Perspektywa Zayna

12 0 0
                                        


Od rana zastanawiałem się nad powodem śmierci Jacka. Zaskoczyło mnie to, co powiedziała mi Ivy. Ostatnio żyję głównie śmiercią Jacka, więc próbuję skleić wszystko, co trafia do moich myśli i skleić to z jakąkolwiek przyczyną. Tak samo, jak Aileen, mocno powątpiewam, że samobójstwo Jacka było od dawna planowane. Może i nie samobójstwo? Ok, może nie znałem go tak, jak Brook, może nasza więź mocno się rozluźniła po wypadzie nad jezioro... No wbrew mojej złości i żalu, zawsze darzyłem go szacunkiem. Może i nie miałem z nim kontaktu od tamtego czasu, bo co by się tu dziwić. W końcu był moim kumplem i doskonale wiedział, że zależało mi na Ivy, a mimo tego zachował się tak, a nie inaczej. Odciąłem się od niego zupełnie. Spotkałem się z nim tydzień przed jego śmiercią. Był sam, wracał z pracy. Chwilę rozmawialiśmy. Wyglądał na zmęczonego, ale nic nie wskazywało na to, że coś u niego nie gra w życiu prywatnym. Zmęczenie powiązałem z powrotem z pracy. Teraz próbuję odtworzyć sobie ten obraz w głowie, żeby móc znaleźć jakieś drobne znaki, sygnały, gesty w jego mimice, głosie, twarzy. Mam lukę w głowie. O spotkaniu tak właściwie nikt nie wie. Nie chwaliłem się tym w tamtym momencie, bo uważałem, że jest to mało znaczące. A teraz? Obawiałbym się tysiąca pytań, jaki charakter miała nasza rozmowa, co przed, co po, o czym rozmawialiśmy i mnóstwo innych męczących, dociekliwych pytań. Nie miałem na to ochoty.

Ubrałem garnitur, wsiadłem do Mercedesa. Ruszyłem do firmy ojca. Znowu dziś będę musiał użerać się z jego zespołem, kiedy będzie miał spotkanie biznesowe. Mam poczucie, że niektórzy traktują mnie tam, jak gówniarza, za którego tatuś wszystko zrobi, któremu wszystko kupuje. Tak to nie działa. Wielokrotnie sam robiłem prezentacje dla ważnych firm. Tata tylko kontrolował, czy wszystko gra. Chyba będę musiał jaśniej pokazać im, że nie mogą traktować mnie jak dziecko ze smoczkiem. Mam prowadzić firmę z ojcem, a po jego śmierci- sam. Także muszą to zrozumieć i to zaakceptować. Oczywiście tak, jak się spodziewałem, nie potraktowali poważnie zleconych przeze mnie zadań na czas spotkania mojego ojca. Przeszukałem wszystkie biurka, powyrzucałem z impetem gazetki o modzie i nie tylko takie gazetki... W miejscu pracy?! Naprawdę do tego się posuwają? Z takim zespołem ta firma za kilka lat nie będzie miała, co zbierać! Byłem tak wściekły, że kazałem się ogarnąć, albo szukać innej pracy. Albo zrozumieją, że należy się szacunek nawet młodszym od siebie. Starych pryków chętnie zastąpię młodym zespołem. Co mi tam.

Ojciec dyskretnie wziął mnie na rozmowę po całym zajściu.

-Co ty zrobiłeś?! Zwolniły mi się właśnie dwie osoby! Sumienne osoby!

-Mówisz o tych dwóch palantach, którzy nie powiem, co trzymają pod biurkami?!

-Zayn, chyba za bardzo wchodzisz w rolę. Nie miałeś prawa grzebać im w biurkach i decydować, kogo zwolnisz i kiedy! To nadal jest moja firma! Dokumentacja odnośnie ciebie jako wspólnika, nada jest w toku. Nie mają respektu, bo nie jesteś prawnym właścicielem tej firmy, stąd brak respektu przed tobą! Bądź cierpliwy, Zayn! Co się z tobą dzieje?!

-To chore, że stajesz po ich stronie, kiedy wyśmiewają się ze mnie i nie wykonują powierzonych zadań. -Wyszedłem trzaskając drzwiami. Zszedłem na parter z teczką dokumentów w ręce.

Wychodząc z firmy, zaszedłem do kawiarni naprzeciwko.

-Mirra? Co tu robisz...? -Zmieszałem się na jej widok. Była ostatnią osobą, którą bym się tu spodziewał.

-Dają tu dobrą kawę. -Uśmiechnęła się szeroko na mój widok. -Wydajesz się być zirytowany. Coś się stało?

-Pójdziemy na spacer? -Uśmiechnąłem się. Tak naprawdę chciałem ją zaprosić na randkę! Tylko, w ostatniej chwili zmiękłem i wymyśliłem głupią wymówkę, że chcę się zobaczyć z całą paczką! Nie obchodzi mnie cała paczka! Mam poczucie, że tylko ona z nas wszystkich nadal została tą samą, towarzyską i szczerą Mirrą. Tych cech niestety nie wynosiłem na piedestale, gdy byliśmy w liceum tak, jak obecnie i wdałem się w bezsensowne romanse z Ivy. Teraz naprawdę była w moim typie! Nie wiem, co zmieniło się w niej, po za ściągnięciem aparatu z zębów, ale wyglądała zabójczo. Nawet w tej czerni, cała zapłakana i spuchnięta od płaczu, robiła na mnie wrażenie.

-Wiesz, co... Mam chwilę czasu. -Uśmiechnęła się. -A mogę wiedzieć, co ty tu robisz? -Spytała, gdy przepuszczałem ją w drzwiach. Po krótce opowiedziałem, co się wydarzyło. Okazała zrozumienie. Tak, to było miłe i bardzo potrzebne mi w tamtej chwili.

-Zadam ci pytanie. Co pomyślałaś, kiedy zobaczyłaś mnie... kilka dni temu? -Wspomnienie o pogrzebie Jacka było nie na miejscu, zważając na moje pytanie.

-Że dobrze was widzieć. -Odparła. Była zawstydzona?

-Co pomyślałaś O MNIE. -Zaśmiałem się, a potem wziąłem łyk kawy.

-„Wow".

-To pomyślałaś? -Zacząłem się śmiać.

-Weź przestań! -Śmiała się, trącając mnie dłonią.

-Nikt nigdy mnie tak nie skomplementował! -Nabijałem się. Jej policzki były czerwone, jak letnie słońce przy zachodzie.

Pożartowaliśmy sobie, a tak dokładniej ponabijałem się z niej i jej kolorów na twarzy, porozmawialiśmy o tym, co nas ominęło. Oczywiście po krótce, bo przecież tylu lat w tak krótkim czasie, nie w sposób odtworzyć. Odprowadziłem ją do auta, pożegnaliśmy się słowami „do jutra!". Odjechała. Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Przewróciłem oczami, kiedy zobaczyłem połączenia z firmy i od ojca. Stwierdziłem, że nie mam ochoty tam wracać i ruszyłem prosto do domu, zajeżdżając po pizzę.

W mieszkaniu zastałem Carmen, która w pośpiechu wyrwała mi z ręki kawałek pizzy i wybiegła, jak z procy. Dosłownie: jak jastrząb w locie, porwała moją kolację! Dobrze, że nie zgarnęła całego pudła! Pizzy XXL było by mi szkoda... Po chwili przyszedł Rye. Ciekawe, czy minęli się w drzwiach klatki schodowej?

-Masz ochotę? Z tej nowej knajpy, tej koło drogerii. Całkiem dobra.

Rye wziął bez słowa, ugryzł kawałek.

-Mmm, całkiem dobra. -Kiwał głową z aprobatą.

-Mmm! -Pogłaskałem się po brzuchu, naśladując szczęście Ryea.

Zaczęliśmy się śmiać.

Zjedliśmy pizzę, otworzyliśmy piwo i chipsy. Rzuciłem się na kanapę w dresach. Po całym dniu, to było wspaniałe uczucie. Wymieniliśmy się spostrzeżeniami z danego dnia. Ten dzień nie nazwałbym udanym dniem, gdyby nie fakt, że spotkałem dawną przyjaciółkę, która poprawiła mi humor. Zrekompensowała tym całą dobę, nawet jutrzejszą!

-Skoro już tak szczerze rozmawiamy, Zayn... To chciałbym ci powiedzieć. -Chrząknął, wyprostował się. Czułem, że jest niespokojny i spięty. Również się wyprostowałem.

-Dawaj... -Odparłem.

-Chodzi o Ivy...

Byłem zaskoczony: co Ivy ma wspólnego z nim? Co takiego chce mi przekazać? Rozmawiali ostatnio? O czym?

-Powiesz coś, czy będziesz milczeć? -Ponagliłem, patrząc na to, jak stresuje się co raz bardziej, z każdą sekundą. Ten stan zaczął mi się udzielać. 

UłamekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz