39

21 2 1
                                    

Łukasz

– Nigdzie jej nie ma.

– Jak to jej nie ma?!

– Dzwoń do niej!

– Telefon jest wyłączony...

– Niemożliwe! Ruda!

– Gdzie ona się podziała?!

Po trzecim okrążeniu wesołego miasteczka i wypytaniu kilkunastu kręcących się wokół nastolatków o rudowłosą dziewczynę w długiej sukience Helena przykucnęła i rozszlochała się tak intensywnie, że ciężko było ją uspokoić. Julek, który wcześniej spróbował zadzwonić do Anastazji, zajął się blondynką, dlatego tym razem Felicjan sięgnął do plecaka z zamiarem wyciągnięcia komórki i zadzwonienia do matki Nastki.

Nie docierało do mnie jej nagłe zaginięcie. Ciągle wodziłem wzrokiem po otwartych budkach z jedzeniem i ciemnych zaułkach, jakby to stamtąd miała wyjść Nastia. Z początku myśleliśmy, że poszła po coś do jedzenia, ale Błażej od razu wyczuł, że było coś nie tak. Jak na złość miał rację.

I jak na złość wszyscy pomyśleliśmy o porwaniu.

Obróciłem się do głośnego przekleństwa, które padło z ust Felka. Trzymał ekran telefonu blisko oczu, jakby nie wierzył w to, co zobaczył. Zapytałem go dwa razy o jego zdezorientowanie i strach, lecz nie odpowiadał, dlatego wyrwałem komórkę chłopakowi i zacząłem czytać na głos SMS–a:

Nieznany numer: Nie wzywajcie policji ani nie informujcie nikogo o jej zniknięciu. Jeśli ktoś się dowie konsekwencje będą poważne. Odpiszcie a dostaniecie kolejną wiadomość. Jeśli nie będziecie odpowiednio dobrze słuchać wszystko się posypie.

– Ona nie zginie, prawda? – zapytała cicho Helena, przytulając się do bladego Julka. – Prawda...?

– Prawda – odparłem pewnie, choć ledwo utrzymywałem powagę na twarzy. – Co mu odpisać? – Westchnąłem, przemykając spojrzeniem po każdej osobie.

Nie dopuszczałem jeszcze do siebie myśli, że w tej samej chwili Anastazja mogła przeżywać katusze...

– Zapytaj się, z kim mamy do czynienia... – zaczął Błażej.

– Nie! Nie możemy tego wszystkiego przeciągać! – wrzasnęła Helena, ocierając policzek. – Im szybciej ten człowiek napisze, jakie ma wymagania, cokolwiek, tym szybciej ją odnajdziemy. Napisz, że... czekamy na kolejną wiadomość.

Praktycznie skopiowałem jej słowa, wysłałem porywaczowi i włączyłem dźwięki w telefonie.

– Mamy do czynienia z Mordercą ze stawów, racja? – Julek zadał pytanie i podniósł na równe nogi Helenę. – Za wiele rzeczy się łączy. To na pewno on.

Nie otrzymał odpowiedzi, bo wzdrygnąłem się na przychodzącą wiadomość. Prawie wszyscy rzucili się na mnie, by odczytać SMS–a.

Nieznany numer: [Wiadomość głosowa]

– Boże święty... – wyjęczał Felek, pierwszy wciskając opcję „Odtwórz".

Spodziewaliśmy się płaczu, jęków lub krzyków Nastii, na które i tak nigdy nie bylibyśmy gotowi. Myliliśmy się – na linii nie pojawił się żaden damski czy męski głos. Żadne ostrzeżenia czy żadne śmiechy.

Dźwięki, na które prawie wszyscy wybałuszyli oczy, jakby mieli z tym już wcześniej do czynienia.

– Co to jest, do diaska? – zapytałem, lecz zostałem uciszony jednym machnięciem ręki.

Chcieliśmy tylko dorosnąćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz