Gdy weszliśmy do środka willi Johnsona naszym oczom ukazał się ogromny nieźle zatłoczony salon, który na potrzeby imprezy przekształcił się w parkiet, barek z różnego rodzaju trunkami oraz przeszklone drzwi na całą ścianę, które prawdopodobnie prowadziły do ogrodu.
Panowała tu typowa dla imprez z dużą ilością ludzi mieszanka wszystkich możliwych zapachów perfum, alkoholu, papierosów, a nawet trawki. Oprócz tego w domu panował prawie całkowity mrok, a jedyne światło dawały kolorowe ledy na suficie.
Mój wcześniejszy humor niestety odszedł wraz z otrzymaniem drugiej wiadomości od idioty który do mnie pisał. Niby się tym jakoś zbytnio nie przejmowałam, ale wkurzyłam się, że kutas zniszczył mi tym wieczór.
- O kurwa ile tu ludu- Powiedział Ares.
- Noo Kevin chyba całą okolicę sprosił- Zaśmiała się Aria
- Chodźcie zobaczyć co mają do picia.
- Czuję się tu jak w jakimś burdelu. - Skomentowałam gdy przechodziliśmy koło wypinających się przy jakichś typach dziewczyn.
Nie rozumiałam jak można było dawać się tak poniżać dla jakichś typów, to było z jednej strony głupie, a z drugiej trochę smutne, bo te dziewczyny najwyraźniej nie dostrzegały tego, że zasługują na kogoś lepszego.
Trafiliśmy do barku pierwsi, a zaraz za nami przyszli Berlin wraz z Suzie, którzy zgubili gdzieś Ramosa, który witał się praktycznie z każdą napotkaną osobą.
- Hej, jakie drinki macie ?- Zapytała Smith, gdy podszedł do nas barman.
- Różne do wyboru do koloru.- Uśmiechnął się do niej zalotnie, a Lee widząc ten uśmieszek objął swoją dziewczynę w pasie i zatopił nos w jej włosach.
Zazdrosny Ares to zawsze był czysty szatan i nie chciałabym być na miejscu potencjalnego podrywacza. W naszej przyjaźni z Arią to zdecydowanie przyjaciółka była tą, którą miała większe powodzenie u chłopaków. Nie zliczę ile razy zarywali do niej chłopacy na imprezach.
Rzeczywiście mieli dobry gust, bo Smith była po prostu śliczna. Piękna oliwkowa karnacja do tego długie blond włosy, niebieskie oczy, idealna cera, jak i także cudowna figura.
Cieszyłam się, że miała tak wielkie powodzenie, bo przynajmniej ona od dwóch lat była w szczęśliwym związku, a ja jedynie byłam w toksycznej relacji, przez którą nadal miałam koszmary.
Nigdy nie zazdrościłam Arii, bo wiedziałam, że była moim największym fanem i nikt nigdy nie życzył mi lepiej niż ona. Jednak patrząc na te wszystkie sytuacje czasem zdarzało się, że wieczorem stawałam przed lustrem zastanawiając się, dlaczego ja nie mogę być ciut lepsza.
Dla mnie niestety matka natura nie była tak hojna i na moich bladych jak ściana udach było pełno rozstępów oraz niedoskonałości, na twarzy często miałam pryszcze, a także mojej figurze było daleko do ideału.
Z czasem jednak udało mi się przyzwyczaić do faktu, że taka jestem i jakoś go zaakceptowałam. Teraz byłam na takim etapie, że bardzo dobrze było mi samej.
- No to może być dla mnie mojito.- Zachichotała na zachowanie Aresa.- A wy co chcecie?
- Dla mnie to samo.- Odparła Allen.
- Ja poproszę wódkę z colą.
- A my weźmiemy czystą.- Gdzieś tam za mną pojawił się Enzo.
On chyba miał jakiś radar.
Po otrzymaniu naszych napojów udaliśmy się wszyscy do ogrodu gdzie całe szczęście było nieco mniej ludzi.
Enzo rozłożył się niczym królewicz na leżaku, który zabrał jakiemuś nieźle wstawionemu chłopakowi, zaś Ares z Berlinem już po dobroci wzięli jakieś krzesła stojące przy basenie. Dziewczyny usadziły się na kolanach swoich chłopaków, a ja usiadłam na ziemi, pociągając trochę swojego jak się okazało dość mocnego drinka.
![](https://img.wattpad.com/cover/372103643-288-k762746.jpg)
CZYTASZ
Memento Mori
RomanceŻycie osiemnastoletniej Zoe Miller nigdy nie było idealne. Kiedy dziewczyna myślała, że po burzy nareszcie wyszło słońce okazało się, że był to dopiero początek prawdziwego huraganu, który miał nastąpić w jej życiu. Znajdując w swoim domu tajemnicz...