HOLDEN
Problem z ratunkiem jest taki, że nie każdy go pragnie. Jeśli widzicie umierającą osobę, odruchowo chcecie jej pomóc i przywrócić jej czynności życiowe i nikt się wtedy nie zastanawia, czy ta osoba nie chciałaby przestać się już męczyć i odejść. Reed zawsze to robił. Zawsze mnie ratował, nawet gdy mówiłem mu, żeby przestał to robić. Wtedy przekrzykiwał głos w mojej głowie i powtarzał, że nigdy nie pozwoli mi samemu z siebie zrezygnować. Był moim aniołem stróżem, odkąd ten wyimaginowany przestał się mną interesować, bo zbyt często stawiałem swoje życie na krawędzi.
Pomijając obsesyjne myśli, nigdy nie podjąłem świadomej próby samobójczej. Raz przedawkowałem, bo nie potrafiłem się pohamować, a innym razem, po eksperymentach z heroiną, dostałem zapaści. Jednak nigdy świadomie nie przekroczyłem tej granicy.
Po tym drugim incydencie trafiłem do szpitala i po raz drugi na odwyk. Wtedy okazał się on bardziej skuteczny.
A to wszystko po to, bym cztery lata później znowu zaczął brać.
Myślałem o tym, gdy tkwiłem w półprzysiadzie przed tanim barem szybkiej obsługi. Nade mną stał Ryan albo Brian w granatowym mundurze, który musiał być kolegą Reeda po fachu. Mój brat też w takim chodził.
— Dawno wróciłeś? — zagadywał mnie od dłuższego czasu.
Pokiwałem głową i pociągnąłem nosem.
— Wczoraj.
Parsknął śmiechem, ale potem westchnął.
— No to ładnie — mruknął ze zrezygnowaniem.
Zapewne znała mnie większość mieszkańców Oceanside. Koniec końców byłem bratem policjanta – tym gorszym bratem, który ćpał i stawiał go w niewygodnej pozycji, bo podczas gdy on pilnował prawa, ja je łamałem. Z tego powodu łatwo wpadałem w ręce Reeda, bo zawsze znajdował się ktoś, kto dawał mu znać, gdzie jestem, chociaż byli też tacy, którzy milczeli, bo nie chcieli się w to mieszać. Tych drugich bardziej lubiłem.
Dobrze, że Reed miał jeszcze jednego brata, który nigdy go nie zawodził. Pewnie lubił go bardziej niż mnie, ale ja też kochałem Eastona. Był złotym chłopcem, który świetnie się uczył, był bezproblemowy i miał najlepsze perspektywy na przyszłość. Pewnie z naszej trójki rodzice byli z niego najbardziej dumni, choć Reed wcale nie był gorszy. W końcu był policjantem. I tylko ja okazałem się porażką. Słabe oceny w szkole, nieukończenie liceum, zostanie nastoletnim ojcem, narkotyki, depresja, praca za barem, a potem romans z mężatką z dziećmi. Pogubiłem się i nawet nie wiedziałem, jak rozplątać ten kłębek problemów. Ilekroć próbowałem pociągnąć za którąś z nitek, tworzył się na nim jeszcze większy supeł. Dlatego poszedłem na łatwiznę. Zamknąłem oczy i udawałem, że on nie istnieje.
— Dzięki, że go przytrzymałeś — posępny głos Reeda wybrzmiał gdzieś w przestrzeni ponad mną. — Hej, Holden. — Przykucnął przede mną i złapał mnie za ramię, unieruchamiając mnie w miejscu, przez co zdałem sobie sprawę, że od dłuższego czasu kiwałem się na boki. — Już jestem. Wracajmy do domu.
Nie umiałem spojrzeć mu w oczy. Nie chciałem widzieć w nich rozczarowania. W końcu się poddałem, czyż nie? Zadzwoniłem do niego w środku nocy i poprosiłem, żeby po mnie przyjechał, bo czułem się naprawdę źle, a on bez dodatkowych pytań wsiadł do auta i spełnił moją prośbę. Przez całą drogę do Sunbow zagadywał mnie przez telefon, byle bym nie musiał być sam, a potem zabrał mnie stamtąd i przywiózł do Oceanside z myślą, że mi pomoże, że odetchnę od bałaganu i w spokoju rozwiążemy to wszystko razem. Tymczasem ja, zamiast na niego poczekać, z miejsca udałem się na miasto, żeby się naćpać, bo to był jedyny skuteczny sposób na wyłączenie moich myśli. Chociaż teraz miałem wątpliwości, czy się przypadkiem nie przeliczyłem, bo mój umysł ciągle pracował i to na zwiększonych obrotach. Chyba miałem wyższą tolerancję, niż przypuszczałem i potrzebowałem więcej, żeby się wyciszyć albo zaczynałem mieć zjazd, co wychodziło na jedno – powinienem wziąć więcej.
CZYTASZ
Cornflower Blue || [16+]
RomanceHolden Hale marzył wyłącznie o dwóch rzeczach: odciąć się od przeszłości i zacząć życie z czystą kartą w miejscu, w którym nikt go nie zna. Ciche i spokojne Sunbow wydawało się idealną opcją. Jak się okazuje - pozory potrafią mylić i już pierwszeg...