capitolo trentaseiesimo

192 11 0
                                    

Kendall

Skończyłam z jakąś ortezą czy chuj wie czym na tym nadgarstku. Trochę boli, ale ma minąć. Podobno.

Przed chwilą zadzwoniłam do Lizzy i powiedziałam, że wracamy ze szpitala i umówiliśmy się o 19 u mnie w domu. O tej godzinie właśnie Gavin z ojcem mają gdzieś jechać i nie mam pojęcia o co chodzi bo nie chcieli mi powiedzieć.

Teraz jest kilka minut po 18 i wychodzę z auta Nicka.

-To widzimy się za godzinę- powiedział na co się uśmiechnęłam i mu podziękowałam.

Teraz jak się wytłumaczyć ojcu i drugiemu mężczyźnie, który chyba mnie zabije. Miałam zakaz pokazywania się w szpitalu.

Głośno odetchnęłam i weszłam do domu.

-Czemu ci tak długo nie było?- pierwsze pytanie jakie padło z ust "mojego narzeczonego". Nie odpowiedziałam bo jego wzrok spadł na moją rękę.

-Co mówiłem na ten temat?- syknął patrząc mi w oczy na co posłałam mu puste spojrzenie, mówiące aby się odpierdolił.

-Było trzeba myśleć zanim mi go połamałeś- mruknęłam, wymijając go i ruszyłam do kuchni w celu nalania sobie wody. Koniec końców nie wypiłam mojej ulubionej kawy więc chce mi się strasznie pić.

-Kendall nie wkurwiaj mnie nawet- zaczął, ale tylko prychnęłam.

-Odpierdol się ode mnie- rozkazałam, wchodząc na schody. Już się nie odezwał, a ja spokojnie ruszyłam do mojego starego pokoju.

Ogólnie to praktycznie nic się w nim nie zmieniło. Jedynie musiałam ogarnąć go kiedy tutaj przyjechałam bo było od cholery kurzu.

Usiadłam na łóżku i głośno westchnęłam.

Co jeśli mi nie uwierzą?

Może powinnam ich poprosić o pomoc?

Wyjdę wtedy na sukę, która wróciła po 5 latach aby prosić o pomoc?

W jakim świetle oni mnie w ogóle postrzegają?

Co nagadał im Lorenzo?

Chciałabym uciec od tych zjebanych mężczyzn.

Chcę do mamy...

Mam wrażenie, że moje życie już nie ma totalnie sensu. Wszystko co najważniejsze zostało mi odebrane, nie mogę sama o nim decydować, obawiam się, że Gavin pewnego dnia zrobi mi coś takiego, że się totalnie nie pozbieram i...

W tym momencie usłyszałam jak ktoś gada na dole. To Lorenzo i Gavin.

Chyba próbują być dyskretni ale im to ewidentnie nie wychodzi.

Najciszej jak umiałam wyszłam z pokoju i poszłam na schody, z których nie powinno mnie widać.

-Przejebałeś już wszystkie pieniądze, które ci za nią dawałem i teraz chcesz dostawać jeszcze więcej?- pytanie ojca dotarło do moich uszu.

-Moja firma bankrutuje i inaczej nie będę miał jak żyć, wszystko się ostatnio sypie i proszę mnie źle nie zrozumieć...- wręcz błagał a mi do głowy przychodziły różne myśli.

Kompletnie nic nie rozumiem.

-Posłuchaj, dobra zgadzam się i dołożę ci jeszcze kilka może kilkanaście tysięcy do tego co teraz dostajesz, ale pod warunkiem, że się postarasz i w końcu sama to zrobi. Jest twarda i musisz cholernie mocno ją skrzywdzić bo inaczej się nie da. Wywołuj w niej poczucie winy to w nią najbardziej uderzy, krzywdź fizycznie i powinno się udać- to co w tym momencie usłyszałam sprawiło, że mało co nie zleciałam ze schodów. Co to za bezsensowny układ?

Lost happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz