XIV: Nić Ariadny

33 14 0
                                    

Pogadałem z gościem jakieś dwie godziny, ale wypiłem tylko jednego drinka, więc byłem praktycznie trzeźwy. W pewnym momencie, gdy już trochę się poznaliśmy, zapytałem go, zaciekawiony: 

— Jak się nazywasz? 

— Możesz mi mówić Rob.— odpowiedział mi. 

— Spoko, Rob, wydajesz się być fajnym kolesiem.— powiedziałem do niego. 

— Ty też wydajesz się spoko i mam wrażenie, że nie pierdzisz kłamstw. W naszym środowisku prawda jest naprawdę, towarem deficytowym. Po chuj ci pieniądze... no, po co, kiedy ludzie, którzy cię otaczają, to zwykłe hieny, a wszystko robi się tylko dla zysku? — powiedział mi. 

W tym momencie poczułem, że muszę go poznać znacznie bardziej. Zdawał mi się strasznie interesujący, a poza tym byłem ciekawy czym jest to środowisko. 

 — Możesz powiedzieć coś więcej, kim jesteś w ogóle i jak znalazłeś się u Emily, w domu jej wujka?

— Długa historia, ogólnie to znam ją dość dobrze, pewnie dlatego, że kiedyś byliśmy razem, ale ostatecznie poróżniły nas interesy, tak to nazwijmy. Jeśli ona ci jeszcze nie mówiła, co robi i jak zarabia na to wszystko, to ma swoich ludzi, dla których wykonuje... nazwijmy to zlecenia. Jeżeli ktoś każe jej ukraść obraz, to po prostu go ukradnie albo zabije, żeby go zdobyć. Wszystkie pieniądze dostaje z góry, jej jedynym celem jest wykonanie zadania, nieważne, ile środków zmarnuje, ma być zrobione i koniec. Jeżeli ma zrobić wjazd na pole marihuany albo laboratorium z kokainą, to to robi, zabijając wszystkich po kolei. Ma swoich ludzi, opłaca ich bardzo dobrze, jest ich chyba z dwudziestu albo nawet więcej. Jeśli nie ma wystarczającej liczby ludzi, to po prostu wynajmuje sobie kogoś na daną okazję, płaci mu i tyle. Przynajmniej kiedyś tak robiła i miała tyle osób, tak było, jak z nią byłem, czyli jakieś trzy lata temu. Wiele mogło się od tamtego czasu zmienić, ale na pewno ewidentnie jej się powodzi, więc obstawiam, że tamci ludzie płacą jej w chuj. — opowiedział mi.

Okej, zaczynam rozumieć całą tę sytuację. 

— To teraz mam pytanie... a ty kim jesteś? 

— Ja nie mam nikogo nad sobą, pracuję na swoim. Nie budowałem tego miasta, ale przyłożyłem się do tego wszystkiego. Wiesz, mam na myśli to, że jest to jedno z bardziej dochodowych miast w tym regionie, nie będę skromny, ale to w dużej mierze moja zasługa. Mam różne kontakty tu i tam, ogólnie zajmuję się ciemną stroną tego jakże pięknego miasta. Ogólnie moje główne działki to laboratoria z kokainą i metamfetaminą. Inne rzeczy mnie nie interesują. Marihuaną się nie zajmuję, bo uważam, że jest na niej za mały zysk, poza tym nie lubię tego gówna, uważam, że jest zupełnie bez sensu. Nie uzależnia tak jak inne narkotyki a dla mnie liczy się to żeby mieć stały dopływ gotówki. Może i można by było zgarnąć na tym jakieś fajne pieniądze, ale tu, w tym mieście, konkurencja jest za duża. Inne rzeczy kontroluję praktycznie sam, mam masę swoich ludzi, którzy robią, sprzedają i chronią laboratoriów.  Znam wielu ludzi z policji więc ona jest mi w żaden sposób niestraszna. Nie zatrudniam ich osobiście, ale bardzo często pomagałem im dostać się na takie stanowiska, na jakie są teraz w policji. Przez policję jestem kryty a dodatkowo jestem kryty przez własnych ludzi. Jedyny minus jest taki, że nie za bardzo mogę ruszyć się z tego miasta, bo pewne czynniki mi na to nie pozwalają. Chciałem się ruszyć, ponieważ czasami pojawia się zastój, i czasami muszę szukać kogoś, kto mógłby to eksportować do innych miast. Ale wtedy potrąca on jakiś popieprzenie wielki procent od tego więc wolałbym to robić sam. Zyski są duże, ale zawsze mogły być większe. Ten klub, w którym teraz siedzimy, jest mój. Ogólnie, nie kupiłem go, tylko poprzedni właściciel był uzależniony od heroiny, którą produkuję. No i cóż, wpadł w kurewskie długi przez tę heroinę, stwierdził, że sprzeda klub. Wtedy wyglądał on raczej jak jakaś melina. Ale ja powiedziałem, że nie chcę kasy od niego za to wszytko co dostał tylko chce, żeby dał mi ten klub. Dostałem go od niego i zacząłem ogólny remont. Teraz wygląda to tak, jak wygląda uważam, że wygląda bardzo dobrze. Chodź tyle, kasy co wpieprzyłem w ten klub to szkoda gadać. Ale ostatecznie i tak jest to dobre źródło dochodu, a dodatkowo można powiedzieć, że jest to taka trochę pralnia pieniędzy. — powiedział do mnie.

Sztukmistrz (ZAKOŃCZONE+16)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz