♦ DROGA DO FRANCJI ♦

889 37 2
                                    


Nawet się nie obejrzałam, a wylądowaliśmy na lotnisku w Lizbonie, przespałam cały lot. Po wyjściu z samolotu spojrzałam na równie zaspanego Charlesa, jego włosy śmiesznie się kręciły, a koszulka nieco mu się pogniotła, ale było po nim widać, że te kilka godzin snu dobrze mu zrobiło. Z uśmiechem stanęłam na palcach i przejechałam dłonią po jednym odstającym kosmyku.

- Chyba się wyspałaś, od razu wyglądasz żywiej.- Zaśmiał się chłopak, zabierając swoje rzeczy.

Widząc, że zabrał również moje chciałam je od niego wziąć, ale mi na to nie pozwolił unosząc je ponad swoją głowę. Przewróciłam oczami i stanęłam obok dziewczyn. Jak chce to niech nosi, nie zabronię chłopakowi spełniać marzeń.

- Jak tam zakochańce wyspały się?- Dźgnęła mnie w bok Ari.

- Jakie zakochańce.- Parsknęłam w reakcji na jej słowa.- To, że zasnęłam na jego ramieniu nie oznacza od razu, że jesteśmy zakochańcami, za dużo sobie wyobrażacie.

- Powiedzieć jej?- Aria spojrzała na Suzie, która jedynie zachichotała pod nosem.

- Stara jak to nie jest miłość to ja nie wiem. Chłop dosłownie prawie pobił Aresa, bo podszedł do was z pytaniem, czy macie poduszkę, a ty się przebudziłaś. Przez cały lot cię przytulał i żebyś nie musiała spać na twardym i było ci wygodnie położył cię na sobie, pomimo, że sam leżał w takiej pozycji, że ja nie wiem jak on wytrzymał te czternaście godzin.- Powiedziała podjarana Smith podczas gdy ja przeżywałam szok. 

Przecież Charles nie zrobiłby dla mnie czegoś takiego, a gdy się obudziłam opierałam się o okno.

- To nie możliwe, kiedy wstałam miałam głowę na oknie, a on już stał.

- Spójrz.- Suzie pokazała mi zdjęcie, na którym rzeczywiście leżałam wtulona w czarnowłosego chłopaka, który trzymał mnie w swoich ramionach tak blisko jakbym była jego najcenniejszym skarbem. O kurka. Gdy przyjrzałam się bliżej zdjęciu dostrzegłam, że na jego ustach gościł słabo widoczny uśmiech.

- On ci się nie przyzna choćby ktoś go nagrał, bo taki jest od zawsze. Nigdy nie lubi kiedy ktoś zwraca uwagę na jego zachowania. I można na niego powiedzieć wiele złych rzeczy, ale tego, że dba o osoby, na których mu zależy nie da się odmówić.- Allen wyszczerzyła się w moją stronę. Nie zdążyłam jakkolwiek zareagować na to czego się dowiedziałam, bo przywędrowali do nas chłopaki.

- Jeśli już nas po obgadywałyście możemy iść, taksówka na nas czeka.- Berlin chwycił Suzie za rękę i ruszył w stronę wyjścia.

Po wejściu do taksówki Berlin oraz Charles szukali czynnej wypożyczalni samochodowej, z której moglibyśmy zabrać auta.

- Najbliższa wypożyczalnia jest jakieś dziesięć minut stąd.- Odparł Wilson kiedy kierowca zapytał o miejsce, do którego miał nas zawieść.

- Tak, ale ciekawe jak potem oddamy te samochody. Przecież oni nam nawet nie pozwolą tym wyjechać z kraju.- Słusznie zauważył Charles. 

Raczej istniały małe szanse, aby jakakolwiek wypożyczalnia pozwoliła nam zabrać samochody na tak długą trasę.

- Myślę, że nie musimy jechać do wypożyczalni.- Edgar przerwał chwilową ciszę, a następnie nic więcej nie mówiąc podał taksówkarzowi adres. 

Nikt nie wiedział, na jaki pomysł wpadł starszy z braci, ale wszyscy zostawili to bez komentarza. Droga do miejsca wskazanego przez białowłosego zajęła nam trzydzieści minut i dosłownie znaleźliśmy się na totalnym odludziu. Nie znajdowało się tu nic poza naturą oraz jednym domem w lesie, zapowiadało się jak horror.

Memento MoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz