VIII: 'Szał uniesień'

51 16 6
                                    

— Jeszcze ciebie tu kurwa brakowało. — powiedziałem do niej, chwytając ją za rękę,  przyciągnąłem ją do siebie, po czym zamknąłem drzwi,  i lekko przytrzasnąłem ją do nich.

— Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś chora? Chciałaś mnie zabić? Dlaczego nasłałaś na mnie tych dwóch pojebów? Co ty w ogóle robisz? Jeżeli chcesz swoje sto tysięcy, to bez problemu mogę ci oddać, naprawdę nie mają one dla mnie żadnego znaczenia, tylko proszę cię, odpierdol się od mojego życia. Wylali mnie dziś z roboty i zaatakowało mnie jakichś dwóch pojebów. A ty przychodzisz tutaj jak gdyby nigdy nic... Co ty tu w ogóle robisz? — wyrzuciłem praktycznie wszytko z siebie, zdenerwowany.

Kobieta spojrzała na mnie i nie bardzo wiedziała, co powiedzieć.

— Przyszłam do ciebie, bo mówiłeś mi, gdzie mieszkasz, wtedy w barze nie pamiętasz. — powiedziała mi.

Wtedy już nie kryłem zdenerwowania. 

— Kobieto, czy ty słyszysz co ja przed sekundą do ciebie powiedziałem? Wyjebali mnie z roboty, jakichś dwóch porywaczy chciało mnie wywieźć z miasteczka i potem najprawdopodobniej zabić, a ty tu teraz przychodzisz mówisz mi, że gadałem z tobą w barze i podałem ci swój adres zamieszkania. Zajebiście, cieszę się, naprawdę, super, wspaniale, ale aktualnie, sorry, ale mam ważniejsze sprawy niż kurwa mój adres. — odpowiedziałem jej nakręcając się.

— Ała, kurwa! — powiedziałem głośno, odszedłem od kobiety i zwróciłem się w stronę kanapy.

 Chyba z tego zdenerwowania wszystkie te rany zaczęły mnie znowu napieprzać. Usiadłem sobie i popatrzyłem na nią. Kobieta stała i nie wiedziała, co ma powiedzieć. Chyba trochę za mocno na nią nakrzyczałem. Wziąłem woreczek lodu z podłogi i znowu zacząłem okładać siniaki. Kobieta patrzyła przez chwilę w nicość, po czym powiedziała:

— Przepraszam, ale czy mógłbyś powtórzyć. Co ci się stało? 

Roześmiałem się głośno i nie odpowiedziałem na jej pytanie. Uważałem, że było tak idiotyczne pytanie, że nie chciałem się już więcej razy powtarzać. Nie wiem, czy gadam ze ścianą, czy z człowiekiem, ale odnoszę wrażenie, że chyba kurwa ze ścianą. Nie powiem, lekko mnie zirytowała ta kobieta swoją obecnością. Albo nie wiem może te rany i to wszytko co się stało wpływa na jej odbiór.  

W pewnym momencie ruszyła w moją stronę.

— Co ty robisz? — powiedziałem do niej, lekko poddenerwowany.

— No, chcę zobaczyć, co ci się stało. — powiedziała do mnie.

— Nie, nie musisz, dziękuję, sam sobie poradzę. — odparłem jej.

To popatrzyła na mnie, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Widziała, że jestem zdenerwowany, a dodatkowo chyba zrozumiała, że nie za bardzo mam ochotę na rozmowę z nią. Mimo tego nadal szła w moją stronę.

— Nie no, pomogę ci. — powiedziała do mnie.

Popatrzyłem na nią i miałem ochotę odpowiedzieć w chamski sposób, ale zamast tego powiedziałem:

— A rób co chcesz. 

Ja starałem się co jakiś czas patrzeć na obraz, który namalowała moja mama. Chciałem naprawdę za wszelką cenę się uspokoić. Nic więcej, mnie już nie obchodzi.

Kobieta spojrzała na mnie dokładnie i powiedziała:

— Zaraz będę, muszę tylko zejść do samochodu.

Wyszła z mojego mieszkania, a po trzech minutach była już z apteczką. 

— A po co ci ta apteczka? — powiedziałem, nie rozumiejąc do końca jej zachowania.

Sztukmistrz (ZAKOŃCZONE+16)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz