capitolo undicesimo

327 11 2
                                    

Kendall:

Dzisiaj jest niedziela czyli dzień niby wolny i luźny, ale jednak stresik przed poniedziałkiem jest. W moim wypadku stres jest od jakiś dwóch tygodni o każdej porze.

Wstałam o 8 i jestem cholernie niewyspana i zmęczona. Ostatnio robię się słaba, za słaba...
Muszę się ogarnąć.

Podniosłam się z łóżka po raz kolejny ignorując ból. Skierowałam się do łazienki, w której umyłam twarz i zęby. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Zlustrowałam się w lusterku i chyba nie wyglądam najgorzej. Mimo 3 godzin snu, które dla mnie i tak są zbawieniem nie wyglądam źle. Wróciłam do pokoju, w którym pościeliłam łóżko, a następnie się na nim położyłam. Skupiłam wzrok na żyrandolu i zaczęłam myśleć o tym co będę dzisiaj robić.

Chuj wi.

Zaburczało mi w brzuchu co przypomniało mi, że wczoraj zjadłam tylko jabłko i wypiłam dwie kawy. Nie no muszę coś zjeść.
Poszłam na dół do kuchni gdzie stwierdziłam, że takie zwykle niejedzenie będzie miało złe konsekwencje i nie wiem co mam zrobić. Nawet jakbym chciała zacząć jeść zdrowej to nie umiem.
Dobra będę jadła mniej ale nadal tak abym żyła.

Zrobiłam sobie owsiankę z owocami i powoli ją zjadłam, a kiedy skończyłam to wróciłam na górę.

Co ja mam robić?

Postanowiłam się przebrać z piżamy i pojechać na cmentarz. Założyłam na siebie czarne jeansy, i szarą bluzę z kapturem. Oczywiście będzie jeszcze skórzana kurtka. Prawie zapomniałam o soczewkach.

Na dworze z dnia na dzień jest coraz zimniej i pogoda się jebie totalnie.

Do kieszeni schowałam telefon i trochę kasy, a następnie zeszłam na dół gdzie założyłam buty i wzięłam klucze. Wyszłam z domu i go zamknęłam, a następnie ruszyłam do samochodu. Kliknęłam przycisk na pilocie od bramy i zaczęła się otwierać. Odpaliłam samochód i wyjechałam z posesji. Jeszcze raz kliknęłam guzik aby brama się zamknęła za mną.

Jest niedziela i ruch na drodze nie jest aż taki duży.

Pod nosem nucę sobie piosenki, które lecą z mojej playlisty na Spotify. Teraz leci „Black Beauty" od Lany. Lubię takie piosenki, ale jednak nie mam określonego typu muzyki bo raz jest coś smutnego, a raz takie wesołe. Moje playlisty to jest jedna, wielka dwubiegunowość.

Po kilku minutach nawet szybkiej jazdy jestem na miejscu. Jak zwykle kupiłam wkład do znicza i znicz. Teraz po dwa...

Pierw byłam u Aiden'a i do tej pory ciężko mi uwierzyć, że nie żyje. Dopiero kiedy widzę jego nagrobek to odczuwam jego stratę. Posiedziałam chwilę, zapaliłam znicz i następnie skierowałam się do mamy. Ponownie zapaliłam znicz i usiadłam na ławeczce.

-Znowu wszystko się wali mamo. Jak to jest, że przez pół roku jest dobrze, a potem wszystko wraca?- zapytałam chociaż wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi.

-Tak mi ciebie brakuje, bez twojej obecności jest tutaj kompletnie cicho, nudno i wszystko jest bezsensu- wetchnęłam spoglądając na zdjęcie kobiety.

-Ostatnio dwa razu usłyszałam, że jestem mega podobna do ciebie, nawet nie wiesz jak się ucieszyłam- dodałam coś weselszego. Delikatne ukłucie w sercu zaczęło mi towarzyszyć.

Posiedziałam jeszcze trochę i po czasie zaczęłam się zbierać. Jestem ciekawa czy tata kiedyś odwiedza cmentarz.

Wróciłam do samochodu i po chwili już wracałam do domu oczywiście w towarzystwie muzyki. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości z mojego telefonu więc na najbliższym czerwonym świetle ją zobaczyłam.

Lost happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz