Nine

55 6 4
                                    

Od naszej rozmowy minęły 3 tygodnie. Robiło się już chłodniej, w końcu minęła już połowa listopada. Trudno było mi dźwigać na swoich plecach wszystko, co siedziało w głowie mi, jak i Dazaiowi. Po tym, co mi opowiedział tamtej nocy, byłem w stanie przejrzeć go niemalże na wylot, co do uczuć związanych z tym, co działo się z nim po śmierci jego przyjaciela. Co prawda nigdy nie przechodziłem przez to, co on, nasze problemy nawet odrobinę się ze sobą nie zlewały, ale potrafiłem go zrozumieć. Od dziecka potrafiłem wejść w czyjąś skórę, więc może nie w pełni, ale umiałem spojrzeć na coś ze strony innych.

Odkąd wtedy rozmawialiśmy, miałem czujne oko na zachowanie Dazaia i to, czy się z nim coś dzieje. Wiele razy zdarzało się, że wieczorami gadaliśmy do późnych godzin, najpierw by mógł mi opowiedzieć, co się dzieje, a później już tylko by razem się pośmiać z różnych głupot i by Osamu mógł posłuchać, jak gram na gitarze. Często w formie kołysanki, bo gdy kończyłem grać, słyszałem już tylko jego cichy, spokojny oddech. Wtedy po prostu rozłączałem się i pisałem mu "Dobranoc" jak codziennie.

Właśnie próbowałem dosięgnąć mąkę z szafki, by sprawdzić, ile jej mamy. Mieliśmy piec muffinki, ale Nikolai zażyczył sobie lody, więc za razem on, jak i Sigma pojechali do sklepu. Umówiliśmy się, że poszukam wszystkich składników, by sprawdzić, czy czegoś nam nie brakuje i później napiszę do Sigmy, co mają jeszcze kupić. Ja zostałem z Dazaiem w naszym leśnym pałacu, by wszystko przygotować. Ja szukałem tych składników, a Dazai w międzyczasie szukał przepisu w szafce, bo zarzekał się, że gdzieś ma go schowanego wśród sterty instrukcji od sprzętu kuchennego i innych, pomieszanych z tym wszystkim przepisów.

— Pomóc, krasnoludku? — nawet nie zauważyłem, jak nagle wyższy ode mnie chłopak znalazł się za moimi plecami. Pokiwałem głową, czując, jak moje policzki czerwienią się z zawstydzenia. Zachichotał cicho i gdy odsunąłem się na bok, sięgnął bez żadnego problemu po paczkę mąki, by zaraz po tym mi ją podać. — Proszę bardzo. — uśmiechnął się lekko, widząc, jak dalej się czerwienię. To tak idiotyczne, że muszę wyglądać jak dzieciak. Mój wzrost sprawia, że nawet mimo moich umiejętności do gry w siatkówkę, nikt z drużyny szkolnej nigdy nie chciał wziąć mnie na poważnie. — Następnym razem od razu mi mów, że potrzebujesz pomocy. — po tym, co powiedział, zorientowałem się, że pewnie patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, gdy jak jakiś idiota skakałem, by dosięgnąć mąkę z wysokiej półki.

— Po prostu twój domek jest przystosowany do twojego wzrostu, wielkoludzie. — mruknąłem w odpowiedzi i zabrałem się za szukanie pozostałych składników. Usłyszałem za jego plecami cichy chichot, który zignorowałem. Po tym przed twarzą zobaczyłem ten przepis, który, jak wierzyłem, był w zupełnie innym miejscu, niż szukał go Dazai. — A jednak go znalazłeś? Co za niespodzianka. — wziąłem przepis do ręki i przeczytałem listę składników. — Brakuje nam paru rzeczy..

Od razu zacząłem pisać listę rzeczy, których nie mamy i wysłałem ją do Sigmy. Po tym już nie miałem nic do roboty, tak samo jak i Osamu, więc patrzyliśmy na siebie w ciszy przez dłuższą chwilę, oparci o blat, naprzeciw siebie. Gdy wpatrywałem się tak w niego, znów zobaczyłem w nim Louisa. Ich uśmiechy były do siebie tak podobne, że gdyby nie delikatna różnica w odcieniu skóry, po samych ich ustach bym ich nie rozróżnił. Bałem się tego, że to, co kilka tygodni temu dręczyło mnie po pocałunku z Dazaiem, może powrócić. Nie chciałem znów przywracać każdego najlepszego wspomnienia z mojego życia, bo to bolało. Bolało, że już nigdy się nie wydarzy.

— Wszystko w porządku? — zapytał mnie zmartwiony Dazai, gdy wpatrywałem się w niego z prawdopodobnie widocznym przygnębieniem na mojej twarzy.

— U-uhm... tak. — odpowiedziałem dość cichym głosem i odwróciłem się do niego plecami, by nalać sobie wody i choć na chwilę przestać na niego patrzeć. Z jednej strony chciałem na niego patrzeć, w końcu przypominał mi tak bardzo niegdyś jedną z najważniejszych osób w całym moim życiu, jak nie najważniejszą, ale za razem to, że Louis był najważniejszy, sprawiało, że bolało jeszcze bardziej.

— Taaaa.. a ja jestem wróżką i zaraz wyjmę sobie różdżkę z dupy. — stwierdził z delikatnym uśmiechem. Nie wiedziałem, co mam w tej chwili odpowiedzieć, ale na ratunek przybył mi.. tata Dazaia.

— Hejka chłopaki!! — nagle wszedł do domku z wielkim pudłem w rękach. Dazai od razu przywitał się z tatą i odłożył na blat nasz przepis na muffinki, bo z jakiegoś powodu dalej go trzymał. — Tak, jak ci wcześniej wspominałem, przywiozłem szafę do złożenia. — uśmiechnął się lekko i gestem ręki przywołał do siebie swojego syna, by pomógł mu nieść ciężkie pudło z częściami na szafę.

— Dzień dobry, proszę Pana. — uśmiechnąłem się delikatnie i napiłem się łyka wody. Gdy miałem już pytać, czy im nie pomóc, tata Dazaia wyprostował się i spojrzał na nas.

— W razie jakbyście mieli problem ze złożeniem to dzwońcie do mnie albo zostawcie to w spokoju, ja mogę przyjechać jutro i bez problemu wam wszystko poskładam. Dobrze.. wracam do pracy. Pa!! — powiedział, już idąc w stronę drzwi i machając nam na do widzenia. Wykorzystałem moment i udałem, że zaczynam już robić muffinki według przepisu, który Osamu chwilę temu odłożył na blat.

Gdy jego tata wyszedł, chłopak westchnął cicho i podszedł do mnie od tyłu, obejmując mnie i patrząc, co robię. Ten idiota naprawdę zachowuje się strasznie gejowo..

— Więc jak? Powiesz mi, czy mam udawać wróżkę? — zapytał, patrząc na moją twarz z boku. Stresowałem się tą rozmową i błagałem w myślach, by przestał mówić i zakończył ten temat. Wiedziałem, że Dazai tak samo jak inni chce wyciągnąć wszystko ze mnie siłą. Wiedziałem dobrze, że nie jestem gotowy, by mu powiedzieć, nie umiałbym tego zrobić. Kiwnąłem głową na nie i kontynuowałem udawane robienie muffinek. — Chuuya.. — po tym po prostu odwrócił mnie i spojrzał mi w oczy. W kółko odwracałem wzrok, by chwilę później i tak wrócić nim na niego. — Wiem, że możesz nie chcieć o tym gadać i to rozumiem, ale trochę słabo czuję się z tym, że ja mówię ci o wszystkim, wiesz co się ze mną działo i dzieje, a ja nawet nie wiem co działo się dzień przed tym, jak się spotkaliśmy. Nie mówisz mi nic. Nie ufasz mi?

— ...To dlatego, że ty byłeś gotowy, by mi powiedzieć, ja nie czuję się jeszcze na tyle silny, by móc wydusić z siebie cokolwiek. Oboje przeżyliśmy ciężki czas, ale różni ludzie różnie radzą sobie ze swoimi problemami i traumami, prawda? Dodam, że powinieneś mnie chociaż w takim stopniu rozumieć — pokazałem palcami coś bardzo małego w powietrzu. — bo sam ledwo dawałeś sobie radę, by mi o wszystkim powiedzieć, a wcześniej potrzebowałeś czasu, by się na to przygotować, bo przecież nie przybiegłeś z tym do mnie po dniu znajomości, więc mógłbyś nie zachowywać się jak pieprzony hipokryta i zamknąć się na ten temat? — w moim głosie słychać było irytację. Gdy Dazai to wszystko usłyszał, puścił mnie i poszedł do łazienki. Ja w tym czasie wyszedłem z domku, by usiąść nad jeziorem i pomyśleć.

Let's meet in our Treehouse - Soukoku // Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz