Kolejny tydzień był dla mnie czystą przeprawą przez piekło. Czasem nie miałam siły, nawet aby podnieść się z łóżka, a gdy już to zrobiłam miewałam wahania nastroju tak wielkie, że potrafiłam się śmiać z byle czego, a chwilę później leżeć zwinięta na łóżku i moczyć poduszkę swoimi łzami, których w ostatnim czasie wylałam więcej niż przez całe swoje życie. Tamtą noc, podczas której po raz pierwszy zniwelowałam swój ból wyżywając się na sobie w sposób, o który bym się nigdy w życiu nie posądziła spędziłam w całości leżąc na zimnych kafelkach. Rankiem otrzeźwił mnie dopiero telefon Charlesa, podczas którego musiałam sprawiać pozory. Przez ten tydzień opanowałam też ukrywanie swojego bólu przed wszystkimi niemal do perfekcji i nikt niczego nie podejrzewał. Jedyną rzeczą, której sobie jednak odmówiłam były schadzki z Charlesem, gdyż przed nim nie potrafiłam się tak dobrze maskować i bałam się, że już coś podejrzewał. Wmówiłam wszystkim, że jestem chora i jedyne miejsce, do którego wychodziłam był warsztat, który od tamtego cholernego razu zawsze odwiedzałam z rana i opuszczałam przed Berlinem, aby nie dopuścić do sytuacji, w której znowu będę sama. Nieco odsunęłam się od znajomych i, mimo że wiele razy proponowali mi wyjście odmawiałam, bo po prostu nie miałam na to siły. Oliver nie dał mi spokoju i od tamtej pory stale do mnie pisał, którymś razem już nie wytrzymałam i go zablokowałam, miałam spokój dosłownie dwie godziny, a on zadzwonił do mnie z innego numeru mówiąc, że tak łatwo się go nie pozbędę. Kiedy któreś z rodziców było w domu prosiłam ich, aby mnie zawozili do pracy, jednak kiedy ich nie było i musiałam jechać autobusem, drogę między przystankiem pokonywałam biegiem. Wpadłam w taką paranoję, że praktycznie cały czas spoglądałam za siebie czy ktoś za mną nie idzie.
Za dwa dni kończyłam osiemnaście lat i, mimo że od małego wyczekiwałam tego dnia nie cieszyłam się ani trochę. Jako że ja i Ari miałyśmy urodziny tego samego dnia kilka miesięcy temu wpadłyśmy na pomysł, aby zorganizować wspólną imprezę w domu Ari, gdyż wiedziałyśmy, że moi rodzice w życiu nie zgodziliby się, żeby zrobić ją u mnie. Ku naszemu zaskoczeniu pan Smith zgodził się na nią bardzo szybko i jedynym warunkiem było niezdemolowanie domu, Aria postanowiła, że ta impreza przebije nawet te u Kevina dlatego zamówiła DJ-a, barmana, a nawet kelnerów. Bardzo cieszyłyśmy się na ten dzień i niecierpliwie go oczekiwałyśmy, jednak po tym wszystkim, co się teraz dzieje nie cieszyłam się ani trochę. Ostatnio nawet byłam bliska napisania Ari, że mnie nie będzie, ale nie zrobiłam tego jedynie ze względu na nią i to jak bardzo była podekscytowana tą imprezą. Dzisiaj Aria i Suzie zmusiły mnie do pojechania z nimi do galerii po sukienki na środową imprezę. Nie miałam na to ochoty jednak on były silniejsze i wysłały mi chyba ze sto smutnych buziek.
Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed lustrem, dziewczyna, którą w nim ujrzałam nie była ani trochę podobna do starej Zoe. Jej skóra była tak blada, że przypominała do tego miała ogromne wory pod oczami, a jej brązowe włosy były w całkowitym nieładzie. Podeszłam do toaletki i zaczęłam ukrywać ślady mojego wyniszczenia, a kiedy już wyglądałam trochę bardziej jak człowiek ubrałam pierwsze lepsze ubrania, które zakrywały moje nogi i wyszłam bez słowa.
Smith i Allen już na mnie czekały w samochodzie więc zakładając na twarz maskę wsiadłam do auta i wymusiłam uśmiech. Uwielbiałam ich obecność, ale dziś nie potrafiłam się szczerze uśmiechać, nie miałam siły.
- Cześć.- Przywitałam się gdy zapinałam pas.
- Gotowe na zakupy życia?- Pisnęła podekscytowana Ari gdy odjeżdżałyśmy spod mojego domu.
- Pytasz, a wiesz.- Odpowiedziała jej równie podjadana Allen.
Ja jedynie zawtórowałam im skinięciem głowy. Czekał mnie długi dzień i musiałam się postarać dla nich.
CZYTASZ
Memento Mori
RomanceŻycie osiemnastoletniej Zoe Miller nigdy nie było idealne. Kiedy dziewczyna myślała, że po burzy nareszcie wyszło słońce okazało się, że był to dopiero początek prawdziwego huraganu, który miał nastąpić w jej życiu. Znajdując w swoim domu tajemnicz...