capitolo ventesimo

289 12 0
                                    

Kendall:

Właśnie wysiadamy z autokaru co oznacza koniec wycieczki. Z jednej strony się cieszę, a z drugiej oznacza to zetknięcie się z szarą rzeczywistością.

-Wracasz z nami?- usłyszałam za plecami głos czarnowłosego. Odwróciłam się w jego stronę.

-Jeśli to nie problem- odpowiedziałam na co pokręcił głową z politowaniem. Dołączyła do nas reszta i po chwili się rozdzieliliśmy. Wtedy przyjechałam z Noah'em, więc nie mam swojego samochodu.

Skierowaliśmy się w trójkę do auta Mateo i chłopaki zapakowali bagaże, a następnie wsiedliśmy do pojazdu. Jest kilka minut po 21 i każdy z nas jest wyczerpany jazdą autokarem. Podróż minęła nam w towarzystwie muzyki z radia i tamci gadali coś do siebie, ale ich nie słuchałam.

Marzę tylko o tym aby się wykąpać i iść spać.

Jednak jeszcze wtedy nie wiedziałam co się wydarzy.

Po kilku może kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu i wysiedliśmy z samochodu.

-Dasz radę?- usłyszałam pytanie kiedy do ręki dostałam moją walizkę. Pokiwałam głową i podziękowałam za podwózkę, a następnie się pożegnaliśmy i poszłam w stronę mojego domu. Wpisałam kod do bramy i weszłam na posesję. Walizkę prowadzę sobie za rączkę i jest mi leciutko.Chciałam otworzyć drzwi kluczem, ale jakimś cudem są otwarte.

Ojciec nigdy się ich nie nauczy zamykać.

W końcu w domu.

Odstawiłam moje rzeczy narazie na bok i zdjęłam buty i kurtkę. Postanowiłam jednak wtargać na górę bagaż i trochę z tym jebania było, ale dałam rade.

Otworzyłam drzwi od pokoju i jak zwykle zastała mnie kompletna ciemność. Odszukałam włącznik światła i światło delikatnie mnie oślepiło.

Teraz żałuję, że wycieczka się skończyła.

Moje serce stanęło i strach wymieszany z nerwami mną zawładnęły.

-Co ty tutaj robisz?- syknęłam do Lucas'a, którego usta rozwinęły się w złowrogim uśmiechu.

-Podobno chcesz ode mnie spokój, ale najpierw zrobię coś przez co nigdy o mnie nie zapomnisz- powiedział przybliżając się do mnie. Automatycznie zaczęłam się cofać i nie ma nic co bym mogła zrobić. Telefon mam w plecaku, który zostawiłam na dole, chuj przemyślał i zasłonił okna w razie gdyby ktoś miał nas zobaczyć.

Chciałam zacząć uciekać, ale złapał mnie cholernie mocno za nadgarstki i wciągnął w głąb pokoju. Usłyszałam tylko jak przekręcił klucz w drzwiach.

Ja pierdole.

Znowu znalazł się przy mnie i od razu popchnął mnie na łóżko. Chciałam z niego zejść, ale ponownie poczułam jego okropny dotyk na nadgarstkach i jeszcze chciałam go kopnąć, ale unieruchomił mi nogi.

-Spokojnie, przecież oboje tego chcemy co nie kochanie?- zapytał szepcząc i automatycznie zrobiło mi się niedobrze.

-Zostaw mnie- powiedziałam i głos delikatnie mi zadrżał. Cholernie się boję i wiem do czego to wszystko zmierza. Tylko się uśmiechnął i chwile po tym złożył pocałunek na moich ustach. Oczywiście go nie oddałam. Zaczęłam się wierzgać, ale tylko sobie pogorszyłam bo mocno oberwałam w brzuch.

-Radzę ci się uspokoić bo sobie pogarszasz- zalecił i zaczął zjeżdżać pocałunkami coraz niżej.

Tak bardzo tego nie chce...

-Jesteś zwykłą szmatą Kendall i tak też skończysz- mruknął i poczułam jak sięga jedną dłonią do mojej bluzy i zaczyna ją zdejmować. Nie mam żadnej koszulki pod spodem.

Lost happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz