XXVII: Swojskie rozwiązanie problemu

12 7 0
                                    

Nagle usłyszałem strzały. Nie widziałem skąd one były, więc wskoczyłem pod stół z Ashley. W pewnym momencie zorientowałem się, że strzały padają przy stoliku, gdzie siedział tych pięciu ochroniarzy. W pewnym momencie wszystko ucichło. Wstałem, zaraz po tym wstała kobieta,  zobaczyłem, czy coś się jeszcze dzieje. Na szczęście nikogo dookoła nie było. Nie wiedziałem, co mam zrobić. W pewnym momencie zobaczyłem pięciu ochroniarzy, a tak naprawdę jedyne co zobaczyłem to strasznie dużo krwi, każdy z nich zaczął się powoli wykrwawiać. W pewnym momencie podbiegła do nich ochrona klubu i zaczęła pakować ciała na zaplecze. Biec na zaplecze nie to bez sensu, wziąłem kobietę za rękę i pobiegłem w stronę wyjścia. 

— Co teraz robimy? — zapytała się mnie. 

— Szczerze? To na pewno tam nie wracamy — nie wiem czemu zebrało mi się na żart. 

— Nie no będzie dobrze — powiedziałem do niej. — Naprawdę, nie denerwuj się.

Popatrzyłem jej głęboko w oczy i widziałem po niej, że jest strasznie zdenerwowana i zdezorientowana. Nie chciałem, żeby denerwowała więc trzeba ją stąd zabrać. 

— Spokojnie, będzie dobrze — powtórzyłem się. 

— Naprawdę chciałabym ci wierzyć, że będzie dobrze — powiedziałem do niej.

— Dobra, wiesz co, mam pomysł może po prostu pojedziemy do mnie? — zapytałem się jej. 

— Tak — odpowiedziała mi krótko kobieta, po czym zaczęła przytakiwać mi głową.  

Wsiadłem z nią do samochodu i pojechaliśmy do mnie. W trakcie jazdy nagle dostałem wiadomość. Nie chciałem jej czytać, więc powiedziałem:

— Ashley, możesz przeczytać, co do mnie napisał? — zapytałem. 

— Jasne, nie ma problemu — odpowiedziała, po czym wzięła mój telefon. — Rob do ciebie pisze, że problem z tymi pięcioma typami jest załatwiony. Kim jest tych pięciu gości? — zapytała mnie od razu.

— Ogólnie akcja jest taka, że ostatnio byłem u takiego zleceniodawcy, tej kobiety, o której ci mówiłem. Było tam właśnie takich pięciu ochroniarzy, którzy chronili tego gościa. Gdy zobaczyłem ich w klubie pomyślałem, że chcą zrobić zamach na Roba. Więc napisałem do niego wiadomość, że u niego w klubie jest takich pięciu gości. Najciekawsze jest to, że ja jestem gościem, który ma się z nim dogadać albo go zabić — wyjaśniłem.

Kobieta popatrzyła na mnie z lekkim niedowierzaniem.

— Naprawdę? Ty? Zabić kogoś albo się z nim utargować? Aż tak dobrze gadasz? — zapytała.

— A nie widziałaś moich umiejętności mówienia? — odpowiedziałem, po czym puściłem jej oczko.

Lekko się zarumieniła i powiedziała:

— Nie, no dobra, w sumie masz rację. Są całkiem niezłe.

Nastała chwila ciszy, ale w pewnym momencie ona ją przerwała:

— A czy ty spałeś z tą kobietą?

— Nie, nie spaliśmy. Całowaliśmy się, ale sexu nie było. — odpowiedziałem.

— Rozumiem — odpowiedziała. — Nie, no kurwa, Volter, przepraszam, ale ja nie umiem być na ciebie zła — powiedziała do mnie.

Po tym jak mi to powiedziała poczekałem chwilę, po czym pocałowałem ją w usta.

— Ja też na ciebie nie potrafię być zły i naprawdę bardzo źle mi, z tym że musiałaś to wszystko zobaczyć. Nie chciałem, żebyś to widziała, ale niestety tak już się wydarzyło. Naprawdę nie wiem, jak mi wybaczysz — powiedziałem do niej.

Sztukmistrz (ZAKOŃCZONE+16)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz