Twenty Eight

42 4 17
                                    

Była ciepła, wrześniowa noc. Po tym, jak dostałem od Louisa wiadomość z zapytaniem, czy śpię, podniosłem się cicho z łóżka, by ubrać się w jakąś ciepłą bluzę i wymknąć się tak samo, jak ostatnie kilka razy. Nasz związek nie trwał jeszcze zbyt długo, bo ledwo półtora miesiąca, ale był to najlepszy czas mojego życia. Louis był dla mnie kimś, kto dodawał słodyczy do mojego życia. Czy to tych materialnych, które najczęściej dodawał do drobnych prezentów, które dawał mi nawet bez okazji, czy to tej słodyczy, która emanowała od niego, gdy tylko się uśmiechał, czy po prostu dlatego, że był dla mnie kimś, z kim spędziłbym całe życie.

Wyszedłem z domu na tyle cicho, by nie obudzić żywej duszy, po czym dość szybkim krokiem ruszyłem w stronę domu Louisa. Za każdym razem, gdy tak robiliśmy, czułem, jak mocno i szybko bije mi serce. Nie tylko dlatego, że dosłownie "uciekałem z domu", jak określił to tata, kiedy złapał mnie podczas powrotu do domu, ale też dlatego, że wiedziałem, że zaraz będę mógł wtulić się w mojego chłopaka z całej siły. Kiedy z półciemności wyłoniła się sylwetka zmierzająca w moją stronę, potrzebowałem krótkiej chwili, by upewnić się, że to on, po czym znów przyspieszyłem kroku.

— Dobry wieczór, moja mała koalo. — zaśmiał się cicho Louis, gdy poczuł to, jak już standardowo objąłem go ramionami i schowałem twarz w materiale jego bluzy. Do tego nie powstrzymał się od pocałowania delikatnie mojego policzka. Odpowiedziałem mu nieco niezrozumiałym "Hej", gdyż dalej ukrywałem się w jego górnej części ubrania. Ale gdy wreszcie spojrzałem na niego, oczywiście unosząc przy tym wzrok nieco do góry, bo nie ma na tym świecie szesnastolatka, który byłby niższy ode mnie (jakby wcale wyżsi nie byli w moim typie), zobaczyłem jeden z moich ulubionych kwiatów.

— Skąd ty- — uciąłem, czując, jak moje policzki oblewa ciepło. Czemu ten chłopak musi być aż tak idealny? Widząc moje rumiane policzki, Louis delikatnie i starannie włożył mi kwiat we włosy. — Nie mów, że znowu urwałeś sprzed ogrodzenia sąsiada, czy coś.. — na moje słowa cicho się zaśmiał.

— Nie.. okazało się, że moja mama ma te kwiaty w ogrodzie i pozwoliłem sobie jednego pożyczyć. — uśmiechnął się i delikatnie objął mnie jedną ręką w talii, a drugą położył na mój policzek. — Powinieneś częściej się rumienić, wiesz? — kiedy schowałem swoją twarz w jego bluzie po raz kolejny, mamrocząc coś pod nosem o tym, jak bardzo nienawidzę, kiedy to mówi, bo sprawia, że jeszcze bardziej się zawstydzam, nagle mnie podniósł i zaczął nieść w znane mi dobrze już miejsce.

Mieszkaliśmy oboje na obrzeżach miasta, na dalej dość sporym osiedlu domów jedno lub wielorodzinnych, które ze wszystkich stron, z wyjątkiem tej łączącej nasze miejsce zamieszkania ze stolicą, było otoczone lasami. Nie były już jakieś duże, w końcu ciągle ktoś coś buduje i pozbywa się tym samym niewykorzystanego terenu wokół największego skupiska ludzi w całej Francji, jednak dalej było tam miejsce na niemałą działkę dziadków Louisa. Na co dzień mieszkali oni nieco bliżej centrum, ale przyjeżdżali tam często w wolnej chwili, najczęściej w wakacje. Spotkaliśmy ich tam kilka razy, gdy przychodziliśmy w wakacje wieczorami, głównie jeszcze w czasie, kiedy byliśmy tylko przyjaciółmi.

— Tylko tym razem nie wrzucaj mnie do jeziora, dobrze? —powiedziałem cicho, kiedy zauważyłem, że zbliżamy się już do miejsca, gdzie często przesiadywaliśmy. Było to aż 'niebezpiecznie' blisko jeziora, oczywiście jak dla mnie, bo już dwa razy miałem tą nieprzyjemność wykąpać się w tej zimnej wodzie. I to z powodu takiego, że wrzucił mnie tam nie kto inny, jak mój uroczy chłopak, który na zdanie, które zdążyłem właśnie wypowiedzieć, zawsze się szeroko uśmiechał.

— Spokojnie.. — odpowiedział mi też dość cicho, po czym usiadł na ławeczce przy wodzie, sadzając mnie sobie na kolanach. — Dzisiaj ci odpuszczę. Ale tylko dlatego, że nie chcę później słuchać narzekań twojej mamy, że robimy jakieś głupoty po nocach. —złożył na moich ustach delikatny pocałunek i przysunął nieco bliżej siebie poprzez objęcie mnie wokół talii.

— Tylko? — zaśmiałem się. — Czyli gdyby nie moja mama, już bym musiał przed tobą uciekać, by dzisiejszego wieczora wyjątkowo się nie zmoczyć? — dodałem i znowu dałem naszym ustom się połączyć. — Szaleniec z ciebie czasami, wiesz? — oparłem się o jego ramię swoją głową i zamknąłem oczy. — Ale i tak cię kocham..

— Ja ciebie bardziej. — szepnął mi do ucha, powoli przeczesując moje włosy swoimi palcami i obejmując drugą ręką w talii, bym przypadkiem się od niego nie odsunął.

Poczułem, jak zasypiam w jego objęciu. To, jak mnie trzymał i to, jak delikatnie, uspokajająco przeczesywał moje rude loki swoimi palcami, miziając przy tym przypadkowo (albo nie) moje ucho parę razy, sprawiało, że nie potrafiłem nie zasnąć.

Obudziłem się w domku na działce u Dazaia. Jednak nie robiłem tak, jak co rano i nie wstawałem z łóżka od razu, tylko leżałem jeszcze dłuższą chwilę, zastanawiając się nad wszystkim i niczym. Po takich snach, jak te, dziwnie się czuję. Są zawsze tak.. nadmiernie podobne do tego, co działo się wtedy, że mam wrażenie, jakbym przeżywał to drugi raz. Może i fajne jest to, że nie zapomnę tego, jak brzmiał głos Louisa, jak czułem się, gdy się do siebie przytulaliśmy, jak czułem się, gdy był blisko, w końcu mimo jego prośby, chcę go pamiętać, ale też jako osobę. To, jakie uczucia do mnie kierował mi nie wystarczy. Choć od jego śmierci minęło już prawie jedenaście miesięcy, nigdy nie zmieniłem swojego zdania odnośnie tego, czy powinienem o nim pamiętać, czy nie. Jako moja pierwsza miłość, w dodatku miłość, która gdyby nie kilka błędów naszych i ludzi, którym przeszkadzało nasze szczęście, prawdopodobnie ciągnęłaby się do końca naszych dni, zasługiwał na to, by zostać zapamiętanym. Nie tylko być odwiedzanym na cmentarzu raz na jakiś czas, by zapalić znicz i sobie iść.

Wiedziałem od początku mojej ponownej samotności, że to, co zamierzam zrobić z jego prośbą, która miała sprawić, by było mi łatwiej, zrobi kompletną odwrotność. Wspominanie sobie go, czy to w głowie, czy to w opowieściach, czy podczas przeglądania albumu ze zdjęciami z nim, rodzi we mnie coraz głębszą tęsknotę. Ale jaka to cena za to, by go pamiętać?

~~~

Mamy za sobą już niemałą część historii Dazaia i Chuuyi (pomijając to, że ten rozdział to Chuuya x Louis). Zdecydowałam się na przywołanie wspomnienia we śnie.. bo postanowiłam delikatnie zgłębić wątek dawnego związku Chuuyi, mimo że planuje przenieść się już nieco bardziej w stronę relacji naszych głównych bohaterów. Dlatego też myślę, że dobrym pomysłem byłoby połączyć ze sobą rzeczywistość i urywki z przeszłości Nakahary. Wyglądałoby to mniej więcej tak, że co kilka rozdziałów byłoby coś takiego jak dzisiaj, czyli wspomnienie, które Chuuya albo przywołał świadomie, albo we śnie, albo w opowieści (o cholera, czyżby jakiś spoiler??).

Co sądzicie i tym nowym pomyśle?

Let's meet in our Treehouse - Soukoku // Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz