ROZDZIAŁ 47. Nocne wyznania i... happy end?

459 62 29
                                    

WILLOW

Przyjechał krótko po drugiej w nocy. Zaparkował przed posesją i gdy tylko zgasił silnik, wskoczyłam do jego samochodu i zasypałam go gradem pocałunków. Tylko w ten sposób byłam w stanie w pełni przekazać mu, jak bardzo jestem wdzięczna za to, co dla mnie zrobił.

Od godziny siedzieliśmy wpatrzeni w siebie, ze splecionymi dłońmi – ja słuchałam, a on dopowiadał szczegóły swojego filmowego przedsięwzięcia.

— Nie bałeś się?

— Czego? — Przeniósł na mnie wzrok.

— Że jednak się nie spotkamy — wyjaśniłam szeptem — i życie poprowadzi nas w dwie różne strony.

Pokręcił głową.

— Znałem swój cel i do niego dążyłem, ale jeśli przypadkiem twój wyglądałby inaczej, i tak pojawiłbym się w twoim życiu i spróbował cię do siebie przekonać. Nie rezygnuje się ot tak z ludzi, przy których czujesz się wyjątkowo.

Uśmiechnęłam się.

— Z tego samego powodu ja też się nie wycofałam.

Jego twarz pojaśniała. Wsunął mi kosmyk włosów za ucho.

— Powinnaś się już położyć, to był długi dzień. Pewnie jesteś zmęczona.

— To ty dopiero co wyszedłeś w pracy — zauważyłam z rozbawieniem.

— Akurat jestem zbyt podekscytowany spotkaniem z tobą, by czuć zmęczenie — skwitował.

Zawtórowałam mu śmiechem i mimo że nie chciałam tego robić, wysiadłam z auta, bo miałam wyrzuty sumienia, że tak długo go tu trzymam. Odprowadził mnie do furtki, a potem pożegnał długim i głębokim pocałunkiem.

Gdy patrzyłam, jak odchodzi, w moim gardle zawiązał się supeł. Nerwowo zacisnęłam palce na mankietach swetra i obserwowałam, jak otwiera drzwi samochodu. W środku mnie narosła panika. Niemal czułam mrowienie w całym ciele i głos, który w kółko powtarzał mi: powiedz mu!.

Zanim zdążyłam stchórzyć, a on odjechać, wypaliłam:

— Kocham cię.

Te słowa sprawiły, że zatrzymał się w miejscu. Wstrzymałam oddech i niespokojnie przestąpiłam z nogi na nogę. Spuścił głowę, ale w ostatniej chwili dojrzałam, że na jego ustach zamajaczył uśmiech. Zamknął drzwi i ciągle patrząc w dół, podszedł do mnie. Skrzyżował ze mną spojrzenie dopiero, gdy uchwycił moją twarz w dłonie. Wypuściłam powietrze, widząc, że się uśmiecha.

— Ja też cię kocham, Willow. — Pochylił się, by ponownie mnie pocałować, jakby sto poprzednich całusów było niewystarczające. — Całym — buziak — swoim — kolejny buziak — sercem.

Parsknęłam śmiechem, a on, zamiast się odsunąć, scałował tę radość z moich ust. Niemal roztopiłam się pod wpływem tych pieszczot.

— Jak mam teraz wrócić do siebie, skoro już wiem, że mnie kochasz? — Odetchnął z przesadnym rozczarowaniem i popatrzył mi w oczy. — Powinniśmy zawsze wracać do tego samego domu.

Oczy mi się zaszkliły.

— Chciałbyś ze mną zamieszkać? — zapytałam niemal bezgłośnie przez szok, jaki wywołały we mnie jego słowa.

— Czemu nie? — Potarł moje policzki, a potem zsunął dłonie na moje ramiona. — To sensowne rozwiązanie, biorąc pod uwagę to, że nigdzie się bez ciebie nie wybieram i gdybym miał cię na wyciągnięcie ręki, nie poświęcałbym tak wiele czasu na tęsknotę za tobą.

Cornflower Blue || [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz