Perspektywa Aileen

20 1 0
                                        

Wbiegłam do środka, jak tylko Ivy otworzyła mi drzwi. Kiedy dostałam od niej wiadomości w postaci zdjęć, niemal wybiegłam ze sklepu. To telefon mojego brata! Na milion procent!

-Kiedy wracają? -Rzuciłam, wparowując do salonu.

-Cicho. -Szepnęła, mając na myśli śpiące dziecko. Byłam tak poddenerwowana, że nie kontrolowałam tonu głosu. -Nie mam pojęcia. Katy -według moich obliczeń -powinna być za godzinę, może trochę szybciej.

-Zrobimy tak: bierzemy telefon i zdjęcia. Wszystko zasuniemy.

-Nie możemy! Jak to sobie wyobrażasz? A co, jeśli ta osoba, po co zajrzy.

-Ivy! Ty serio? Mój brat umarł, chcę do cholery się dowiedzieć, kto go zabił! Mam gdzieś, czy ktokolwiek się o tym dowie! Ja po prostu chcę poznać prawdę bez względu na konsekwencje.

Zamyśliła się i pokiwała głową ze zrozumieniem.

-Nie dotykaj tego! -Chrząknęłam. Odsunęłam Ivy. Miałam na dłoniach zimowe rękawice. Szybko wrzuciłam rzeczy do reklamówki, którą znalazłam w swojej torebce. Raz dwa udało nam się wsunąć dywan i postawić kanapę w pierwotne miejsce. Byłam pod wrażeniem swojej adrenaliny, logicznego myślenia i determinacji. Pośpiesznie wyszłam z mieszkania, żeby nikt z domowników mnie nie nakrył. W momencie, kiedy Ivy zamknęła za mną drzwi, usłyszałam kroki prowadzące na piętro, na którym się znajdowałam.

Szybko wbiegłam na wyższe piętro. Serce waliło mi, jakby goniła mnie wataha głodnych wilków. Katy wróciła. Ivy otworzyła jej drzwi. Powinnam czekać tu na Ivy, żeby się upewnić, że nic jej nie będzie grozić? Nie, przecież nie wiemy, kto to zostawił. Chyba logiczniej będzie, jeśli jak najszybciej stąd odjadę i schowam rzeczy w naszym mieszkaniu. Odczekałam chwilę, na wypadek, gdyby Katy postanowiła gdzieś wyjść. Wybiegłam z bloku. Chyba nigdy w życiu nie odjechałam w takim tempie.

Kiedy podjechałam pod swój blok, zaparkowałam z piskiem opon. Sąsiadka spacerująca z pieskiem, aż podskoczyła. Trzasnęłam drzwiami samochodu i ledwo utrzymując równowagę, na śliskiej powierzchni ścieżki, wbiegłam do klatki schodowej. Chwila moment i byłam już w mieszkaniu. Rzuciłam płaszcz na swoje łóżko, a buty rozrzuciłam w korytarzu. Nie dbałam o porządek. Mając na dłoniach rękawice, zaczęłam przyglądać zdjęcia. Mirra, Mirra, Mirra, Mirra! Nie wierzyłam własnym oczom. Kto je robił? Jack? Ktoś inny? Ktoś ma obsesję na punkcie mojej przyjaciółki! To przerażające! Poczułam ciarki na całym ciele. Wie, gdzie chodzi -zdjęcia są z różnych miejsc. I fotki były robione o różnych porach roku! Czyli ktoś ją musi śledzić przez dobry rok! Włączyłam telefon. Blokada. No tak... Zwróciłam uwagę na baterię. Ma 100% Ciekawe... Jeśli brać pod uwagę, że Jack zniknął po tym ognisku, to jest średnia możliwość, że miałby te 100%. Chyba, że wcale nie skończył swój pobyt na ognisku. Po jakiego grzyba zakładałam notes, w którym mieliśmy zapisywać wszystkie informacje. Wyciągnęłam go. Pełne bzdety. Zgłaszałam się nawet po poradę do prawnika, jak to zrobić, żeby udowodnić, że Jack nie popełnił samobójstwa. Nie miałam żadnych dowodów, więc nikt nie byłby w stanie mi pomóc, w takim przypadku. Także tyle czasu odbijam się od ściany do ściany. Dziś może się to zmienić. Moje rękawiczki uniemożliwiały mi klikanie w ekran. Wygrzebałam w kuchni winylowe rękawice, które służyły nam do sprzątania -głównie łazienki. Po chwili usłyszałam klucze w drzwiach, a później łomot.

Ivy głośno zaklęła, złowieszczo wymieniając moje imię.

-Sorry! -Krzyknęłam.

-Znowu to samo! -Wrzasnęła, wbiegając do mnie w kozakach i kurtce. Rzuciła wszystko na łóżko tak, jak zrobiłam to ja.

-Hasło? Udało się? -Spojrzała mi przez ramię.

Pokręciłam przecząco głową.

-Katy wróciła zaraz po tobie, nie widziała cię?

UłamekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz