Klara: rozdział 1 - Wiadomość

180 26 74
                                    

Na jednym z wielu blokowisk Białegostoku, w jednym z wielu trzypokojowych mieszkań, zadzwonił telefon. Kobieta o gęstych kasztanowych włosach i średniej budowie ciała ściszyła telewizor i wstała, żeby go odebrać. Pozornie zwykła sytuacja, ale w jej życiu to połączenie miało wiele zmienić. Podniosła słuchawkę i usłyszała zdanie, na które czekała od wielu lat:

– Klara, twój ojciec nie żyje.

Dzwoniła Maria, jej dawna przyjaciółka z dzieciństwa, która obecnie pracowała jako pielęgniarka w szpitalu w Polanicy-Zdroju i była naocznym świadkiem zaniku życia w ciele ojca Klary. Kobieta poczuła, że z jej ramion spada niezwykły ciężar i nawet nie zastanowiła się, skąd pielęgniarka miała jej numer telefonu. Od wielu lat nie utrzymywała kontaktu z nikim z rodzinnych stron i tak było lepiej. Nikt nie zadawał pytań, więc i odpowiedzi nie musiała udzielać.

– Kiedy? – padło tylko jedno słowo z ust Klary.

– Dziś rano – odpowiedziała Maria. – Klara, ktoś go musi pochować. Zrobisz to?

Maria dobrze wiedziała, że ojciec wyrzekł się córki przed laty, ale mimo to miała zatroskany ton głosu tak, jakby miało to rozmiękczyć zatwardziałe serca.

– Zrobię – powiedziała kobieta i wcisnęła czerwony przycisk na telefonie. Nie czuła potrzeby kontynuowania rozmowy. Wszystko, co miało być powiedziane, zostało już powiedziane. Informacja została przekazana.

Klara odwróciła się w stronę swojego męża i zobaczyła u niego zmartwioną minę. Nie planowała pokazywać po sobie emocji, ale on i tak je zobaczył. Za dobrze ją znał, by ich nie dostrzec.

– Co się stało, kochanie?

– Mój ojciec nie żyje – odpowiedziała, wciąż nie mogąc wyjść z szoku, jaki ją ogarnął i nie potrafiła ani pozbyć się go, ani zignorować.

– Och, Klara. Tak mi przykro.

Jej mąż wstał z wersalki, żeby ją przytulić i pocieszyć, ale ona tego nie potrzebowała, dlatego wyciągnęła rękę w jego kierunku, żeby go powstrzymać przed krępującą sytuacją.

– Tadek, to zbędne. W tej sytuacji wolałabym napić się dużą lampkę wina. Może tego, które trzymamy na specjalne okazje? Masz ochotę? – zaproponowała, ale tak naprawdę było jej obojętne, czy ktoś będzie pił razem z nią.

– Klara, to wino nie jest do picia ot, tak. Jest dopiero jedenasta rano. Niedawno wróciliśmy z kościoła. Nie uważasz, że...

– Nie uważam – przerwała mu i fuknęła. Była dorosła i naprawdę nie potrzebowała od niego wykładów. Nie rozumiał, że właśnie świętuje i dokładnie to wino było do tego najodpowiedniejsze, a godzina nie miała dla niej żadnego znaczenia.

Wyminęła Tadeusza i sięgnęła z barku butelkę czerwonego Bordeaux i tylko jedną lampkę. Otworzyła trunek, nalała go sobie do połowy, po czym rozsiadła się wygodnie na wersalce. Zaczęła popijać powoli, delektując się smakiem wina. Mąż przysiadł się z boku, kompletnie nie rozumiejąc jej zachowania. Jedyne co zrobił, to pogłośnił ponownie telewizor i oglądał dalej film familijny na Polsacie.

*

Na czarnym tle pojawiły się białe napisy końcowe, a butelka była opróżniona w jednej czwartej, gdy z ust Klary wydobyło się pojedyncze parsknięcie. Tadeusz spojrzał zaskoczony i to sprawiło, że ponownie parsknęła. Przysłoniła usta, jakby chciała się powstrzymać, ale tak naprawdę to nie miała takiego zamiaru. Czuła się niesamowicie wolna i to dawało jej ogromną radość, która sprawiła, że nie wytrzymała i wraz z kolejnym parsknięciem z gardła wydostał się głośny śmiech.

Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz