Samanta/Paweł: rozdział 50 - Grób Daniela

60 11 20
                                    

Zaraz po przekroczeniu metalowej bramki wejściowej chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.

– Szykuj się na wielki skandal! – zaśmiał się i pocałował ją w usta.

Nie chciała, by kończył. Lubiła słodko-gorzki smak jego śliny. Poza tym niezwykle dobrze całował. Jednak mimo to musiała zapytać. Ciekawość była silniejsza.

– Dlaczego?

– Ludzie zobaczą, że jesteśmy w związku. Będą mieć o czym dyskutować – powiedział, obejmując ją w pasie i prowadząc główną ulicą.

– Jak chcesz skandalu, to złap mnie za tyłek – zasugerowała, rozbawiona Samanta.

– Jesteś niepoprawna! – zaśmiał się, ale zsunął dłoń na jej pośladek i delikatnie ścisnął.

– Pysiu...

– Tylko nie „Pysiu"! Nie znoszę, jak mi ktoś nadaje jakieś pseudonimy. Mów mi „Kochanie", „Skarbie" albo po prostu Damian, ale nie „Pysiu"... – Wzdrygnął się.

– A „Pchełka"? – zaśmiała się.

– „Pchełka" jest zarezerwowana tylko dla niego i miał mi tak nie mówić przy ludziach.

– Dlaczego tak cię nazywa? – zapytała. – Ma to jakąś historię?

– Ma. – Uśmiechnął się tajemniczo jakby na myśl o dobrym wspomnieniu.

– Opowiedz – poprosiła.

– OK, ale się nie śmiej! – ostrzegł ją, a ona zrobiła znaczek krzyża na piersi jako symbol przysięgi – Jak miałem z trzy lub cztery lata ubzdurałem sobie, że zostanę ninja. Zakradałem się do ojca i wskakiwałem na niego. Śmiał się i mnie podrzucał. Mówił, że jestem pchełką, a nie ninja.

Samanta szła i przyglądała się rozbawiona. Kąciki jej ust drżały. Damian popatrzył na nią podejrzliwie.

– Miałaś się nie śmiać!

– Nie śmieję się! – zaprotestowała. – Po prostu próbuję sobie wyobrazić małego Damianka...

– Daj spokój, ty też pewnie masz takie historie – prychnął.

– Z tatą nie...

– A z ojczymem? – Spojrzał na nią z powagą i troską.

– Też nie. On się mną opiekował, ale nigdy się ze mną nie bawił. Nie brał na kolana, nie przytulał. Zawsze odsyłał mnie w takich sytuacjach do mamy – wyznała.

– Może to dobrze. Dziadek zawsze chętnie mnie przytulał i brał na kolana... Może gdyby miał hamulce, to by nic złego nie zrobił. Czytałem, że czasem ludzie z takimi skłonnościami przez całe swoje życie potrafią nikogo nie krzywdzić.

– „Z takimi skłonnościami"? To jakaś choroba? Przecież on jest po prostu pedofilem...

– Fachowo mówi się, że są to ludzie dotknięci zaburzeniami preferencji seksualnych. Praca jego mózgu jest nieprawidłowa. Ma ograniczoną pracę mózgu w obszarze czołowym, który odpowiada za samokontrolę zahamowań i pobudzoną część płata skroniowego odpowiadającego za pobudzenie seksualne.

Popatrzyła na niego zaskoczona. Nic nie rozumiała z tego, co powiedział, ale wiedziała jedno i właśnie to mu powiedziała.

– Jesteś zbyt pobłażliwy. Nawet jeśli jest „chory"... – Zrobiła palcami znak cudzysłowu. – ...to powinien się leczyć, a nie pracować z dziećmi, bo on jest dyrektorem szkoły! Dla mnie to zwykły zboczeniec.

Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz