Będąc na kacu świeżo po tym całym cyrku, który miał miejsce w barze nie do końca byłam świadoma co tak właściwie do tego doprowadziło i dopiero gdy w czwartek naprawiałam w warsztacie samochód dotarło do mnie w jak bardzo chujowej sytuacji aktualnie się znajduję i szczerze mówiąc już chyba wolałam żyć w błogiej nieświadomości. Nadal nie wiedziałam, co mam zrobić z tym pierdolonym filmikiem, który miał Oliver i podczas którego oglądania chciało mi się ryczeć z bezsilności i obrzydzenia. Poza tym robił coraz bardziej pojebane rzeczy i zaczynałam się bać za każdym razem gdy wychodziłam z domu. To, że dogadał się z Sophie nie świadczyło o niczym dobrym i jak na szpilkach czekałam na ich kolejny atak. Właśnie zbierałam się do wyjścia z Charlesem na naszą nocną schadzkę i planowałam go poprosić, aby dziś pokazał mi więcej sposobów samoobrony i ataku, pod pretekstem zainteresowania, jakie wzbudziłam wygraną w „Jedź albo zgiń" co poniekąd było prawdą, lecz to chyba było w tym momencie moje najmniejsze zmartwienie. Zabrałam jedynie potrzebne rzeczy i tradycyjnie przemknęłam niezauważona w miejsce, gdzie czekał na mnie Charles. Dziś całe szczęście nie kombinował z jazdą motorem i czekał na mnie w swoim mustangu dosyć blisko mojego domu. Nie musiał stawać aż tutaj, lecz na szczęście nie było go widać, bo zaparkował za drzewem, ale i tak myślałam, że będzie czekał na przystanku jak zazwyczaj.
Wsiadłam na miejsce pasażera i od razu natknęłam się na spojrzenie ciemnobrązowych oczu wybijających się na tle czerni okrywającej jego ciało. Mimo mroku dostrzegłam na jego wargach ten chytry uśmieszek będący zapowiedzią mojej nerwicy.
- Jak tam wredny naleśniku, przyszłaś mnie dopaść za wczoraj? - Zakpił wyjmując ze schowka w podłokietniku moje klucze.
- Weź mnie nawet nie wkurwiaj dzisiaj.- Syknęłam.
- Oho ktoś tu nie ma humoru. Obraziłaś się za naleśnika bestial?- Bardziej stwierdził niż zapytał bawiąc się moimi kluczami.
- Nie, jak ja ci dzisiaj nic nie zrobię to będzie cud.- Zjechałam go wzrokiem gdy ruszał.
- Dobra już, bo mnie zaraz zabijesz tym spojrzeniem. Masz te klucze.
Na chwilę uniósł dłonie w obronnym geście, po czym rzucił w moją stronę klucze do mojego domu.
- Dlaczego ty je tak właściwie masz?- Zapytałam próbując sobie przypomnieć moment, w którym mu je daławałam, lecz w mojej głowie panowała jedna wielka pustka.
- Byłaś tak pijana i naćpana, że musieliśmy cię zabierać z tego baru siłą i zanosiłem cię do łóżka, a żeby nikt ci nie wszedł wziąłem klucze i zamknąłem drzwi. Jeszcze gdy wychodziłem powiedziałem ci, że kolejnym razem ci je oddam, na co przytaknęłaś.- Opowiadał.
Rzeczywiście jak tak teraz się zastanowiłam przypomniało mi się, że gdy byłam na granicy snu Charles mówił coś niezrozumiałego o kluczach.
Włożyłam klucze do kieszonki i przyszło mi do głowy pewne pytanie.
- Skąd ty się tam w ogóle wziąłeś w tym barze?- Zapytałam trochę z wyrzutem.
- Musiałem zamienić parę słów ze znajomym, z którym współpracuję w robocie, a potem wpadł na mnie jakiś napruty brązowowłosy krasnal i musiałem pomóc biednej Smith.- Oznajmił, a ja miałam ochotę mu za to przypieprzyć w tą buźkę.
- Gdybyś nie prowadził właśnie dostałbyś za to w ryj, ale, jako że nie chcę zginąć w twoim towarzystwie powstrzymam się aż wysiądziemy. To, że ciebie matka natura stworzyła na takiego mutanta to nie znaczy, że masz nazywać mnie krasnalem.- Założyłam ręce na piersi.
- Oj no dobra nie obrażaj się maluchu.- Poklepał mój policzek, za co ugryzłam go w palec.
- Ała. Ty żmijo jedna.
CZYTASZ
Memento Mori
RomanceŻycie osiemnastoletniej Zoe Miller nigdy nie było idealne. Kiedy dziewczyna myślała, że po burzy nareszcie wyszło słońce okazało się, że był to dopiero początek prawdziwego huraganu, który miał nastąpić w jej życiu. Znajdując w swoim domu tajemnicz...