Three

71 8 11
                                    

Z każdym ostatnim dniem wakacji było mi coraz gorzej. Tak, jak przez całe wakacje byłem spokojny, nie myślałem za dużo o wydarzeniach z początku roku, tak teraz coraz częściej mnie to nawiedzało. Widać po mnie było, że nie jestem jeszcze gotowy na powrót do szkoły, ale jednocześnie wiedziałem, że muszę tam iść. Umówiłem się z mamą, że gdy tylko zaczną się problemy, przejdę na nauczanie domowe, jednak moim strachem, nieważne jak bardzo idiotycznie to brzmi, było to, że nie będę miał żadnych problemów i nie będę miał powodów, by uciec od szkoły. Jednocześnie nie chciałem też do tego wszystkiego wracać i tworzyć nowych problemów, czy rozdrapywać tamte rany nowymi, tymi samymi wydarzeniami. Byłem między młotem, a kowadłem.

W trakcie wakacji przyleciał do mnie Gabriel i spędziliśmy razem równiutkie 2 tygodnie w Tokio. Był to dla mnie tak cudowny czas, że zapomniałem wtedy o całym świecie wokół. O każdym moim problemie. W głowie miałem tylko kolejne atrakcje, zwiedzanie i bieganie po sklepach, kawiarniach i restauracjach. No i oczywiście to, że spędzam czas z najlepszym przyjacielem.

Jednak wszystko, co dobre, musiało kiedyś się skończyć. Gabriel musiał wracać do Francji, a ja szykować się do szkoły. Aż nastąpił dzień, który chciałbym, by nigdy nie nastąpił.

Rozpoczęcie roku.

Moja mama musiała załatwić coś w pracy, więc musiałem iść sam. I było to dla mnie jeszcze bardziej koszmarne. Byłem zupełnie sam, w nowej, przepełnionej obcymi mi ludźmi szkole. Momentami, gdy szedłem szerokim korytarzem, czułem się, jakbym zaraz miał zemdleć. Stres doprowadzał mój organizm do szaleństwa. Widziałem gdzieś, pomiędzy ludźmi idącymi na salę gimnastyczną, twarze osób, które wyryły mi się w pamięci najbardziej. Czułem mdłości, moją głowę aż ściskał ból. Czułem się, jakbym za chwilę naprawdę miał zejść z tego świata. Właśnie tutaj, na tym korytarzu, pośród ludzi.

Wtedy, gdy już oparty o ścianę, cały blady próbowałem powstrzymać się przed omdleniem albo zwymiotowaniem na samego siebie, podszedł do mnie jakiś chłopak. Wyglądał na trzecioklasistę, był dość wysoki i szczupły, miał ciemnobrązowe włosy, dokładnie bardzo delikatne ale loki, które delikatnie wchodziły mu w oczy. Do tego też ciemne oczy, ale nie byłem już w stanie patrzeć na tyle wyraźnie, by dostrzec dokładny ich kolor.

— Ej, młody, wszystko z tobą okej? Cały blady jesteś. — zapytał, kucając przede mną. Już ledwo stałem na nogach, więc dopiero właśnie w tej pozycji, w której się wtedy znajdował, był mniej więcej na równi ze mną. W odpowiedzi pokiwałem głową na "nie". W tej chwili już nie obchodziło mnie zdanie innych. Chciałem uciec z tego miejsca najszybciej jak się tylko dało. Byleby już nie czuć tego okropieństwa, gdy tylko spojrzę na korytarz szkolny. — Dasz radę wstać? Wezmę cię do higienistki, jej gabinet jest całkiem niedaleko. — znów kiwnąłem głową na "nie".

A po tym zemdlałem.

***

Obudziłem się na łóżku w gabinecie pielęgniarki. Na krześle przy łóżku siedział mój wybawca i nucił jakąś piosenkę pod nosem. Za to gdzieś w dalszej części gabinetu przewijała się ubrana w pielęgniarski strój sama pielęgniarka.

Gdy podniosłem się delikatnie, by spojrzeć wyraźniej na całe pomieszczenie i zrozumieć, co się właściwie tu dzieje, od razu zwróciłem na siebie uwagę chłopaka siedzącego na krześle. Uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na mnie, po czym wstał, by podejść do mnie.

— Jak się czujesz? Już jest chociaż odrobinkę lepiej? — spytał. Delikatnie się uśmiechnąłem i usiadłem na łóżku, kiwając głową.

— Um.. tak.. tylko się zestresowałem. — na moje słowa również kiwnął głową tyle, że w geście zrozumienia. — Czasami tak miewam. — tutaj akurat skłamałem. W życiu jeszcze nie miałem takiego czegoś, a szczególnie nie skończyłem u higienistki ze stresu. Prawdą jest to, że gdy jeszcze chodziłem normalnie do szkoły we Francji, zdarzało się, że stresowałem się na tyle bardzo, że robiło mi się niedobrze, ale nie mdlałem. Ani nie wymiotowałem, co na szczęście dzisiaj też się nie zdarzyło. O mało.

— Ze stresu? Zaczynasz liceum i nie możesz się odnaleźć, co? — po jego pytaniu 'troszeczkę' poczułem, że się denerwuję. Naprawdę wyglądam jak pierwszoklasista?!

— Jestem w trzeciej klasie, głupku. — powiedziałem, chcąc brzmieć jak najmniej na zdenerwowanego, jednak coś chyba nie poszło.

— Dobra, dobra..! spokojnie..! — uniósł ręce w geście poddania się, ale przez cały czas się uśmiechał. Bawiło go pewnie moje zdenerwowanie. — Po prostu jesteś taki malutki, że na początku aż myślałem, że pomyliłeś liceum z gimnazjum. — gdy tylko zobaczył moją zirytowaną minę, zaśmiał się. — W porządku, nie będę już o tym wspominał. Jestem Osamu Dazai tak w ogóle. — mówiąc to, podał mi rękę.

— Nakahara Chuuya. — stwierdziłem, po czym uścisnęliśmy ręce.

— Więc jesteś w trzeciej klasie, tak? — zapytał, na co skinąłem głową. — A może przypadkiem nie jest to klasa 3B?? — gdy powtórzyłem kiwnięcie głową, jego brązowe oczy aż całe zabłyszczały z radości.

Zapowiadał się ciekawy rok.

***

Gdy wróciłem do domu, miałem jeszcze trochę czasu na posiedzenie w moim pokoju i pogranie sobie w spokoju na gitarze. Tym razem nie zamierzałem uciec od żadnego problemu, czułem się lepiej niż kiedykolwiek przez ostatnie miesiące. Miałem wreszcie nadzieję na to, że uda mi się odnaleźć na nowo w szkole, będę miał tam więcej przyjaciół i przeze wszystkim nie wciągnę się w te same problemy. Przeżywanie tego samego po raz kolejny nie miało miejsca w mojej wyobraźni, bo wiedziałem, że gdybym wiedział, co będę musiał przeżyć, po prostu popełniłbym samobójstwo. Nie byłbym w stanie wytrzymać tego po raz drugi. Choć wiedziałbym, jaki ból to sprawi, nie dałbym sobie rady.

Mimo że wolałem zdecydowanie mój dawny pokój, bo cały mój dawny dom przywoływał dobre wspomnienia, wręcz zakochałem się w tym, w którym teraz mieszkałem. Mogłem stworzyć wszystko od nowa, tak, by odzwierciedlić całą moją osobowość i przeżycia, to było coś zupełnie nowego, cały ten dom, sama Jokohama była dla mnie jak nowe życie, jakbym zaczynał teraz wszystko od zera. Chciałem odrzucić od siebie przeszłość i zapomnieć o tym źle, które wyrządzili mi tamci ludzie, a miejsce na wspomnienia zapełnić tym nowym i, mam nadzieję, lepszym życiem jakie mnie tu czeka.

Let's meet in our Treehouse - Soukoku // Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz