XLVI: Biznes is biznes

9 4 0
                                    

 Co tu dużo mówić, wyeliminowałem wszystkich z rynku. Jedyny, kto został, to tak naprawdę Rob. Ale on zajmuje się czymś zupełnie innym, a obrazów i tak nikt nie robił. Cieszę się, bo w końcu będę mógł masowo produkować obrazy. Ludzi, którzy kradną obrazy, teraz będzie dużo, bo pewnie niektórzy robili to dla Ernesta albo dla jakiegoś zleceniodawcy. Konkurencja będzie spora, co oznacza jedno: każdy będzie chciał coś zarobić, więc ceny za kradzież obrazów będą znacznie niższe. A to oznacza tylko jedno – większy przychód dla mnie, bo taniej wynajmę złodziei, a sprzedam za tyle, ile zechcę.

Nie powiem, minęło już trochę czasu od chwili, kiedy zabiliśmy Ernesta i tego całego ochroniarza Emily, ale uważam, że to akurat mniej ważne. Szczerze mówiąc, życie tej kobiety niewiele mnie interesuje, więc na razie nie będziemy się na niej skupiać. Jak to się mówi, show must go on. W międzyczasie udało mi się podrobić kilka obrazów. Powiem wam szczerze, mam ich, tych kopii, bodajże pięć czy sześć, więc uważam, że jest naprawdę nieźle, a nawet bardzo dobrze.

Co mogę powiedzieć? Przydałoby się to komuś sprzedać, ale komu? Muszę znaleźć jakichś kupców, prawda? Przypomniało mi się, że mam przecież numer telefonu do jednego kupca, który wcześniej się ze mną kontaktował. To dobry pomysł, żeby do niego zadzwonić. W sumie mogę też pojechać do mojej starej pracy i tam spróbować sprzedać jeden obraz. To też jest plan. Ale najpierw, może zadzwonię do tego gościa, do którego mam numer.

— Siema stary — przywitałem się.

— Siema — odpowiedział mi. — Co tam?

— Mam cztery obrazy na sprzedaż, razem z kartami autentyczności. Jeśli chcesz kupić, możesz to zrobić u mnie — powiedziałem.

— A jakie to obrazy?

— "Słoneczniki", "Krzyk", "Dziewczyna z perłą" i "Gwiaździsta noc". Chcesz kupić? — zapytałem.

— Mogę coś pomyśleć. Zależy też, za ile chcesz je sprzedać — powiedział do mnie.

— Powiedzmy, że dla ciebie każdy obraz pójdzie za tyle samo. Sprzedam ci każdy za milion. Jeden z nich jest wart dużo więcej, ale mniejsza o to. Powiedzmy, że za cztery miliony masz cztery obrazy — odparłem.

— Wiesz, co, muszę się zastanowić, ale oddzwonię do ciebie później — powiedział.

— Jasne, zastanawiaj się, ile chcesz. Jak coś, to dzwoń — odpowiedziałem.

— Dobra — odparł, po czym się rozłączył.. 

Jeśli zastanawiacie się, ile kosztują te obrazy, to szczerze mówiąc, nie kosztują aż tak dużo. Najdroższy jest wart prawie dwa miliony, a te trzy pozostałe to praktycznie grosze. Więc cztery miliony to i tak bardzo dobra cena, a zysk będzie wyśmienity. Nie ma co się zastanawiać, będę brał tyle, ile będą dawać. Biznes to biznes.

Nie wiem, czy wam mówiłem, ale na dobre zamieszkaliśmy w tym mieszkaniu, gdzie robimy te obrazy. Mamy małą sypialnię, a na jedzenie chodzimy gdziekolwiek, byle tylko nie jeść w domu. Może jeszcze jakoś wpłynęłoby to na jakość obrazów, więc wolimy jeść na mieście. Czy to dobre, czy złe? Szczerze, nie mnie to oceniać, ale uważam, że to dobre

— Jak tam? — zapytała się mnie Ashley, kiedy przestałem rozmawiać i wszedłem do pokoju, gdzie powstawały obrazy.

— Zajebiście. Zaproponowałem takiemu ziomkowi te cztery obrazy za cztery miliony. Powiedział, że musi się zastanowić, ale chyba się zgodzi — powiedziałem do niej.

Sztukmistrz (ZAKOŃCZONE+16)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz