Słuchała jego opowieści, a w jej głowie kłębiły się myśli tak liczne, że nie była w stanie ich wszystkich ogarnąć. Czuła jednocześnie przerażenie, podziw, smutek, ulgę, wdzięczność oraz ogromną miłość do tego człowieka, który siedział teraz przed nią, winiąc się za rzeczy, na które nie miał wpływu. Tak naprawdę nie przyjął pieniędzy od jej ojca tylko bilet lotniczy, dlatego nie rozumiała, dlaczego uważa inaczej. Wiedziała natomiast, że mężczyzna, który ją spłodził, wychował, a następnie się jej wyrzekł, pierwszą rzeczą, jaką zrobił, po wybiegnięciu z domu Marka tego feralnego wieczoru, było wejście do samochodu i przyjechanie do niej. Pamiętała wiosenne palto przemoczone do suchej nitki, bawełnianą bluzkę i jeansy na nim, a także jego brudne ręce i wystraszoną twarz. Myślała wtedy, że coś wpłynęło na jego decyzję, ale nazwała to opatrznością, boską ingerencję, która kazała zatwardziałemu sercu jej ojca zmięknąć. Jednak w najgorszych koszmarach nie przyszło jej do głowy, że brud na jego palcach mógł być krwią Marka, a strach w jego oczach wynikiem wyrzutów sumienia.
Miała ochotę objąć Marka i dziękować mu za wszystko, co dla nich zrobił. Za uratowanie jej życia, za uratowanie życia ich dziecku, za swoje poświęcenie i miłość, jaką im okazał. Miała ochotę całować jego dłonie, twarz, usta i każdy fragment jego ciała, by odczuł jej wdzięczność. Ostrożnie uklękła obok niego i niepewnie przełożyła nogę nad jego ciałem ustawionym w pozycji siedzącej opartym o konar zwalonego drzewa tak, by znalazło się dokładnie między jej nogami, a następnie powoli opadła, umieszczając swój ciężar na jego biodrach. Nie do końca była pewna, co robi, ale chciała dać mu szczęście. Zaskoczyło go jej zachowanie, ale zamiast dociekać, co ma na myśli, wsunął ręce pod spódnicę i pewnie chwycił ją za pośladki.
– Ok – wymruczał, a pod jego wąsami pojawił się lekki uśmiech.
Zaczął masować jej pupę, sprawiając tym subtelną przyjemność Klarze i nakłaniając jej ciało do mimowolnych ruchów miednicą. Wsunęła dłonie w jego włosy, a on odchylił głowę do tyłu w oczekiwaniu na jej pocałunki. One jednak nie nastały.
Pod opuszkami prawej ręki Klara wyczuła podłużne zgrubienie na skórze jego głowy. Przed oczami stanął jej obraz z jego opowieści. Widok zakrwawionego Marka leżącego na podłodze. Zrozumiała, że nie jest w stanie zachować spokoju i udawać, że oddaje mu się z wdzięczności, bo tak naprawdę wdzięcznością przykryła inna uczucie. Poczucie winy.
Oplotła ręce wokół szyi mężczyzny i ciężko opadła na jego ciało. Wtuliła twarz w obojczyk i zaczęła płakać. Nie rozumiał, co się z nią dzieje, dlatego wysunął dłonie spod jej spódnicy i delikatnie gładząc plecy kobiety, zaczął ją pocieszać.
– Hej, Kicia... już wszystko dobrze. Dlaczego płaczesz? Nie płacz...
– Bo to ja... To wszystko, co się zdarzyło, jest moją winą – wymamrotała przez łzy. – Gdybyś wiedział, co zrobiłam, znienawidziłbyś mnie...
– Co ty opowiadasz? Nie zrobiłaś nic złego.
Prawą ręką chwycił za jej podbródek i lekko uniósł, tak by na niego spojrzała. Widząc jego zdezorientowane, piękne, niebieskie oczy i subtelny uśmiech, jakim ją obdarzał, tylko zalała się jeszcze bardziej łzami.
– Nic nie rozumiesz. To ja. Ja wsadziłam nabój do tego magazynku.
Patrzyła, jak na jego buzi blednie uśmiech, a oczy jeszcze bardziej nie rozumieją sytuacji niż poprzednio. Przestał również gładzić jej plecy, a to sprawiło jej jeszcze większy ból i poczuła się winna jeszcze intensywniej.
– Masz rację, nie rozumiem – odpowiedział zaskoczony. – Po co miałabyś wsadzać nabój do jego pistoletu?
– Chciałam, by następnym razem wystrzelił – wyjaśniła.
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]
ChickLitGatunek: obyczajowa/dramat Romans Marka z Klarą został w młodości brutalnie przerwany przez despotycznego ojca dziewczyny, Edwarda Kasprzaka, a ich życiowe drogi się rozeszły. Po siedemnastu latach powracają w rodzinne strony i spotykają się przypad...