XXXV: 'Stonehenge'

13 6 0
                                    

Kiedy tylko Rob zaczął rozmowę z mężczyzną, zacząłem przysłuchiwać mu się bardzo uważnie. 

 — Wiesz co, powiem ci tak, miałem zupełnie inne plany, ale Emily zupełnie mi je pokrzyżowała. Powiem ci szczerze, że wiesz co, jednak idę na ten deal. Tak, to miasto jest moje, tamto jest twoje i nie napadamy na siebie jak debile. Co więcej, pomagamy sobie jak trzeba. Jak jeden będzie chciał pomocy, to drugi pomoże. Problem jest taki, że kobieta, o której ci mówiłem, dogadała się z Ernestem i, no kurwa, mamy trochę problem. I tak pali mi się pod dupą i dzwonie, ale uważam, że najlepiej jak się jest z kimś pokłóconym to zrobić razem jakiś biznes. I się dzięki niemu pogodzić. Ten Ernest to jest pierdolony psychopata i myślę, że w tym wypadku nie można się z nim zbytnio pieprzyć. Tylko grać twardo i stanowczo wiesz bez większego pierdolenia. Poza tym oni jak się tego dowiedzą, że my wiemy to tez się nie będą pierdolić. — powiedział do gościa przez telefon.

Słuchałem tego wszystkiego. Co ciekawe, zdawało mi się, że kurwa, głos tego gościa skądś kojarzę. Tylko powiem wam szczerze, nie miałem pojęcia skąd go znam, ale byłem w stu procentach pewien, że gdzieś go już w życiu słyszałem. Mimo wszystko nie pieprzyłem się i kiedy przestali gadać, zapytałem go od razu,

— Co tu się w ogóle odpierdala?

 Widziałem po nim, że jest zdenerwowany, ale mimo wszystko odpowiedział:

— Wiesz, co, trochę mi się nie chce mówić na ten temat, ale ogólnie sprawa jest dosyć trudna. Ta kobieta, Emily, gada z dwoma typami. Nie wiem, czy ich znasz, ale są ludzie, no wiem, że ich znasz. Ale chodzi mi o to bardziej, że nie wiem, czy wiesz, kim jest Ernest. Czy wiesz, kim on jest? Ogólnie wiesz, ten gość jest strasznie pojebany. Gości, którzy dla niego pracują chyba dobiera na podstawie tego jak oni też są jebnięci. Ogólnie gościu nie ma żadnego normalnego pracownika: jakbym miał ci powiedzieć to jego ekipa składa się z gwałcicieli, ludzi po wyrokach za zabójstwa no kurwa totalne pojeby. Mógłbym o nim długo opowiadać, ale długo o, ale uwierz mi, nie warto. Gościowi się po prostu nie ufa taki z taki typ człowieka. Dobra trzeba się go po prostu kurwa pozbyć. — powiedział do mnie.

— Niestety, widzę, że będę musiał złamać swój zakaz i po prostu będziemy musieli go zabić.— powiedział do mnie Rob.

 — Z drugiej strony a jakby go nie zbijać tylko zostawić. Ale kurwa wtedy lecieć na dwa fronty, czyli z jednej strony ten zleceniodawca a z drugiej strony Ernest. To mi się kurwa nie widzi powiem szczerze.  — dodał po chwili.

— A kurwa, ale mi wpadł plan do łba słuchaj 

— A co jakbyśmy zrobili czy tam jak to się mówi wiesz dwie pieczenie na jednym ogniu. Wtedy kiedy będziesz z tym gościem w muzeum na tych obrazach. Ale kurwa nie no nie on jest za głupi na obrazy w sensie mam na myśli Ernesta. Dobra najpierw zajmiemy się jednym, a potem zajmiemy się drugim, no tak będzie najlepiej. Tak mi się zdaje. — mówił dalej. 

— No w sumie dobrze gadasz — powiedziałem do niego.

— Dobra kurwa za dużo myślenia i nerwów to, co napijemy się?—zapytał mnie. 

— Pić mi się nie chce — powiedziałem do niego. — Ale whisky i jakieś dobre cygaro, bardzo chętnie.

On poszedł po cygaro wyjął i usiadł. Pogadaliśmy sobie o wszystkim i o niczym wiecie takie tam kurwa męskie rozmowy. O obrazach mu nie mówię, bo jeszcze będzie chciał z nich jakiś precent czy coś. A mi to nie potrzebne biznes is biznes, a to jest coś mojego więc no, mimo że jest okej to niech się nie wpierdala w mój pomysł. Nikomu w ogóle nie będę o tym mówił, bo po co.

Co jakiś czas tylko zerkaliśmy na kamery i patrzyliśmy co się dalej tam dzieje. Kobieta rozmawiała z nimi zajebiście długo. Aż zdziwiłem się, że ona umie tyle gadać i jest taka rozgadana. Nie wiem tylko jednego jak zareaguje, jak ją spotkam i przypomni mi się ta sytuacja. Gadaliśmy jeszcze długo, oj długo w pewnym momencie powiedziałem do niego: 

— Wiesz co, ja zawijam, Rob 

— Dobra, nie ma problemu — on powiedział mi. — Ja tu se posiedzę i popatrzę na kamery. 

— Spoko miłego oglądania — powiedziałem do niego.

Wyszedłem od niego i przechodząc przez klub wpadłem na Emily. Kurwa mać tego mi brakowało nie no super. Dobra spokojnie uspokój się i zachowaj zimną krew pomyślałem sobie. 

— Co ty tu robisz? — zapytała się mnie. 

— A, idę się zabawić — powiedziałem do niej.

— A czemu akurat w tym klubie? — zapytała mnie. No i po co dopytujesz ku

— Szczerze? Nie wiem, jakoś tak, no wiesz, ten klub wydaje mi się jednym z najfajniejszy. Poza tym... no właśnie, poza tym. No mam tu swoja ulubioną prostytutkę. — powiedziałem do niej wymyślając totalnie. 

Emilia patrzyła na mnie oburzona.

— Szczerze tego się po tobie nie spodziewałam. Ach ci dzisiejsi faceci — powiedziała, po czym poszła dalej.

Jakoś to uratowałem. Wiem, że nie była to najlepsza wymówka, ale czego się nie robi, żeby przeżyć i żeby ktoś inny nie odkrył prawdy. No dobra, prawda jest taka, że wymówka była chujowa dosłownie i w przenośni, ale cóż Wydaje mi się, że czasami w życiu wymyślałem naprawdę dużo gorsze rzeczy niż to. Poza tym nigdy nie poszedłem do prostytutki a chyba się liczą czyny bardziej niż słowa. Tak czy nie? Chociaż oczywiście wiem, że istnieją i może kiedyś w życiu będę z nich korzystał. Mimo wszystko zdaje mi się, że nie ale wiecie nigdy nie mówcie nigdy i takie tam. 

Wyszedłem z klubu i poszedłem do samochodu. Wsiadłem, lekko zatroskany, i pomyślałem, że pojadę mimo wszystko do Ashley. Wiecie, jakoś tak czuję, że jeszcze źle się czuje, i wypadałoby trochę jej pomóc. Dodatkowo ma to coś w sobie. Nic więcej nie umiem powiedzieć. Tak też pojechałem do niej i za jakieś dwadzieścia minut byłem u niej. Wszedłem do domu i zobaczyłem, ją jak spała. Nie będę jej budził, pomyślałem sobie. Zostanę u niej i się prześpię. Jakby potrzebowała mojej pomocy w nocy, to wiecie będę na miejscu. Może będzie musiała zwymiotować czy coś takiego, chociaż wiem, że sama też sobie dałaby radę. Ale no, chcę pomóc. Co mam poradzić?

Dobra, ale zanim pójdę spać, to papieros. Przysięgam wam, po tym papierosie będzie koniec dnia, naprawdę. Wyszedłem na balkon i odpaliłem papierosa. Nie wiem, czy też tak macie, ale ja mam coś takiego, że lubię palić i patrzeć w gwiazdy. Nie wiem czemu, ale zajebiście mnie to relaksuje. Po prostu stoję, patrzę i palę. Nic więcej. Nic nie potrafi mnie wtedy wyprowadzić z równowagi. W życiu na co dzień bardzo często robimy więcej niż trzy rzeczy na raz, albo nasza głowa jest zajęta czymś więcej. Moment z papierosem to jest właśnie taki moment, kiedy mogę się zrelaksować i poczuć te trzy proste, jakże banalne, a dla niektórych nawet idiotyczne rzeczy.

Tak jak mówiłem, skończyłem papierosa i skończyłem też rozdział.

Sztukmistrz (ZAKOŃCZONE+16)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz