capitolo trentaquattresimo

177 10 0
                                    

Kilka dni później...

Kendall

Jest 10 luty czyli sobota. Mam dzisiaj wolniejszy dzień i siedzę w biurze, popijając kawę i segregując papiery.

Jeśli chodzi o zachowanie Gavin'a to on próbuje to wszystko jakoś ratować, a ja udaję, że to co ostatnio zrobił bardzo źle na mnie wpłynęło i nie chcę go znać.

Prawda jest taka, że myślałam, że będę mogła uwolnić się od niego po tym wszystkim, ale czuje się jak w więzieniu i ni chuja nie mogę tego zrobić bo nie będę miała gdzie iść. Zerwanie z tym mężczyzną jest niemożliwe.

Głośno odetchnęłam załatwiając ostatnią sprawę na dziś i teraz w mojej głowie pojawiła się myśl o wolnym popołudniu i niedzieli. Jednak to, że będę musiała widzieć się z "moim narzeczonym" sprawia, że żółć podchodzi mi do gardła.

Muszę jakoś dać radę.

Codziennie mam nadzieję, że ten koszmar kiedyś się skończy, ale kiedy dłużej zacznę nad tym myśleć to jest to nie do osiągnięcia i robię się coraz głupsza.

Za niedługo chyba oszaleję.

Do tej pory się zastanawiam jakim cudem wytrzymałam z tym człowiekiem prawie 5 lat.

W sumie może i wytrzymałam ale skutki tego są tragiczne.

Dłużej się nie wkurwiając zaczęłam się zbierać. Ubrałam na siebie długi płaszcz i szalik, a następnie zabrałam torbę i zaczęłam kierować się do wyjścia z mojego gabinetu. Zamknęłam go i niedługo po tym jechałam już windą na podziemny parking.

Moja głowa pęka, ponieważ od ostatniego czasu mam kolejne problemy ze snem i nawet tabletki, które przepisał mi psychiatra nie pomagają.

Kilka minut i byłam już w samochodzie. Oparłam głowę o zagłówek i głośno odetchnęłam, chcąc poczuć chociaż chwilową ulgę.

Po kilku chwilach zaczęłam już jechać i na szczęście nie wpierdzieliłam się w żadne korki.

Po jakiś 20 minutach parkowałam pod apartamentem i na parkingu nie widzę samochodu Gavina co bardzo mnie cieszy, ale mam przeczucia, że znowu może ruchać się z sekretarkami.

Życie.

Wyszłam z auta wcześniej, zabierając moją torbę i ruszyłam do budynku.

Kiedy byłam już przed drzwiami do mieszkania to zaczęłam się obawiać, że szatyn tam jest. Przecież to nienormalne aby bać się wracać do swojego miejsca zamieszkania przez jakiegoś pojebanego chłopa, z którym jesteście razem przez swojego psychicznego ojca.

W skrócie tak wygląda moje życie.

Otworzyłam drzwi i zastałam zgaszone światło i ciszę.

Chyba wygrałam tym momencie.

Powiesiłam płaszcz, zdjęłam szpilki i szalik, a następnie ruszyłam do łazienki aby od razu wziąć prysznic i przebrać się w wygodne ciuchy. Wybrałam czystą bieliznę i ubrania, a następnie ruszyłam do łazienki aby chwilę po tym stanąć pod strumieniem gorącej wody, która mnie wręcz parzy. Nasmarowałam ciało drogim żelem waniliowym, który pachnie jak raj i chwilę po tym go zmyłam. Postałam tak jeszcze chwilę, a potem już wycierałam ciało ręcznikiem i wmasowałam w nie balsam. Umyłam twarz i następnie się ubrałam. Posprzątałam po sobie i wyszłam z łazienki.

Jest kilka minut po 16 i nie mam pojęcia co robić.
Jestem strasznie zmęczona, ale nie wiem czy dam radę zasnąć.

Jednak postanowiłam zrobić sobie kawę i nie iść spać. W tym celu ruszyłam do kuchni, w której włączyłam ekspres i podstawiłam pod niego kubek. Po jakiejś minucie mój napój był już gotowy i ruszyłam z nim do salonu. Usiadłam na kanapie i przykryłam się puchatym kocykiem, włączyłam telewizor i spróbowałam się zrelaksować.

Lost happinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz