Klara: rozdział 34 - Brat

29 9 10
                                    

Wybiegła z domu i od razu udała się do swojego samochodu. Srebrny minivan stał na poboczu tam, gdzie go zaparkowała, aby pójść do sklepu Danieli i z nią porozmawiać. Wsiadła do niego, zapięła pasy bezpieczeństwa i chciała odpalić silnik, ale uzmysłowiła sobie, że nie zna dokładnego położenia córki. Musi najpierw się z nią skontaktować. Sięgnęła po telefon i wybrała numer. Był zajęty. Być może dzwoniła również do Tadeusza. Co więc się stało? Czy miała kłopoty? Myśli zaczęły kłębić się jej po głowie. Napisała pośpiesznego SMS-a z prośbą o informację, gdzie dokładnie się znajduje i jedyne co mogła robić, to czekać na odpowiedź. Jeżeli nie odpisze w ciągu dwudziestu minut, wróci do Marka i poprosi go o pomoc w poszukiwaniach. Teraz jednak siedziała, a jej umysł uporczywie wracał do chwili, gdy jej dzieciństwo ostatecznie się skończyło i zrozumiała, czym jest prawdziwe uczucie bezradności.

***

Poczuła ulgę, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Jej żołądek wykręcał się boleśnie w oczekiwaniu na ukochanego i już nie mogła się go doczekać, dlatego jego obecność bardzo ją ucieszyła. Otworzyła mu i szczerze się do niego uśmiechnęła.

– Jak dobrze, że już jesteś! – zawołała od progu.

Stał w porządnych, brązowych jeansach i beżowej koszuli – ubrania, w których był w kościele. Nie przebrał się, a to oznaczało, że chciał dobrze wypaść w oczach jej ojca.

– Też się cieszę na twój widok – powiedział pogodnie, przekraczając próg jej domu. Wyciągnął w jej kierunku rękę i dotknął jej brzucha. – Jak się czujecie?

– Wyjątkowo dobrze. Dzisiaj wymiotowałam tylko raz, ale jak zjadłam śniadanie, to mi przeszły mdłości i do tej pory nie wróciły. Może nie będzie tak źle – zaświergotała. Jednak Marek nie wydawał się taki rozradowany. Denerwował się. – Chodź, zrobię ci herbaty.

– Gdzie jest twój tata? – zapytał, niepewnie siadając na skórzanej kanapie.

– Zaraz po kościele odwiózł mnie do domu i gdzieś pojechał, ale powiedział, że na obiad zdąży. Miał dobry humor, więc nie musisz się martwić. Powinno być dobrze!

Uśmiechnęła się do niego, a on nieznacznie go odwzajemnił. Podeszła i położyła kubek obok niego na drewnianym stole kawowym, a następnie usiadła i chwyciła go za rękę. Była spocona i ciepła, ale zacisnęła się mocniej w jej dłoniach.

Nie trwało długo, jak usłyszała szczęk zamka w drzwiach. Z początku chciała wypuścić rękę Marka, ale on jej na to nie pozwolił. Wsunął palce między jej i pewnie przytrzymał jej uścisk. Wstał jednak z miejsca i ustawił się na baczność, a ona stanęła za nim. Jej ojciec, Edward Kasprzak wszedł do domu z uśmiechem na twarzy, który niestety zniknął, gdy zobaczył jej ukochanego w salonie.

– Co wy tu razem robicie? – zapytał zaskoczony i rzucił pękiem kluczy do porcelanowego półmiska, leżącego na segmencie.

– Przyszedłem z panem porozma...

– Niby o czym? – przerwał mu i zaczął przyglądać się mu uważnie.

– Chciałem pana prosić o...

– Nie, nie chciałeś – ponownie mu przerwał, a jego głos przybrał lodowatą tonację.

Świdrował Marka wzrokiem, szukając w nim wyjaśnień, ale nie pozwalał mu ich udzielić. Dostrzegł ich złączone dłonie, a jego oczy się rozszerzyły.

– Puść go natychmiast! – warknął wściekle w jej kierunku.

Wysunęła rękę z jego dłoni w odruchu paniki, co zaskoczyło jej chłopaka. Położyła mu delikatnie dłoń na plecach, tak by wiedział, że jest przy nim i wyszeptała do ucha jego imię.

Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz