ROZDZIAŁ 8. Poznajcie mojego nadopiekuńczego brata Reeda

401 48 72
                                    

HOLDEN

Zacząłem szykować się do pracy, kiedy akurat przyjechał Reed. W zeszłym tygodniu umówiliśmy się, że podrzuci mi auto, bo chwilę przed wyjazdem miałem stłuczkę i musiałem oddać je do mechanika. Niestety Reed dopiero teraz znalazł dla mnie czas, więc wcześniej musiałem jeździć do pracy motocyklem, co nie do końca było wygodne, zważając na strój, który mnie tam obowiązuje. Zawsze musiałem zabierać ciuchy na zmianę.

— No nareszcie — rzuciłem do niego, wychodząc na zewnątrz.

— Też miło cię widzieć, braciszku — odparował złośliwie, zatrzaskując za sobą drzwi mojego SUV-a.

Tuż za nim zaparkował jego kolega, więc machnąłem mu tylko ręką w ramach powitania. Reed zaczął się rozglądać na boki, podrzucając w ręce moje kluczyki.

— Sam to zrobiłeś? — Wskazał na huśtawkę na werandzie. — Wcześniej jej nie było.

— Nie — odparłem, wznosząc oczy do nieba. Już wyczuwałem jego docinki. — Ktoś mi pomógł. — Podążyłem za nim, bo oczywiście musiał ją przetestować swoim wielkim tyłkiem.

Po drodze oddał mi kluczyki. Wsunąłem je do kieszeni eleganckich spodni.

— Kto? — Rozsiadł się wygodnie, aż zaskrzypiały zawiasy.

— Sąsiadka. — Kiwnąłem na dom naprzeciwko.

— Ładna? — Wyszczerzył się.

Przewróciłem oczami i podszedłem do niego, by zająć miejsce obok.

— Ma męża i dzieci.

— To nie jest odpowiedź na moje pytanie — słusznie zauważył.

Wzruszyłem ramionami. Była ładna, ale nie chciałem na nią patrzeć w ten sposób.

Reed westchnął głośno i poklepał mnie po udzie.

— I jak tam życie w pojedynkę? Nie nudzisz się tu przypadkiem?

— Nie. — Parsknąłem niewesołym śmiechem. — Na pewno nie brakuje mi tutaj ciebie i twojej nadopiekuńczości.

Reed lubił wchodzić mi na głowę. Nie trzeba było długo na nas patrzeć, by odkryć, który z nas był starszy. On sam z siebie roztaczał wokół siebie taką aurę. Miało to swoje minusy, ale nie mogłem zaprzeczyć, że raz na jakiś czas ta jego cecha ratowała mi tyłek.

Przemilczał to. Reed doskonale wiedział, jaki jest. I przede wszystkim dlaczego taki jest. Ja też byłem tego aż zanadto świadomy.

— Wiesz, że przy mnie nie musisz tego robić? — Spojrzał na mnie, ale ja niezmiennie wpatrywałem się w przestrzeń.

— Czego? — zapytałem, mimo że nie miałem na to najmniejszej ochoty.

Specjalnie przedłużał ciszę, bym się ugiął i nawiązał z nim kontakt wzrokowy. Zrobiłem to z wielkim trudem. W jego oczach pojawiła się troska.

— Udawać, że wszystko jest w porządku, jeśli nie jest.

Zacisnąłem szczękę i odwróciłem wzrok. Może i miał rację, ale nie zamierzałem mu przytakiwać. Z Reedem byłem bliżej, bo dzieliły nas tylko dwa lata (rocznikowo trzy, ale przez to, że urodził się w listopadzie, a ja w styczniu, ta różnica była dużo mniejsza). Easton był ode mnie młodszy o cztery, więc w dzieciństwie ciężej było nam się dogadać. Zawsze był piątym kołem u wozu, ale nadrobiliśmy to w ostatnich latach, aczkolwiek Reed pozostał na miejscu mojego najlepszego przyjaciela, mimo że pod wieloma względami się od siebie różniliśmy. Po prostu taki był – upierdliwy i nachalny i musiał wiedzieć wszystko o moim życiu.

Cornflower Blue || [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz