Perspektywa Carmen

14 1 0
                                        

Dojechałam na komisariat, kiedy wszyscy już czekali. 

-Coś wiadomo? 

-Ojciec Rye'a nie żyje, a on jest przesłuchiwany. 

-Czemu akurat on? Przecież ego ojciec miał mnóstwo dowodów. Myślą, że zdążyłby jednego wieczoru zabić człowieka?

-My wierzymy, że on tego nie zrobił. Policja w to mocno wątpi. 

Rye mijał nas korytarzem i rzucił szybko, że dziś musi zostać w areszcie. 

Łzy poleciały po moich policzkach. Nie wierzę... Wszystko za bardzo się komplikuje. 

-Za wszelką cenę musimy udowodnić, że to nie on. 

Pojechaliśmy do domu. Zdrzemnęliśmy się i pojechaliśmy na komisariat. Tam spotkaliśmy zapłakaną siostrę Rye'a i brata mojej przyjaciółki. 

-Co się stało?

-Rye zabił mojego ojca. Naszego. 

-To policja tak uważa, ale tego nie zrobił. 

-Właśnie się przyznał. -Powiedział Brook. 

Zrobiło mi się słabo. 

-Nie wierzę w to -Odparł Zayn. -Rye by tego nie zrobił.

-Przyznał się. -Powiedział Mikey'a. 

-Sama nie mogę w to uwierzyć... -Łkała jego siostra. 

Coś mi tu nie pasuje... Spojrzałam na swojego bliźniaka. Gestem pokazał mi na Katy. Subtelnie kiwnęłam głową na znak, że myślimy to samo. Mirra najwidoczniej nas przyłapała, bo swój wzrok skierowała na potencjalną krętaczkę. 

Spędziliśmy na komisariacie dobre dwie godziny. Pojechaliśmy do kawiarni, żeby obgadać kilka spraw. Nie mieliśmy ochoty na jedzenie, a na kawę. Wszyscy byliśmy niewyspani i zmęczeni. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że potrzebujemy kofeinę. 

-Dla was też to wszystko śmierdzi?

-Odezwała się Ivy. 

-Tak! -Krzyknęliśmy niemal chórem. 

-Ale czy Katy byłaby w stanie wrobić brata? -Spytała Mirra.

-Nie wrobić, ale uprosić. -Powiedział Zayn. 

-Chcąc ją chronić, może wziąć całą winę na siebie. -Powiedziałam. 

-I jeszcze ona i Brook mają dziecko. Rye nie ma nikogo. -Powiedział Mikey.

-Ma mnie, Zayna... -Powiedziałam. 

-Ty masz Jona! -Odparł Mikey. 

-Naprawdę myślicie, że łączy mnie coś z Jonem?

Wszyscy kiwnęli głową. 

-Dlaczego?

-Ciągle u niego przesiadujesz. -Powiedziała Mirra.

-Zapomniałaś o naszym istnieniu. -Odparł Mikey z wyrzutami. 

-To nie tak. -Powiedziałam. -Chciałam tylko znać prawdę. 

-A randka z nim też była po to, by poznać prawdę? -Spytał Mikey.

-O co ci chodzi? Teraz są ważniejsze rzeczy. 

-Dla mnie nic nie było i nie jest ważniejsze od ciebie. 

-Co? Przecież ty teraz kręcisz z Ivy. -Zmarszczyłam brwi. 

-Skąd pomysł, że ze mną?

-A dla kogo się stroiłaś na spotkanie jakiś czas temu?

-To było kumpelskie spotkanie. -Powiedział Mikey.

-A rozumiem! Ja też na takie chodzę z Rye'm, a Aileen często widuje się sam na sam w restauracji z moim bratem. -Prychnęłam. 

-Prawda jest taka, że nie zapomniałem o tobie, Carmen. -Powiedział Mikey, stawiając na stół kawę. 

Wszystkich nas zatkało. Mocne oświadczenie. 

-Możemy skupić się na tym, jak wyciągnąć z więzienia Rye'a? -Zayn sprowadził wszystkich na ziemię. 

-Moim zdaniem Katy albo go wrabia albo poprosiła go o kłamstwo. -Powiedziałam. 

-Dobra, to ścigamy prawnika, żeby udzielił jakieś informacje nam. 

-Nie jesteśmy rodziną. Jego matka siedzi w wariatkowie. Nie przekaże nam informacji. Jego ojciec nie żyje. -Powiedziała Ivy. -Jak chcecie się tego dowiedzieć? To nie działa tak, że tylko rodzinie udziela się informacje przed rozprawą?

-W co on się wpakował. -Złapała się za głowę Aileen. -Wyduszę z tej dziewczyny całą prawdę siłą! -Wstała od stołu wściekła na całą sytuację. -Zapłaci za krew mojego brata. 

-Sama chcesz ją zmusić do mówienia? To nie możliwe. -Powiedział Mikey.

-Nie sama. Pomożecie mi. 

-Musimy poczekać na policję, żeby niczego nie pogorszyć. -Powiedział jedyny głos rozsądku. 

-Mam to w dupie. -Wzięła płaszcz. 

Wstaliśmy od stołu i pobiegliśmy do aut, żeby móc dogonić jej taksówkę. 

Ivy pojechała z Zayn'em i Aileen. A ja i Mikey jechaliśmy jego autem. 

-Pogadamy o nas, kiedy to wszystko się skończy? 

Spojrzałam na siedzenie obok. Kiwnęłam nieznacznie głową. 

Szybko zaparkowaliśmy auta i wbiegliśmy na klatkę schodową Katy i Brooka.

Dorwaliśmy Aileen przy drzwiach. 

-Nikt nie otwiera! -Dzwoniła nerwowo. 

-Może są jeszcze na komisariacie. 

-Tyle czasu, Zayn?! Po prostu świnia nie chce otwierać!

-Uspokój się. -Szarpnęłam ją za rękaw, żeby odsunęła się od drzwi. 

-Wracamy na komisariat. -Rozporządził Mikey. 

Na korytarzu zastaliśmy Brooklyna, trzymającego na rękach chłopca. 

-Zabierzcie go do domu. Za moment będzie głodny, a to nie jest miejsce dla dziecka. 

-Co się dzieje? Gdzie Katy? -Spytała Ivy, biorąc na ręce bratanka. 

-Katy przesłuchują. 

-Oskarżają ją o coś? -Miałam sucho w buzi ze stresu.

-Podobno są dowody wskazujące na to, że jest winna. Na razie nic nie mówią. 

Popatrzyliśmy na siebie. Oby Brook nie dowiedział się teraz, co mamy na Katy i że to my ją pogrążyliśmy. 

Ivy pojechała z dzieckiem i z Zayn'em do domu. A my musieliśmy jakoś powiedzieć Brooklynowi o tym, co odkryliśmy. Tylko jak...?

-Słuchaj, Brook. To będzie jedna z trudniejszych rozmów w moim życiu. -Zaczęła Aileen.

-Powinieneś coś wiedzieć odnośnie Katy... -Kontynuowałam jej wypowiedź.

UłamekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz