Twenty Four

26 4 7
                                    

Pierwsza lekcja pokazała mi, że trafiłem do piekła. Tak samo, jak w dawnej szkole, przez swój wygląd byłem dość popularny wśród płci przeciwnej, tak więc i wśród chłopaków, którzy znali mnie z tego, że nie raz skradłem serca ich wybranek. Dzialo się tak już od dawna, w tej szkole już mniej, przynajmniej z tego, co wiedziałem. A dlaczego o tym mówię? Otóż dlatego, że dla popularnego dzieciaka najgorszą rzeczą, która może mu się przytrafić w szkole, to niekorzystna plotka, która poruszy wszystkich. W moim przypadku, szczególnie dziewczyny, które wzdychały do mnie do dzisiaj.

W trakcie lekcji, gdy nauczyciel nie patrzył, kilka osób z klasy podrzuciło mi karteczki z pytaniami.

„Plotki są prawdziwe?"

„Serio ukrywałeś, że jesteś gejem?"

„Kim jest chłopak ze zdjęcia?"

Miałem ochotę zgnieść te kartki, spalić w cholerę zapalniczką, którą trzymałem w plecaku, a później spełnić to, co chciałem jeszcze przed lekcją — wyskoczyć przez okno.

Błagałem los, by nikt nie szukał zaczepki, by stać się dla mnie drugim Martinem. I żeby nie miał wtyków u dyrekcji, jak on. Bo to był jedyny powód, dla którego ten skurwysyn był aż tak bezkarny, by prawie 5 miesięcy pastwić się nade mną i Louisem. Bo on się nawet nie próbował z tym kryć. Wiedział, że jego dziani rodzice, którzy nie pamiętają już jak ma na imię, gdy usłyszą, że sprawia problemy, pójdą do dyrektora i wydrą się na niego, że ma przymknąć oko na ich perfekcyjnego synka, bo te oskarżenia zepsują im reputację.

Kiedy skończyła się pierwsza lekcja i wyszliśmy na korytarz, poczułem niemalże to samo, co rok temu. Ta historia zaczęła się powtarzać.. powoli prowadząc mnie na skraj wytrzymałości.

— Ty.. Ty naprawdę po prostu jesteś gejem...? — zapytała mnie nagle jakaś dziewczyna, na oko wyglądająca jeszcze na gimnazjum, co było możliwe, bo liceum, do którego chodziłem, było w tak wielkim budynku, że aż żal było nie połączyć go z gimnazjum. — Napisałeś mi, że masz jakąś dziewczynę.. kłamałeś, prawda..? A może po prostu... nie jestem wystarczająca..? Za młoda..? Za brzydka..? Za.. za..– — przerwałem jej.

— Hej... ale spokojnie, dobra? Jak masz na imię? — gdy skończyłem moje pytanie, usłyszałem jej szloch. To tylko bardzo młoda dziewczyna, która pewnie była teraz w okresie swoich pierwszych zauroczeń i miłości.. sam po tym, jak przeżyłem i w sumie dalej trochę przeżywam moją miłość do Louisa.. nie potrafiłem po prostu odpowiedzieć jej krótko i olać.

— Kana..

— Kana.. posłuchaj. Jesteś mądrą, młodą, ślicznąc super dziewczyną, która ma przed sobą jeszcze większość swojej młodości. Jak nie ja, to inny chłopak, prawda?Naprawdę to nie w tobie jest problem.. Ani w tobie, ani we mnie nie ma problemu. Między nami jest duża różnica wieku, nawet jeśli interesowałbym się dziewczynami, nie zdecydowałbym się na związek z około cztery lub nawet i pięć lat młodszą ode mnie dziewczyną. — delikatnie otarłem jej łezkę z policzka i spojrzałem jej w oczy. — Dam ci taką radę. Wiem, że to dla ciebie czas, kiedy zakochujesz się po raz pierwszy i to tak bardzo, że oddałabyś wszystko swojemu wybrankowi, ale uwierz mi, jako chłopak, sam przyznam, że chłopaki w twoim wieku to debile. Niektórzy nawet i w moim też. — uśmiechnąłem się delikatnie, na co odpowiedziała mi tym samym, więc przybiłem sobie w głowie piątkę. — Nie warto jest nastawiać się na długotrwały związek tak wcześnie. Oczywiście gdy druga osoba będzie też kochać ciebie tak bardzo.. może coś z tego wyjść.. ale jeśli nie masz oczekiwań, to się nie zawiedziesz. A co do mnie, bardzo mi miło, że ci się spodobałem, ale tak jak ci powiedziałem, to nie ma prawa działać.. no i brzmi trochę nielegalnie. Kiedyś napewno trafisz na tego jedynego

— Naprawdę myślisz, że tak będzie..? — gdy o to zapytała, pokiwałem głową. — Ja.. — zacięła się na chwilę, próbując znów się nie rozpłakać. — Dziękuję.. naprawdę bardzo bardzo dziękuję.. myślałam, że mnie wyśmiejesz.. gdybym była starsza i jakbym była chłopakiem, szalałabym za tobą dopóki byś się ze mną nie umówił! — uśmiechnęła się szeroko.

— Pewnie umówiłbym się od razu, w końcu mówiłem ci, że jesteś super. — zachichotałem. Przyznam, że nawet jeśli była to losowa rozmowa, którą prowadziłem z równie losową dziewczyną, która po prostu wybrała mnie na swoją sympatię, poprawiło mi to humor. Zawsze robiło mi się ciepło na sercu, gdy sprawiałem innym ludziom radość, a Kana, z płaczącej, smutnej dziewczynki, po chwili rozmowy ze mną stała się uśmiechnięta i szczęśliwa.

— A... mogę cię przytulić...? Tak w podziękowaniu.. jesteś jedynym chłopakiem, który nie potraktował mnie jak śmiecia przez takie wyznanie.. i... naprawdę jestem bardzo wdzięczna. — pokiwałem głową, więc prędko owinęła ręce wokół mojego ciała, by po chwili stać znów w tym samym miejscu, po czym odbiec gdzieś w tłum ludzi.

Przynajmniej tyle dobrego tego dnia.

***

Większość dnia na przerwach spędziłem raczej z chłopakami, ukryty w pustych częściach korytarza albo w jednej z łazienek, tej, gdzie nikt nie wchodzi, bo nie ma papieru ani mydła. Próbowaliśmy rozkminić, jak właściwie to wszystko się stało, a Nikolai próbował zarywać do Fyodora, jednak bez skutku, ale głównie dlatego, że Dostoevsky był raczej zajęty przeglądaniem aktywności mojego konta. Opowiedziałem chłopakom dokładnie o tym, kto najprawdopodobniej stoi za tym wszystkim i dlaczego.

— Uh.. hejka chłopaki. — nagle usłyszałem za plecami głos Dazaia, który nagle zjawił się w łazience, bo to w niej mieliśmy spędzić tą przerwę. — Przepraszam, że tak nagle wczoraj sobie poszedłem... — spojrzał na Fyodora, który akurat przeglądał w moim telefonie rzeczy związane z moim Instagramem. — Byłem nieco.. — westchnął. — Po prostu źle się czułem. Ale dzisiaj jest lepiej i.. pomyślałem, że nie ma co się dłużej na siebie obrażać i nie gadać, tylko trzeba wybrać się do leśnego pałacu. — uśmiechnął się lekko i odłożył plecak koło naszych.

— Nie potrzeba wyjaśnień, jak dla mnie wszystko jest zajebiście. — stwierdziłem i skrzyżowałem ręce na piersi.

— To zajebiście to w ironii, co nie? — zapytał Dazai. — Podobno wyszło twoje konto na ig, które tak bardzo strzeżesz. Nie stresujesz się? — w jego głosie było słychać troskę, a ręka przez chwilę przesuwała się, by spocząć na moim ramieniu albo głowie, ale cofnęła się błyskawicznie, kiedy tylko na nią spojrzałem.

— Stresuję, i to bardzo, ale mówię o sytuacji z wczoraj, nie dzisiaj. Jak na wczoraj, cudownie, świat jest świetny, ale jak na dzisiaj, mam ochotę wyskoczyć przez okno. — uśmiechnąłem się szeroko..

Jednak moja mina zrzedła.

— Mam kogoś. — powiedział dalej skupiony na moim telefonie Dostoevsky. — Osoba, która weszła na twój profil dzisiaj rano kilkukrotnie, to.. — przerwał, będąc w szoku. — DAZAI?!

Let's meet in our Treehouse - Soukoku // Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz