34

54 5 1
                                    

2010

3 DNI DO

Helga: BOŻE MUSIMY SIĘ SPOTKAĆ BO ODKRYŁAM COŚ NIESAMOWITEGO

Helga: ZASRANE ŚPIOCHY JEST ÓSMA NAD RANEM RUSZCIE DUPY Z ŁÓŻEK

Helga: widzę was o dwunastej w moim domu inaczej strzelam focha

Odczytałam wiadomości od Heleny jakoś po dziewiątej. Byłam jeszcze zbyt zaspana, aby ekscytować się razem z dziewczyną. Mimo tego zaufałam jej, że znalazła lub odkryła „coś niesamowitego"

Zbir: nie zesraj się

Helga: moja siostra zrobiła lody z danonków i już wiadomo kto ich nie dostanie

Zbir: przepraszam blondyneczko *–* <3

Julek: XDDDD

Julek: aż mnie wygięło

Zbir: mam nadzieje ze ci strzelił kręgosłup

Julek: tobie dzisiaj dupa strzeli gówniarzu

Zbir: marzę o tym każdego dnia

Zbir: felek, możemy się dzisiaj ciebie spodziewać u Helgi?

Felek: tak

Felek: tylko po to żeby zjeść lody z danonków

Zbir: Ruda żyjesz?

Ja: nie żyję

Julek: mam nadzieje ze spisalas na nas testament?

Zbir: spisała pewnie na bugajskiego

Julek: ugh

Julek: jedziemy dzisiaj popływać?

Helga: T A K

Zbir: uduszę cię pod wodą julek

Julek: a ja ciebie

Zbir: <3

Felek: a mnie kto udusi?

Helga: ja z rudą

Felek: zajebiście

Przed wyjściem z domu wypiłam silną kawę, bo przez niskie ciśnienie czułam się jak dętka. Popisałam jeszcze chwilę z przyjaciółmi i Bugajskim, po czym ubrałam strój kąpielowy, włożyłam kilka rzeczy do plecaka i poszłam po rower. Gdy miałam już jechać, przypomniałam sobie nagle o czymś. Wbiegłam do domu jak torpeda i skierowałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki małą, w połowie zjedzoną blaszkę jabłecznika. Ukroiłam kilka kawałków i zawinęłam ciasto w papier. Teraz byłam gotowa do jazdy.

Zastanawiałam się w drodze, na co mogła wpaść Helena. Nie miałam żadnych pomysłów, co wprawiło mnie w chorą ekscytację. Gdy zostawiłam na ziemi rower, pojawiłam się przy drzwiach kilkoma długimi susami. Po ściągnięciu butów wpadłam do pokoju Heleny, gdzie byli już wszyscy.

– Jak zwykle spóźniona – wytknął Zbir.

– Zamknij się. Mów, co odkryłaś – rzuciłam do Heleny, siadając na łóżku obok Julka i rozkładając jabłecznik, do którego dobrali się wszyscy.

– No więc... – Odchrząknęła. – Ja pierdolę, słuchajcie tego. Ten psychol zawsze porywał dwudziestego szóstego czerwca, nie? Błażej posprawdzał wszystkie wydarzenia i w ogóle, i nic wyszło, a ja... Ja spojrzałam na to z innej strony. Powiecie, że mnie posrało, ale zaczęłam sprawdzać, jaka była wtedy pogoda. No i żadnej anomalii ani nic nie znalazłam, lecz... kurwa, fazy księżyca. Słyszycie? Fazy księżyca.

Chcieliśmy tylko dorosnąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz