Marek: rozdział 9 - Mad Man

46 13 35
                                    

– Kurwa – zaklął pod nosem, gdy tylko przekroczył bramę wjazdową z posesji domu Lucyny i Patryka.

Nie tak wyobrażał sobie to spotkanie. Przede wszystkim nie spodziewał się, że po siedemnastu latach zobaczy kobietę swojego życia i w końcu pozna swoją córkę. Miał jednak nadzieję, że gdy już do tego dojdzie, zrobi na nich dobre wrażenie. Wybuch agresji, jaki przed chwilą zaprezentował, udowadniał, że mu się to nie udało. Dał się sprowokować i o to był na siebie najbardziej wściekły, że pozwolił, by taka tchórzliwa gnida jak Tadeusz, pokonała go i wgniotła w ziemię jak marnego robaka. Na co dzień w pracy brał nieraz udział w poważnych pertraktacjach i to zawsze on był górą. Opanowany, poważny, znający się na swoim fachu. Potrafił postawić na swoim i nigdy przy tym nie tracił kontroli. Teraz tak bardzo mu zależało, by pokazać się w dobrym świetle przed tymi dwiema niesamowitymi istotami, a na jego drodze stanął on. Człowiek, który w jego oczach mu je zabrał. Nawet jeśli zrobił to nieświadomie, nawet jeśli w tamtym momencie było to konieczne, to niesamowicie Marka bolało, że nie potrafił tego docenić. Spędził z Klarą zaledwie kilka dni, ale odkąd poznał jej historię, nigdy nie pozwolił sobie na nazwanie jej „szaloną" nawet w myślach. Nie mógł zrozumieć, jak człowiek, który spędził z nią piętnaście lat, może kierować jej najbardziej bolesne wspomnienia przeciwko niej. Tylko po to, by ją zranić. Tak nie wygląda miłość. Nawet jeśli Klara twierdziła, że z czasem wszystko się zmienia. To nie oznaczało, że z czasem znika szacunek do ukochanej osoby. Ciężko mu było uwierzyć, że w tym małżeństwie istniała miłość. Klara na pewno go potrzebowała w pewnym momencie swojego życia i z wdzięczności z nim została. Być może w jakiś sposób wierzyła, że jest to miłość. Przynajmniej jakaś jej odmiana. Jednak co czuł do niej Tadeusz, skoro odzywał się takim zjadliwym językiem i tyle satysfakcji sprawiało mu zadawanie jej cierpienia? Co sprawiło, że został jej mężem? Jakie on miał z tego korzyści?

Odetchnął ciężko i uświadom sobie, że w oczach ma łzy. Nie pozostało mu nic innego, jak wrócić do domu. Być może kiedy się uspokoi i zbierze w sobie, to uda mu się naprawić to, co przed chwilą spieprzył. Jednak każdy kolejny krok w stronę niewielkiego domku z ogródkiem, w którym mieszkała jego matka, uświadamiał mu, że być może nie będzie miał drugiej szansy. Istniało spore ryzyko, że był to pierwszy i ostatni raz, kiedy zobaczył córkę.

Samanta, jego śliczna dziewczynka. Była taka duża. Stracił tak wiele czasu. Nie minęła nawet godzina, a on zdał sobie sprawę z tego, że już za nią tęskni i pragnie ją ponownie zobaczyć. Usiadł na niewielkiej ławce przy przystanku autobusowym i wyciągnął telefon z kieszeni spodni. Włączył Facebooka i spojrzał na ostatnią dodaną osobę. Sam and Ta. Głupia, dziecięca analogia uniemożliwiła mu znalezienie jej wcześniej. Jej zdjęcie – standardowe profilowe  dla wszystkich nastolatek. Selfie zrobione z góry. Gęste, czarne rzęsy okalały duże, niebieskie oczy. Grube, lokowane, ciemnobrązowe włosy wypełniały większość zdjęcia i przysłaniały dekolt, który niepokojąco wystawał z obcisłego podkoszulka w kolorze wojskowej zieleni. Usta ułożyła w lekkiej dzióbek, jaki miały w zwyczaju nastolatki. Jednak usta miała po matce, a to oznaczało, że dla dorosłego mężczyzny było to zbyt wyzywające. Być może pozostawała tak samo nieświadoma jak jej matka jako nastolatka, a być może tak jak jego matka po prostu lubiła prowokować. W tle miała cytat z filmu Notting Hill: „Nie zapominaj, że jestem zwykłą dziewczyną, która stoi przed chłopcem, prosząc go, żeby ją kochał". Może podobnie jak on była niepoprawną romantyczką i lubiła komedie miłosne. Pamiętał, jak Aisza wpierw śmiała się z niego, a potem przytulała go na pocieszenie, gdy popłakał się, oglądając Pamiętnik podczas jednego z niedzielnych spotkań.

Marek wszedł w folder ze zdjęciami Samanty. Klara miała rację, nie była łatwa i sprawiała nieco kłopotów. Miała kilka zdjęć z miejsc, do których prawdopodobnie nie miały wstępu szesnastolatki oraz z ludźmi, którzy nie sprawiali dobrego wrażenia. Na niektórych trzymała butelkę piwa w ręku. Wiele zdjęć miała z tą samą dziewczyną: krótko ściętą, tlenioną blondynką. Oznaczenie mówiło, że była to Iwona Iwona. Kolejny absurd, chociaż wiedział, że jej przyjaciółka – bo prawdopodobnie nią właśnie była – miała na imię Iwona. Samanta posiadała też jakieś stare zdjęcia z chłopakiem. Całkiem przystojnym, ale miał w sobie coś, co sprawiało, że Marek mu nie ufał i coś w głębi serca nakazywało mu ostrożność, dlatego sprawdził, kim był niejaki Kamil Wolski. Od razu zrozumiał, że nie pomylił się co do niego. Po niecałym miesiącu, po tym jak Samanta wstawiła swoje zdjęcia, on wstawił zdjęcia z zupełnie inną dziewczyną. Poczuł ukłucie żalu, gdy zrozumiał, że szesnastoletnie serce jego córki zostało już złamane, a skoro ona wciąż trzymała te zdjęcia, to dla niej to nie było nic nieznaczącego. Zrozumiał, że miał ogromną potrzebę porozmawiania z nią o jej uczuciach i zapewnienia jej, że jest niesamowitą osobą, która zasługuje tylko i wyłącznie na najlepsze. Miał tylko nadzieję, że Klara już to zrobiła, bo teraz cytaty z filmu Notting Hill nabrał dla niego nieco innego znaczenia. Był bardziej wyrazem jej smutku niż nadziei; skierowany do osoby, która prawdopodobnie nigdy nie przeczyta go na jej profilu.

Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz