Two

79 11 13
                                    

— GITARA?! — wrzasnąłem, gdy tylko zerwałem papier z pięknie zapakowanego prezentu, który leżał na moim łóżku. Okazało się, że moi dziadkowie wiedząc, jak bardzo kocham grę na gitarze, kupili mi zupełnie nową, piękną gitarę elektryczną. Oczy świeciły mi się z podekscytowania. Moja poprzednia gitara została ze mną w Paryżu aż do ostatnich dni przed wysłaniem drugiego transportu naszych rzeczy, więc musiałem czekać na nią jeszcze parę tygodni. Jednak nie zamierzałem się z nią rozstawać. Miałem wystarczająco miejsca w pokoju, by powiesić obie moje gitary, jak i wiele innych rzeczy takich jak zdjęcia z moim przyjacielem, Gabrielem.

Gabriel mieszka pod Paryżem, więc gdy jeszcze mieszkałem w stolicy, mogliśmy się spotykać. Teraz było o to odrobinę trudniej. Chociaż obiecał mi, że przyleci w wakacje na jakieś dwa tygodnie. Jest już pełnoletni, więc może swobodnie sam poruszać się samolotem bez ograniczeń. Ale też wraz z jego pełnoletnością wiąże się to, że w październiku zaczyna studia. Dlatego też coraz częściej wyobrażałem sobie to, że nasz kontakt zupełnie się urwie. Ja zapewne nie będę zajęty, w końcu póki co czuję się przerażony wizją powrotu do szkoły. To pewnie wiąże się też z tym, że nikogo tam sobie nie znajdę. Cała trauma związana ze szkołą w Paryżu, to, że pamiętam każdy moment tego piekła lepiej niż nuty i teksty moich ulubionych piosenek, które gram na gitarze niemalże codziennie, sprawia, że nawet jako człowiek, który dawniej był pewien siebie i nie bał się wyrazić szczerze oraz głośno na jakiś temat, stałem się kimś zupełnie innym.

Moja mama powtarzała mi, że po prostu udało się im przebić przez moją 'skorupę' i doprowadzić do zupełnego odsłonięcia mojego wrażliwego wnętrza. Trochę prawdy w tym było, znam samego siebie od urodzenia i wiem, że to, jaki jestem, a przynajmniej byłem, na zewnątrz do tamtej pory to zupełne przeciwieństwo tego, co zawsze miałem wewnątrz siebie. Mimo mojej dawnej natury nie przejmowania się zbytnio, pewności siebie, zupełnego braku jakiegokolwiek strachu, gdzieś w środku zawsze przywiązywałem się do pewnych ludzi aż zbyt bardzo. I gdybym tylko mógł przestać czuć do niego przywiązanie, gdyby moje uczucia mi na to pozwoliły, nie bolałoby aż tak bardzo.

Po chwili mojego zachwytu prezentem, jaki dostałem od dziadków, do mojego pokoju przyszła moja mama. Miała na twarzy delikatny uśmiech. Dobrze wiedziałem, że pewnie w sekrecie przede mną kupili mi mój wymarzony instrument. W końcu skąd indziej rodzice mojej mamy wiedzieliby, że to ta właśnie gitara to jedno z moich największych marzeń?

— I jak? Podoba się? — zapytała, na co szeroko się uśmiechnąłem i pokiwałem głową.

Czułem, że powoli wracają do mnie prawdziwe emocje. To, jak wydarzenia szczególnie z marca i kwietnia na mnie wpłynęły sprawiło, że czułem się pusty w środku. Teraz, po dwóch miesiącach siedzenia na nauczaniu domowym, delikatnie się uspokoiłem. Wszystko dalej nie chciało uciec mi z głowy, spodziewałem się, że przede mną jeszcze długa droga, by pozbyć się tych wspomnień, albo chociaż zakopać je gdzieś w głowie i udać, że nie pamiętam dokładnego miejsca, gdzie się znajdują. Ale jak na razie najważniejsze dla mnie było, by przestać się bać i odzyskać to, co straciłem wtedy.

— Oczywiście, że mi się podoba!! — szeroki uśmiech wręcz nie schodził mi z twarzy, gdy wyjmowałem instrument z pudełka. Byłem niezwykle ostrożny, by nic nie uszkodzić, bo wręcz bałem się, że stracę jedno z moich największych marzeń. Chociaż prawdą było, że co najwyżej bym je porysował.

— Babcia z dziadkiem powiedzieli mi, że to jest prezent urodzinowy dla ciebie od nich. Co prawda troszkę spóźniony, ale z tego co widzę po twojej minie, warto było czekać. — także się uśmiechnęła i usiadła na fotelu przy biurku, by zobaczyć, jak gram pierwszy utwór.

Nie miałem przy sobie wzmacniacza, gdyż ten dalej płynął tu z Francji z innymi moimi rzeczami, ale postanowiłem przetestować brzmienie gitary, którą właśnie trzymałem w rękach. Zacząłem grać "Where is my mind", jednocześnie wystukując nogą o podłogę rytm piosenki. To był jeden z moich ulubionych utworów i muszę przyznać, że często wyżywałem się trochę na nim, grając go głośno i wręcz 'agresywnie' , ale tym razem nie czułem, że muszę wyrzucić cokolwiek z siebie, więc grałem spokojną melodię, co dopełniało jeszcze to, że nie miałem podłączonego wzmacniacza. Gitary elektryczne bez wzmacniaczy brzmią zupełnie jak klasyczne, delikatne brzmienie sprawiało, że nawet nie najbardziej łagodna i delikatna melodia zamieniała się w coś, co uspokajało i wprowadzało w ten przemiły stan rozluźnienia.

— Zapisanie cię na lekcje gitary te kilka lat temu to była jedna z moich najlepszych decyzji w życiu, wiesz, synku? — zapytała moja mama, na co dostała ode mnie odpowiedź w formie delikatnego uśmiechu, po czym wstała z krzesła. — Jakbyś potrzebował pomocy w zawieszeniu na ścianie uchwytu na gitary, to mów. Będę w swojej sypialni. — stwierdziła, po czym opuściła mój pokój.

Dlatego wziąłem się za rozpakowywanie swoich rzeczy. W pokoju miałem już kartony z pamiątkami i albumem, którego wolałbym już w życiu nie zobaczyć. Były tam zdjęcia z całego mojego życia, z ważnych momentów jak i tych po prostu wartych zapamiętania. Pierwsze zdjęcia sięgały moich narodzin, później pierwszych prób jedzenia i pierwszych kroków, aż po moje ostatnie urodziny.. które były nieco.. wyjątkowe.

Z jednego z kartonów wyrzuciłem na łóżko wszystkie swoje pluszaki i koce, po czym otworzyłem drugi, by ułożyć wszystkie swoje mangi na półkach. Kiedy moi dziadkowie zamawiali nam meble, specjalnie wyprosiłem mamę, byśmy kupili też duży regał, na którym poustawiam moją sporą dość kolekcję. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że połowę moich serii, na przykład takie jak "Vanitas no Carte" czy "Seraph of the End" miałem w języku francuskim, a całą serię "Hanako" i jakieś trudniej dostępne we Francji mangi — po Japońsku. To też sprawiało, że niektóre serie mogłem spokojnie kontynuować kupując kolejne tomy w księgarniach w mieście. Często przejawia się we mnie perfekcjonizm, co sprawia, że między innymi nie pozwalam sobie na zakup połowy serii w jednym języku, z jednego wydawnictwa i drugiej połowy w innej wersji językowej, bo wiąże się to też z innym wydaniem i wyglądem zewnętrznym. Dlatego teraz nie będę już sprowadzał sobie mang z Japonii, a z Francji. Zapowiadają się tygodnie czekania na paczki. Cudownie.

Let's meet in our Treehouse - Soukoku // Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz