Daniela: rozdział 38 - Piotr - zaginiony przyjaciel

30 10 22
                                    

– Mam złe przeczucie – powiedział Piotr, obserwując, jak Klara wchodzi do domu.

– Dlaczego? – zapytała Daniela, przyglądając się swojemu dawnemu przyjacielowi i nie mogła pojąć, jak to się stało, że siedzi teraz obok niej, a ona ma wrażenie, że nigdy się nie rozstali.

– Nie wiem – odpowiedział, odpalając silnik. – Może jestem przewrażliwiony. Po prostu ten jej mąż wydaje się agresywnym tchórzem. Zupełnie jak pierwszy mąż mojej trzeciej żony.

– Piotrek – zwróciła się do niego dość frywolnie. – Ile ty miałeś żon?

Spojrzał na nią kątem oka w pięknym czekoladowym kolorze. Wciąż miał ten sam ogień w spojrzeniu, jakby wciąż miał siedemnaście lat. Uśmiechnął się lekko i rozbawiony powiedział:

– Trzy. Tylko trzy.

Podjechali pod jej dom, a Piotrek zaparkował na chodniku, bo nie miała wjazdu na swoje podwórko i wspólnie wysiedli z samochodu. Rozejrzał się i zmarszczył brwi, co nie było dobrym znakiem.

– Mogę cię, o coś zapytać?

– Pytaj – odpowiedziała na pozór pewna siebie, bo nawet jeśli jej dom nie był szczególnie reprezentatywny, to był on jej i z tego była dumna. Przynajmniej tak chciała myśleć. Otworzyła furtkę na oścież i ruszyła kamiennymi schodkami w stronę odrapanych z farby drzwi.

– Skoro ty i ojciec Marka byliście ze sobą, to dlaczego ty mieszkasz tu, a jego dom jest tam?

Daniela dobrze wiedziała, co dokładnie ma Piotr na myśli. Dom, a właściwie rezydencja Kasprzaka, była budynkiem mówiącym dużo o majętności właściciela. Duża, z kamienną fasadą i przestronnym drewnianym gankiem, a dookoła otoczony sporym terenem. Jej dom był jednym z wielu stojących przy ulicy. Do tego bardziej przypominał wiejską chałupę. Elewacja w opłakanym stanie, okna i drzwi dawno należało wymienić, a metalowa furtka skrzypiała z każdym podmuchem wiatru.

– Nigdy nie byłam w związku z Marka ojcem – odpowiedziała, próbując ukryć poczucie wstydu. – On miał żonę.

– A ty byłaś...? – Stanął niepewnie w wejściowej bramce.

– Jego kochanką – powiedziała, otwierając drzwi, bo nie chciała spojrzeć mu w twarz, ale mimo wszystko odwróciła się, by zmierzyć się z jego osądem. – Zawiedziony?

Wszedł na podwórko i zamknął za sobą furtkę. Potrzebował chwili, aby szczerze odpowiedzieć na zadane pytanie.

– Nie jestem zawiedziony. Po prostu się po tobie tego nie spodziewałem.

– A czego się po mnie spodziewałeś?

– Że założysz przykładną rodzinę. Taką jak w amerykańskich filmach. – Zaśmiał się, próbując przykryć żartem to, że dokładnie w ten sposób myślał.

– Może. – Uśmiechnęła się. – Z odpowiednim mężczyzną by to tak właśnie wyglądało, ale Edward nigdy nie był spełnieniem moich marzeń. On po prostu był we mnie zakochany.

– A ty nie byłaś zakochana w nim? – zapytał, przekraczając próg jej domu i mając coraz bardziej zdezorientowany wyraz twarzy, bo zewnętrzna część domu mówiła dużo o jego wnętrzu.

– Byłam – nie unikała odpowiedzi. – Zrobię kawy, a ty się rozgość w salonie – powiedziała, sięgając do szafki kuchennej. – Kochałam w nim to, że był we mnie, tak bardzo zakochany. W pewien sposób miałam nad nim władzę, to ja decydowałam, kiedy się spotkać, a kiedy nie. Było to dla mnie dobre. Jest to dobre dla każdej kobiety, która boi się zostać powtórnie zraniona.

Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz