Seven

55 4 0
                                    

Odkąd tylko tamtego wieczoru wszystko zaczęło się mieszać, gdy patrzyłem na Dazaia, widziałem tego cholernego Louisa. Miałem nie pamiętać o nim i o tym, jak wiele bólu mi wyrządził, a jednak. Teraz miałem przed sobą nowego Louisa, tylko takiego, który jeszcze nie doprowadził mnie na dno. Miałem szczerą nadzieję, że to nigdy nie nadejdzie, ale jednak dalej się bałem. To, co wyryło mi się w pamięci, nie jest tak łatwe do wyrzucenia. Po tym trudno było mi się w ogóle podnieść, a co dopiero zapomnieć. I to w cholerne pół roku. Szczerze, to się nie dało.

Dzisiaj mieliśmy spotkać się i zrobić ognisko przy jeziorze na działce u Dazaia. W naszym leśnym pałacu oczywiście też mieliśmy zaplanowane mnóstwo rzeczy. Ale najgorsze w tym wszystkim nie było to, że spędzę cały wieczór z Osamu, a to, że nie tylko on, ale cała czwórka namówiła mnie na to, bym wziął ze sobą gitarę i zagrał coś na niej. Nie chciałem się zgodzić na początku, ale ich ciągłe błagania doprowadzały mnie do szału, więc uległem.

Dlatego też, gdy siedzieliśmy już przy ognisku, wszyscy patrzyli właśnie na mnie. Westchnąłem i wyjąłem gitarę z futerału, po czym z kieszeni w spodniach wyciągnąłem kostkę. Korzystałem z niej dość rzadko, bo wolałem używać palców, dzięki temu, że używałem właśnie ich, mogłem szybciej grać, co przydawało się w niektórych piosenkach. Dazai niekontrolowanie się uśmiechnął, a Nikolai rozpromienił, jak jeszcze nigdy. Byli zachwyceni słysząc moją grę przez telefon, a teraz mieli okazję posłuchać wszystkiego na żywo.

— Nie mam wzmacniacza, więc brzmienie będzie podobne do klasycznej gitary. Jakieś życzenia związane z tym, co mam zagrać? — zapytałem, opierając gitarę na kolanach.

— Hmm.. znasz "Shallow" Lady Gagi? — zapytał Sigma. Kiwnąłem głową. To jedna z ulubionych piosenek mojej mamy. Wybłagała mnie dwa lata temu, bym się jej nauczył i jej zagrał, więc teraz miałem opanowaną ją już do perfekcji.

Gdy zacząłem grać, przerywały mi tylko trzaski ogniska, gdzie drewno powoli się spalało. Spodziewałem się raczej tego, że któryś z chłopaków skrytykuje moją grę, ale było zupełnie odwrotnie. Wgapiali się we mnie i moją gitarę, gdy grałem. Dazai wręcz topił się na mój widok, no chyba, że to przez ognisko, bo nachylał się tak bardzo, by usłyszeć jak najwięcej melodii, że prawie do niego wpadł.

— Lecę na gitarzystów. — stwierdził, co sprawiło, że na moich policzkach pojawił się delikatny rumieniec, a z ust wydobył cichy chichot. Spodziewałem się, że brunet mi nie odpuści i będzie podrywać choćby dla żartu i wiele się nie myliłem.

— Co następne? — zapytałem po tym, jak skończyłem grać. Chciałem mieć z głowy granie przed ludźmi. Stresowało mnie to, nawet jeśli kochałem grać na gitarze, a to, jak bardzo moi przyjaciele zakochiwali się w mojej muzyce, sprawiało, że czułem ciepło w sercu.

— Proponuję "The 30th" Billie Eilish. To brzmi przecudownie. — powiedział Nikolai, na co cicho zachichotałem.

— Wiecie, że celujecie tylko w ulubione piosenki mojej mamy? Ja nawet na pamięć tekst znam. — stwierdziłem, ale po chwili tego pożałowałem. Mogłem nie mówić o tekście..

— Naprawdę?! — wrzasnął Nikolai. — Czyli możesz też zaśpiewać?! — kiwnąłem głową. — To ja śpiewam z tobą!!

***

Grałem i śpiewałem z chłopakami do późnych godzin nocnych, aż w końcu Sigma zasnął, oparty o Dazaia. To zaznaczyło moment, w którym powinniśmy się zbierać. Jednak gdy gasiliśmy z Osamu ognisko, zauważyłem jego nieco dziwne zachowanie. Sigma z Fyodorem pojechali dość wcześnie, a chwilę po nich odjechał też Gogol. Dziwnie niekomfortowo czułem się zostając samemu z Osamu, moja wyobraźnia dalej pokazywała mi środkowy palec i czasami mieszała twarz Dazaia z tą Louisa, więc gdy już zmęczony spojrzałem na chłopaka gaszącego ognisko, gdy ja zbierałem z ziemi papierki po słodyczach, aż podskoczyłem ze strachu. Zobaczyłem w tamtej chwili Louisa, nie mojego przyjaciela.

— Wszystko.. w porządku? — zapytał, przecierając swoje zmęczone oczy. Pokiwałem głową na nie i przyjrzałem mu się dokładniej, coś było z nim nie tak. Coś dręczyło go cały wieczór.

— Chyba to ja powinienem o to spytać. — podszedłem do niego bliżej i kucnąłem przy nim. — Wiem, że możesz mi nie ufać na tyle, by powiedzieć o co chodzi, ale ja ślepy nie jestem. Nie musisz niczego mi opowiadać, mi wystarczy to, żebyś wiedział, że zawsze jestem tu dla ciebie jeśli coś się dzieje. — powiedziałem spokojnym głosem i odgarnąłem mu włosy zasłaniające mu oczy.

Weszliśmy do domku, by odłożyć rzeczy i gdy spojrzałem na zegar, zrozumiałem, jaka jest już godzina. Była już prawie północ, kiedy zdążyliśmy wejść, a przede mną było jeszcze ponad pół godziny jazdy rowerem przez las i pustą Jokohamę. Jednak Dazai wyraźnie potrzebując w tej chwili czyjegoś towarzystwa i wsparcia zaproponował mi, bym został. Napisałem do mamy, że zostaję w domku na noc i zacząłem szykować się do snu. Jako, że była sobota, nie przejmowaliśmy się godziną, o której pójdziemy spać. Dazai korzystał z łazienki jako drugi, a gdy wyszedł, dochodziła pierwsza. Położył się obok mnie i odwrócił tak, by móc na mnie patrzeć.

— Wiesz... — zaczął. — Może i nie znamy się jakoś super długo.. ale czuję, że mogę ci najbardziej zaufać. — zdziwił mnie swoimi słowami. Miał trzech innych przyjaciół, których znał o wiele dłużej, a jednak wybrał mnie? Po co? Dlaczego? Odwróciłem się w jego stronę, więc byliśmy teraz naprzeciw siebie. — Pytałeś, czy coś się dzieje.. I tak, kurna, dzieje się. — zacisnął na chwilę powieki i zakrył sobie twarz rękoma. — Nie wiem, co się ze mną stało. Dawno wyszedłem z problemów, jakie sam sobie tworzyłem swoim idiotycznym zachowaniem, ale to wraca. — po tym, co powiedział, tylko delikatnie go przytuliłem. Potrzebowałem chwili czasu, by ułożyć sobie to, co powiedział w głowie, jak i znaleźć odpowiednie słowa, by mu odpowiedzieć.

Czułem, że to będzie długa noc.

Let's meet in our Treehouse - Soukoku // Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz