerwałam się z łóżka jak oparzona.

– Co się dzieje? Dopiero się obudziłam! – odpowiedziałam, podnosząc ton głosu.

– Dzieje się coś złego. Za piętnaście minut widzimy się pod domem Felka – powiedziała i rozłączyła się.

Po plecach przeszły mi ciarki. Ta informacja „dzieje się coś złego" była jak wiadro zimnej wody. Ogarnęłam się tak szybko jak mogłam, po czym zostawiłam matce karteczkę w kuchni. Chciałam również napisać do Łukasza o sytuacji, żeby w razie czego wiedział, ale przypomniałam sobie, że wrócił nad ranem z imprezy i zapewne śpi jak zabity.

Tuż po wyjściu z domu poczułam ból kręgosłupa. No tak. Wczorajszego dnia nieźle się nadźwigałam, dlatego mama też musiała czuć skutki, bo nie wstała na poranną mszę. Poruszałam ramionami i poszłam po rower.

Dojechałam pod dom Felka w ekspresowym tempie. Oczywiście byłam ostatnia, dlatego rzuciłam rower tuż za furtką i pobiegłam do przyjaciół. Siedzieli na kocu, milcząc.

– Co się dzieje? – wydyszałam, kładąc dłonie na kolanach.

Felek podniósł drżącą dłoń i wskazał palcem na swoje okno. Kiedy podążyłam tam wzrokiem, cofnęłam się o krok. Włosy na rękach stanęły mi dęba.

– Co do kurwy? – szepnęłam i podeszłam wolnym krokiem do okna.

Wielkimi, czerwonymi, drukowanymi literami zostało napisane „BĘDZIESZ NASTĘPNY". Farba, którą ktoś namalował to wszystko, musiała być dosyć rzadka, bo litery, których kontury były rozmyte, straciły swoje kształty i utworzyły upiorny napis.

– Jezu... – wykrztusiłam, spoglądając na przyjaciół.

– Co zabawne, ja i Helena dostaliśmy to – mruknął Julek z ponurym uśmiechem na twarzy, wyciągając w moją stronę dwie kartki A4. Ktoś powycinał przeróżne literki z gazetek, których całość tworzyły napisy: „BEDZIĘSZ NASTĘPNY" u Julka i „BĘDZIESZ NASTĘPNA" u Heleny. – Kartki leżały na parapetach, więc żaden z naszych rodziców tego nie widział. Wolę ich tym nie zadręczać. A na NK pod moimi zdjęciami nastąpił tak rasistowski atak, że wylogowałem się z konta. Mam tego serdecznie dosyć, kurwa mać.

– Ja pierdolę... – przeklęłam, bo nie miałam pojęcia, co innego powiedzieć. – A gdzie jest Błażej? – Dopiero teraz zorientowałam się o nieobecności Zbira.

– Pojechali do tej Celiny, bo dzwonili jacyś sąsiedzi, że do mieszkania tej ciotki pogotowie przyjechało. – Westchnęła Helena. – Przepraszam, że nakrzyczałam na ciebie przez telefon, ale to wszystko... – Rozłożyła ramiona. – To wszystko przydarzyło się tak szybko. Ten napis na oknie Felka. Te chuje na koncie Julka. Nasze kartki z pogróżkami. Sytuacja z ciotką Zbira. Jezu, co się dzisiaj dzieje?

Chcieliśmy tylko dorosnąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz