32

48 6 1
                                    

2010

4 DNI DO

Telefon Bugajskiego zadzwonił punkt szósta. Obróciłam się do chłopaka przodem i spojrzałam w jego zaspane oczy. Przez całą noc spało mi się tak dobrze, że nie chciało mi się odprowadzać chłopaka do drzwi.

Łukasz powitał mnie cichym mruknięciem, po czym zaczął drapać moje plecy.

– Muszę iść, Nastia – powiedział ochrypłym głosem. – Problem w tym, że słyszałem parę minut temu, jak twoja matka kręci się po domu.

– Nie wiem, jak my to zrobimy, ale chodź – szepnęłam, ziewając.

Obydwoje mieliśmy ciężką dupę do wstania. Udało nam się podnieść dopiero trzy minuty później. Pierwsza z pokoju wyszłam ja, aby określić sytuację. Moja mama, kiedy wstawała, zazwyczaj spędzała w łazience około dwudziestu minut, że ogarnąć włosy i nałożyć tapetę (dosłownie tapetę).

Wyszłam po cichu na korytarz i gdy dotarłam do pewnego punktu, z którego ujrzałam zapalone światło w łazience i usłyszałam nucenie piosenki, szybko zawróciłam. Pociągnęłam Bugajskiego za sobą, kierując go na taras. Najciszej jak potrafiłam otworzyłam szklane drzwi i wypchnęłam Bugajskiego na zewnątrz. Zdążył pocałować mnie w policzek, po czym ulotnił się jak gazela, która zauważyła biegnącego w jej kierunku lwa. Pobiegłam do pokoju jeszcze szybciej i zamknęłam za sobą drzwi. Cała akcja mnie rozbudziła, a mimo wszystko wślizgnęłam się do łóżka, a wtedy... zobaczyłam, że Łukasz zostawił swój telefon.

Czy celowo?

Przeklęłam chłopaka w myślach i wstałam na nogi, bo oczywiście, że miałam zamiar odnieść mu tę komórkę, ale też... przez głowę przeleciało mi, żeby przeczytać kilka najnowszych SMS–ów z Esterą. Poczułam się źle, włażąc na jego skrzynkę z wiadomościami. Estera znajdowała się na siódmej pozycji tuż za mną, jego rodzicami i zbędnym spamem. Ostatnia ich konwersacja pochodziła z piątku, kiedy to byłam wesprzeć Bugajskiego przy pobieraniu krwi. SMS–a wysłała wieczorem, a treść była pytaniem, o której chłopak pojawi się na sobotniej imprezie. Bugajski odpowiedział kilkoma krótkimi wyrazami, a Estera wysłała szczerzącą się emotkę.

Nie miałam ochoty na czytanie starszych wiadomości. Jeszcze mój mózg zacząłby dodawać sobie jakiś głupi kontekst i ponownie przybrałabym chłodną postawę do Łukasza.

Ponownie wylazłam z pokoju na paluszkach. O dziwo matka nadal siedziała w łazience, dlatego przemknęłam do tarasu. Wyszłam na chłodne powietrze, stąpając stopami po zimnych kafelkach, a sekundę później zanurzyłam się w niskiej trawie, na której świeciły się krople rosy. Po kilku krokach miałam już całe mokre skarpetki, ale brnęłam dalej, mając nadzieję, że matka „przez przypadek" nie wyczaiła mnie w jednym z okiem, gdy wychodziła z łazienki. Potem już biegłam przed podwórko i przystanęłam dopiero przed oknem Łukasza. Byłam zziajana i zrobiło mi się strasznie zimno. Wspięłam się na parapet i zapukałam w okno, widząc sylwetkę Łukasza. Ten, cholernie zdziwiony, otworzył okno i wciągnął mnie do środka:

– Co się stało? – zapytał, trzymając moje zimne dłonie.

– Zapomniałeś telefonu. – Sięgnęłam ręką do kieszeni spodni od piżamy.

Chłopak mocniej otworzył oczy.

– Chryste, faktycznie. Dlatego czułem, że czegoś mi brakowało. – Uśmiechnął się niewinnie. – Nie musiałaś się tak poświęcać.

– Musiałam, a teraz wracam. – Wskazałam dłonią na okno.

– Dzięki, Nastia – rzucił, pomagając mi wyjść. – A słuchaj... – zaczął nagle, gdy wylądowałam na ziemi. Obróciłam się do Bugajskiego, patrząc na niego z dołu. – A dobra. Nieważne. – Machnął dłonią.

Chcieliśmy tylko dorosnąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz