Marek: rozdział 7 - Lato 95, czyli pięć dni, które zmieniły życie Marka (cz.1)

83 12 112
                                    

Dzień 1. Środa.

– Baw się dobrze synku – powiedziała do Marka matka, kiedy zapinał plecak na zamek i przewiązywał swoją granatową bluzę w pasie. Rozczochrała jego gęste włosy na czubku głowy i oparła dłoń na ściętej na krótko części potylicznej. – Kocham cię, więc uważaj na siebie.

Uśmiechnął się do niej i pocałował ją w czoło, po czym przeczesał włosy ręką, żeby grzywka nie opadała mu na oczy. Górował nad nią. Już od kilku lat był wyższy o pół głowy od kobiety, która go urodziła. Nie przeszkadzało jej to jednak, by podkreślać, że jest jej małym chłopcem. Lubił to, bo wtedy zapominał, jak bardzo czuł się za nią odpowiedzialny. Mieli tylko siebie, a ona zawsze była krucha. Podatna na innych i słuchała o sobie plotek, które czyniły z nich ludzi o gorszym statusie społecznym. Musiał o nią zadbać tak, jak jego ojciec (kimkolwiek był) o nią nigdy nie dbał.

– Rozładowałem ci towar i musi starczyć ci do poniedziałku, bo na piątek nic nie wziąłem, żebyś nie musiała dźwigać. Zobacz, co ci zejdzie i zamów wszystko na poniedziałek, to ci go przyjmę i rozładuję po pracy.

– Nie musiałeś od razu po powrocie iść do pracy na budowie. Mogłeś mieć całe wakacje dla siebie. W końcu dopiero co skończyłeś szkołę...

– Trafiła się okazja, to poszedłem. Na budowie dobrze płacą, wiesz o tym. Zarobię, to pospłacamy długi w sklepie. Im szybciej, tym lepiej.

– Marek, jesteś moim dzieckiem...

– Nie jestem już takim dzieckiem, mamo! Kto ma o ciebie dbać jak nie ja? – Ponownie pocałował jej czoło, ale tym razem już na pożegnanie. – Trzymaj się, mamo. Wrócę w niedzielę wieczorem, a teraz lecę, bo Patryk sam się nie zabierze ze wszystkim.

Rozłożenie namiotu zajęło im dłużej, niż Marek planował. Poza tym musiał zrobić to praktycznie sam, wysłuchując zachwytów ku czci piersi Pameli Anderson, nad którą rozpływał się Patryk. Byli dopiero kilka godzin na biwaku, a już przyjaciel zaczął go irytować. Marek chciał mieć już wszystko przygotowane. Usiąść z wędką i w końcu odpocząć. Od poniedziałku czekały go nowe obowiązki. Dziesięć godzin pracy na budowie od 6:00 do 16:00, a potem godzina przerwy i od 17:00 do 22:00 miał zastępować matkę w sklepie. Wiedział, że nie będzie mieć przez to życia, ale nie było ich stać, żeby zatrudnić pracownika. Tak miało wyglądać teraz jego życie i właśnie dlatego te pięć dni biwaku chciał spędzić tylko i wyłącznie na wypoczynku.

– Słuchaj, Patryk, wolę Yasmine Bleeth – powiedział w końcu Marek. – Podaj karimaty.

– Co ci się w niej podoba? Oglądasz w ogóle „Słoneczny Patrol"? – zaskoczył się Patryk, bo nie był przyzwyczajony, żeby przyjaciel wypowiadał swoje zdanie na temat kobiet.

– Zdarza mi się obejrzeć czasem któryś odcinek. Nie jestem odcięty od cywilizacji, po prostu mam obowiązki, Patryk.

Marek rozłożył śpiwory i wsadził plecaki do środka namiotu. Jego przyjaciel stał obok i podpierał się jedną nogą o drzewo. Nic nie robił, był zajęty rozmową.

– Nie zrobiłeś paleniska?

– Palenisko to twoja działka – odpowiedział zadowolony, unosząc ręce w geście obronnym. – W czym Yasmine jest ładniejsza od Pameli?

– Nie jest taka sztuczna. Ma ładne usta i oczy. Fajne, gęste, ciemne włosy i naturalne piersi. Po prostu jest ładniejsza...

Układał równy okrąg z kamieni i wyrywał długą trawę, aby uformować miejsce na stos drewna. Miał już serdecznie dość pracy na dzisiaj. Chciał odpocząć.

Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz