Marianna: rozdział 39 - Opowieść Marianny (cz.2)

36 10 18
                                    

Marzec 1956 – październik 1956.

Było już późno, gdy Paweł wszedł do swojej przybudówki, w której mieszkał z jej kuzynką Elą. Był brudny i przerażony, ale pierwsze co zrobił, to przypadł do nóg żony i wszystko jej opowiedział. Wszystko ze szczegółami. Mówił o swoim grzechu i szukał w niej wybaczenia. Mówił o Danielu i jego nieszczęśliwym upadku. O śmierci Sławka i pobycie w bunkrze, a Ela słuchała i nie odzywała się słowem póki nie skończył.

– Wybaczam ci – ostatecznie przytaknęła i pogładziła go po twarzy. – Marianna od dziś zamieszka z nami – stwierdziła ku jego zaskoczeniu.

– Dobrze, a dlaczego? – Zamrugał oczami.

– Marianna jest w siódmym miesiącu ciąży z Danielem. Jeśli to mój brat zdradził, całe zło może odbić się na niej i na dziecku. Lepiej żeby była z nami – wyjaśniła mu żona, a on spojrzał na dziewczynkę siedzącą w rogu sieni i wyciągnął do niej rękę. Podeszła posłusznie i chwyciła go za brudną dłoń.

– Ona miała rację... Coś jest nie tak z tą rodziną... – Popatrzył w oczy żony i wybuchł nietypowym entuzjazmem. – Wyjedźmy stąd! Zabierzmy Anię i wyjedźmy. Gdzieś daleko... Gdzieś, gdzie nas nikt nie znajdzie!

– Nie – odpowiedziała chłodno. – To moja rodzina. Kocham ją i jej nie zdradzę. Jeśli chcesz, to wyjeżdżaj, ale ja zostaję – postanowiła, a on opadł z nowej energii.

Paweł cały wieczór się kąpał. Marianna przyglądała się jak myje się w drewnianej bali, a potem dokładnie goli twarz. Była przekonana, że w nocy będzie słyszeć w swoim łóżku przy piecu w kuchni głosy rozkoszy dobiegające z sypialni kuzynki i jej męża, ale noc okazała się wyjątkowo cicha. Rano Ela nie zastała w domu Pawła, ale znalazła karteczkę, na której było jedno zadanie „Przepraszam, zawsze będę kochał ciebie i dziecko".

Po kilku dniach do domu Eli przyszedł jej ojciec i poinformował ją, że Paweł zgłosił się na milicję.

– Oby nie okazał się kolejnym kapusiem – powiedział, patrząc z pogardą na Mariannę.

Na wyrok Pawła nie musieli długo czekać. Nic nie powiedział. Nie zdradził żadnych nazwisk, więc po dodaniu mu jeszcze paru przewin dostał dwadzieścia pięć lat. Dla Eli była to przytłaczająca wiadomość, ale naprawdę się załamała, gdy kilka dni po jego osadzeniu wydali jej jego ciało wraz z listem pożegnalnym. Pisał w nim, że ją kocha, że zawsze będzie przy niej i dziecku, że będzie nad nimi czuwał, ale nie potrafi żyć z tym, co się stało. Z tym, co zrobił.

Paweł powiesił się w swojej celi więziennej, a jego pogrzeb odbył się dwa dni od wydania ciała. Jej kuzynka Ela nie miała siły już zajmować się Marianną. Była słaba nie tylko na ciele, ale również i na duchu. Snuła się po domu jak cień człowieka. Do tego zaczęła opowiadać dziwne rzeczy. Mówiła, że skoro ona i Marianna są brzemienne, to z pewnością ich dzieci urodzą się przeklęte i lepiej, by było, gdyby w ogóle się nie urodziły.

Marianna zaczęła więcej czasu spędzać w domu rodzinnym, gdzie nie witano jej ciepło, ale zawsze znajdowała schronienie u Krystyny. Ona jako jedyna traktowała ją tak, jak kiedyś, ale na noc wracała do Eli, gdzie czekało na nią wygodne łóżko przy piecu. Mieszkanie z kuzynką miało tylko jedną wadę. Latryna znajdowała się na zewnątrz, a teraz gdy Marianna często w nocy wstawała do toalety, stało się to bardzo uporczywe.

Kilka tygodni później rozpętała się okropna burza. Straszniejsza niż te, które widziała do tej pory. Normalnie wśliznęłaby się do łóżka Daniela i usunęła, czując jego ciepło i wsłuchując się w rytm jego serca, wierząc, że bije dla niej. To było kiedyś. Dziś już wiedziała, że jego serce nigdy nie biło dla niej, a jego ciepło należało do innej, bo ona nie była dla niego nikim więcej niż tylko kuzynką. Rodziną, którą się kocha, ale której się nie pragnie. Dlatego, gdy uderzyła kolejna błyskawica, która rozdarła niebo, Daniel był martwy, a jego dziecko kopało boleśnie ją po przepełnionym pęcherzu. Wiedziała, że musi wstać i opatulona w ciepły sweter udać się do wychodka. Gdy wsunęła na nogi kalosze i wybiegła przed dom, a kolejny błysk rozjaśnił ciemność, zobaczyła, że nie jest na podwórku sama. Przed domem stała zaprzężona w konie osłonięta bryczka, w której z walizką na kolanach i swoją laską w ręce siedziała babcia Józefa. Obok niej, wtulała się w ramię najstarszej z rodu, dwunastoletnia Edyta, a jej brat Piotr i matka wsadzali na tył powozu bagaże. Marianna podbiegła do nich zaskoczona.

Za zamkniętymi drzwiami: Sekret [tom I]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz