capitolo ventunesimo

299 8 3
                                    

Kilka dni później:
Kendall.

Jest środa, godzina 6:30 a ja właśnie wstaję do szkoły. Muszę się wziąć w garść i żyć dalej.

Fakt jest cholernie trudno, ale siedząc w domu, pogrążając się myślami tylko sobie pogarszam.

Panuje we mnie sama pustka. Zero jakiejkolwiek ciekawszej emocji. Zostanie wykorzystaną przez tego człowieka był jak gwóźdź do trumny, totalnie się po tym poskładałam i już chyba nie mogę liczyć na poprawę mojego stanu.

No chyba, że jakiś cud się stanie.

Usiadłam na łóżku z zamglonym wzrokiem i bólem głowy. Bardzo mało jadłam przez te kilka dni, praktycznie całe je przespałam.

Wstałam i skierowałam się do szafy, z której wyjęłam bieliznę, czarne, za duże, szerokie dresy i szarą bluzę z kapturem.

Mam w dupie mundurek jeden dzień mnie nie zbawi.

Poszłam do toalety, w której założyłam bieliznę, a następnie bluzę i spodnie, które niby maja gumkę w pasie, ale i tak zwisają mi na biodrach.

Nawet nie spojrzałam się w lustro, nie mogę na siebie patrzeć bo czuję tak ogromne obrzydzenie, że dobija mnie to jeszcze bardziej.

Rozczesałam włosy i związałam je w niskiego koczka.
Użyłam jeszcze mgiełki do ciała i malować się nie mam zamiaru.

Wyjebane w opinie innych ludzi.

Wróciłam do pokoju, w którym usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać telefon. Jest 7 godzina i mam jeszcze chwile czasu.

Po kilkunastu minutach postanowiłam się zbierać. Wzięłam do ręki plecak i w drugiej mam komórkę, skierowałam się na dół gdzie założyłam kurtkę i buty, a następnie wyszłam z domu. Zakluczyłam drzwi i chwilę po tym siedzę już w samochodzie i go odpalam.
Puściłam playlistę na Spotify i wyjechałam z posesji. Pełną uwagę skupiłam na drodze i jedyne głosy jakie do mnie dochodziły to te z radia.

Nie spieszyłam się, jechałam w miarę wolno i po kilkunastu minutach wjeżdżałam na parking szkolny. Boże jak bardzo nie chcę tu być.

Zaparkowałam i jak się okazało reszta już na mnie czekała. Napisałam do Lizzy wczoraj, że zjawię się w szkole. Nikt oprócz Mateo nie wie o tym co zrobił mi Lucas i tak narazie ma zostać.

Poradzę sobie sama.

Wysiadłam z auta i go zamknęłam.

-Boże! Kendall ten wirus musiał być okropny, rany boskie jak ty schudłaś!- powiedziała od razu kiedy mnie zobaczyła i podbiegła aby zamknąć mnie w niedźwiedzim uścisku. Również objęłam ją ramionami i na chwilę zamknęłam oczy.

Odsunęłyśmy się od siebie i posłałam reszcie liche uśmiechy, które i tak były wymuszone. Jednak jedna rzecz sprawiła, że poczułam lekki ścisk w gardle.

Cholernie zmartwione i współczujące spojrzenie Mateo, które wręcz wypalało dziury w moim ciele.

-Chodźcie do szkoły bo piździ- powiedział Ethan i ruszyliśmy z chłopakiem do budynku. Blondynka zaczęła mi opowiadać różne rzeczy i bardzo się przy tym ekscytowała, a ja jej uważnie słuchałam.
Po kilku minutach zadzwonił dzwonek na lekcje i ruszyliśmy na chemię, którą mamy nadal razem. Nawet niewiadomo jak do tego doszło.

Trochę plan lekcji nam się pozmieniał.

Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca. W tej klasie ławki są wymieszane i są dwuosobowe i trzy. Skończyło się na tym, że siedzę z Mateo. Nauczycielki jeszcze nie ma i jest dość głośno bo każdy ze sobą rozmawia.

Lost happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz