Sixteen

56 3 31
                                    

W tej chwili niczego nie pragnąłem bardziej niż tego, by spalić ten list w cholerę. Nie obchodziło mnie, co Martin tam napisał. Jak zawsze, gdy najbardziej potrzebuje moich rąk, te zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Tak bardzo chciałem podbiec w tej chwili do kominka i wrzucić tam tą przeklętą kartkę, ale moje ręce nie zamierzały buntować się w samotności. Czułem się w tej chwili jak posąg. Nie mogłem kiwnąć choćby palcem.

— Chuuya? — zapytała nagle moja mama, widząc to, jak nagle zatrzymałem się w miejscu, w ogromnym szoku i przerażeniu. — Wszystko w porządku? Kto do ciebie napisał? — zadawała kolejne pytania, podczas gdy ja byłem świadomy tego, że nie jestem w stanie odpowiedzieć na żadne z nich.

Po chwili ciszy z mojej strony moja mama delikatnie wzięła ode mnie list i zaczęła go czytać. Sama dobrze znała pismo mojego głównego prześladowcy, niejednokrotnie była zmuszona zobaczyć to, co wypisywał w moich zeszytach, na mojej ławce, czy w listach do mnie, gdzie mi groził. Gdy tylko moja mama rozpoznała jego pismo i zrozumiała, że napisał do mnie z więzienia, o ile jeszcze z niego nie zwiał, choć mam nadzieję, że nigdy się tak nie stanie.

W momencie, kiedy zacząłem powoli odzyskiwać zmysły i ponownie otrzymałem umiejętność poruszania się, poczułem mocny uścisk mamy. Wiedziałem, że jest świadoma tego, co poczułem, gdy tylko to wszystko zobaczyłem. W końcu list od kogoś, kto zniszczył i prawie odebrał życie tobie, a kogoś, kogo kochałeś najbardziej na świecie, zrobił to samo, tyle że bez „prawie", jest czymś, co może niedelikatnie przerazić. Sądziłem, że przeprowadzając się na drugą stronę globu, będę w stanie wreszcie odciąć się od dramatycznej i bolesnej przeszłości, ale cóż..

Chyba się myliłem.

— Już spokojnie, Chuuya.. — powiedziała cicho moja mama, przytulając mnie i delikatnie jeżdżąc palcami po moich plecach. To odrobinę mnie uspokoiło. — Chcesz to przeczytać, czy wolisz bym przeczytała to ja i żebym później spaliła ten list? — spytała, niemalze czytając mi w myślach. Spodziewałem się, że to zaproponuje, w końcu ona znosi to lepiej ode mnie, jest dorosłą, silną i opanowaną osobą, nie to co ja. Za to właśnie podziwiam moją mamę i uważam ją za mój wzór do naśladowania. Chcialbym być jak ona.

— M-Mhm.. — wydusiłem z siebie, mocniej przytulając się do mojej rodzicielki.

Gdy usłyszała moją odpowiedź, podeszła ze mną do kanapy w salonie i usiadła na niej, a ja oczywiście za nią. Dalej nie puszczałem jej ani na sekundę, próbując się uspokoić. Za to mama rozłożyła sobie list, by móc go bezproblemowo przeczytać i spojrzała na mnie po raz kolejny.

— Czytać na głos? — spytała, na co kiwnąłem głową. Chociaż tak cholernie bałem się tego, co usłyszę, chciałem wiedzieć, czego może chcieć ode mnie ktoś taki. Czy chce mi zagrozić, że coś mi zrobi, gdy tylko wyjdzie z więzienia? Może wspomnieć o jakichś szczegółach całego tego gówna sprzed prawie roku i przypomnieć mi całe to cierpienie? Może..

Powiedzieć mi, skąd do cholery w ogóle miał adres mojego domu?

— No więc tak.. — kontynuowała moja mama. Po tych słowach odchrząknęła i zaczęła wreszcie czytać ten przeklęty list.

„Chuuyo Nakaharo,
Pewnie mnie jeszcze pamiętasz, w końcu zadbałem o to, byś zatrzymał sobie mój wizerunek w pamięci na długie lata. A jak jednak nie, to ja, Martin Royer.
Chciałem ci tylko powiedzieć, że nieważne jest, ile jeszcze będę miał czekać, pożałujesz tego, że odważyłeś się wtrącić nas do pierdla. Z resztą, nie będziesz sam. Louisa też dopadniemy..."

Kiedy usłyszałem to zdanie, od razu połączyłem fakty. Po rozprawie, gdy Martina i jego grupę wyprowadzano z sali, ten wykrzyczał na cały głos, że OBOJE tego pożałujemy. Louisa oczywiście na rozprawie nie było, wytłumaczono, że popełnił samobójstwo przygnieciony swoją 'winą', jaką było zrobienie mi krzywdy. Jednak oni pewnie nie słuchali. Może to i lepiej, że wtedy nie wiedzieli? Nie czuli dzięki temu tak ogromnej sadystycznej satysfakcji z tego, do czego się posunęli. W końcu.. niczego ani nikogo innego poza nimi nie można obwiniać o to, że jestem teraz w Japonii, próbując poczuć smak szczęścia na nowo, zamiast być dalej w Paryżu, spędzając czas z Louisem.

„...To, że twój chłopaczek nie pojawił się na rozprawie, jedynie pokazało, jak słabi jesteście. Czyżby ten cudowny Louis Pottier nie miał wystarczająco odwagi, by zobaczyć nas ponownie? Cóż za szkoda. Chętnie pośmialibyśmy się z waszej słabości.
Ale ja nie po to piszę, by tylko pogadać. Chciałem ci przekazać, że gdy tylko wyjdę, znajdę was obu i skutecznie zabiję. Może i po raz kolejny trafię do więzienia, ale najważniejsze jest, że przyczynię się do naprawy społeczeństwa."

Mimo że to jeszcze nie był koniec, moja mama przestała czytać. Wiedziałem, że mimo tego, jak silna jest psychicznie, nie przejdą jej przez gardło słowa, które musiałaby za chwilę wyczytać na głos.

Dobrze znałem Martina, mówił to, co mu ślina na język przyniosła, nie hamował się przed żadnym słowem, choćby było okrutne, obrzydliwe i ogólnie najgorsze, nie wahał się ani przez ułamek sekundy.

Dlatego też moja mama po prostu wstała z kanapy i położyła list na półeczce nad kominkiem. Dokladniej, zwinęła go w rulon i wsadziła od spodu do jednej z figurek, jakie stały na kominku.

— Jeszcze zastanowię się, czy powinnam spalić ten list od razu. Nie ruszaj go sam, dobrze? — spojrzała na mnie z troską w oczach, ja za to kiwnąłem delikatnie głową, siedząc w odwrotny sposób do tego, jak normalnie powinno siedzieć się na kanapie. Położyłem sobie głowę na oparciu i patrzyłem się po prostu ślepo w ogień palący się w kominku przede mną.

Resztę dnia i wieczór spędziłem na pomaganiu mamie w sprzątaniu. Większość tego czasu byłem zamyślony, zastanawiałem się, co moja mama zobaczyła wtedy, kiedy czytała ten cholerny list. Nie zamierzałem sam go ruszać, zbyt wiele wspomnień wskakiwało mi przed oczy. Gdy tylko myślałem o wracaniu do tego, co się wtedy działo, czułem jakbym zaraz miał zwymiotować. W dodatku, jakby tego było mało, czułem niemalże ten sam ból w miejscu, gdzie mam teraz bliznę po dźgnięciu, co gdy nóż przebijał mi skórę. A mimo że to zbyt mało, by to tak opisać, bolało bardzo.

Let's meet in our Treehouse - Soukoku // Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz