Perspektywa Mirry

20 2 0
                                    

Byłam na zakupach spożywczych, kiedy otrzymałam powiadomienie na Messengerze. Może głupio to zabrzmi, ale zdziwiło mnie to, że był to Zayn, brat Carmen. Było by to mniej dziwne, gdyby nie fakt, że widzieliśmy się wczoraj na pogrzebie Jacka, a przed tym cisza. Wyświetliłam wiadomość o treści: „Jesteś na miejscu, czy już za granicą? Myślę, że musimy się spotkać."

Zastanawiałam się, jaki wydźwięk ma mieć to spotkanie, czy będą na nim wszyscy, czy tylko ja i on. Kolejne pytanie, które mi się nasunęło, brzmiało: czy powinnam informować o tym Ivy, która przecież z nim była, kiedy byliśmy w liceum. A może on po to chce się spotkać, żeby wypytać mnie o nią? Nie ukrywam, podobał mi się już w liceum. Tylko wiedziała o tym jedynie Aileen. Ivy była z nim w związku, a Carmen i Zayn jako bliźniaki, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, więc mówienie jej o moich uczuciach wydawało się być ryzykowne ze względu na trwałość naszej przyjaźni, która już w trzeciej liceum wydawała się być krucha. Pomyśleć, że ta paczka się rozpadła... Myślałam, że będzie istniała beze mnie, ze względu na to, że poznałam ich dopiero w LO, a oni przyjaźnili się na długo przede mną. Po za tym, nie mam rodzeństwa, które ewentualnie mogłoby spoić nas, coś jak Brook i Jack. Do niedawna...

„Ktoś jeszcze będzie?" ~wystukałam.

„Pytam każdego. Zobaczymy."

„Nie prościej pisać na grupie, na której jesteśmy wszyscy?" ~mieliśmy grupę z czasów liceum, do której należeliśmy. Nawet Jack i Brooklyn, którzy przyłączali się do nas tylko od czasu do czasu, ale tak samo, jak każdy z nas, wiedzieli o wszystkim, co się u kogo dzieje. Ufali nam, a my im mimo braku przynależności do naszej grupy rówieśniczej.

„No przecież! Tyle lat! Zapomniałem nawet, że mieliśmy jakąś grupę."

Czar prysł. Ale może i lepiej, co Mirra? Nie musisz się zastanawiać, nad charakterem spotkania ani zastanawiać się, czy Ivy będzie czuć dyskomfort, gdy zgodzę się na spotkanie. Problem z głowy! Tylko czemu czuję smutek...

Na wspólnej konwersacji pojawiły się pierwsze wiadomości:

„Siemka wszystkim! Ktoś chętny na spotkanie?" -Zayn

„Jestem za! Przyjdź do kuchni, bo zaraz spalę te cholerne kotlety!" -Rye.

„Kiedy, gdzie?" -Mirra.

„Może najbliższa sobota tam, gdzie ostatnio?" -Zayn.

„Wylatuję w sobotę" -Mirra.

„Piątek popołudniu?" -Carmen.

Przegłosowane za piątkiem. Tylko postanowiliśmy pójść do restauracji i coś przegryźć. Większość z nas była by po pracy lub po zajęciach i na pewno rzucimy się na jedzenie. Czuję w środku napięcie i ekscytację.

Wróciłam do domu. Wparowałam do pokoju Ivy bez pukania, gdyż były uchylone drzwi.

-Widziałaś wiadomość na grupie?

-Widziałam. -Powiedziała nie odrywając pędzla od płótna. -Co o tym myślisz? -Próbowała odszukać mankamenty w swoim dziele.

-No dla mnie bomba! Idealny do powieszenia nad kominkiem.

-Tak myślałam. Pospolite. -Westchnęła zdejmując obraz.

-Skończony?

-Nie.

Spojrzałam w głąb jej pokoju. Przy ścianie ustawiła obrazy podobne do tego, który nie chciała w tej chwili kontynuować.

-Co ty robisz? Przecież jest piękny!

-Jest taki sam, jak tamte! Nie widzisz, że są kopiami? Nie chcę kopii. Chcę oryginał. Jedyny w swoim rodzaju.

-Nigdy cię nie zrozumiem. -Westchnęłam zmęczona jej „twórczym jazgotem".

-Muszę zrobić sobie przerwę.

Minęła mnie, weszła do kuchni rzucając pędzel do zlewu. Wstawiła czajnik z wodą i wyjęła swój ulubiony kubek, który był przeznaczony tylko na kawę.

-Idziesz w piątek?

-Nie.

-Dlaczego nie?

-Mirra, przecież wiesz, że nie rozstaliśmy się w przyjaźni.

-Zayn już pewnie zapomniał...

Spojrzała na mnie i wtedy zdałam sobie sprawę, jak debilnie musiało to brzmieć z moich ust.

-Już chyba prędzej namówicie Aileen niż mnie.

-Nie uważasz, że minęło już sporo czasu? To ZAYN wyszedł z inicjatywą spotkania. -Odparłam z wyrzutem, jakbym ją oskarżała o całkowity rozpad paczki.

Wzruszyła ramionami i odwróciła się, żeby zalać kubek. Chociaż moim zdaniem to był pretekst, by mnie zignorować i zasugerować mi, że mam zakończyć temat lub wyjść.

Ivy zniknęła w pokoju. Rozładowałam siatki z zakupami, nalałam sobie sok i poszłam do pokoju. Zebrało mi się na wspomnienia. Nagle obudziła się we mnie jeszcze większa tęsknota za moimi przyjaciółmi, niż dotychczas. Zawsze o nich myślałam i często czułam samotność. Tylko, co mogłam w pojedynkę? Wyjęłam zdjęcie z zakończenia liceum. Wspólne zdjęcie z zakończenia ostatniego roku. Naszego roku... Szeroko się uśmiechamy. Mikey z nienacka podnosi Carmen, a ona się śmieje. Na zdjęciu wygląda, jakby miał ją zaraz upuścić. Mnie obejmuje Rye, ja Aileen, a Zayn i Ivy trzymają się za ręce. Na pierwszym planie Brooklyn i Jack kucają i pokazują kciuki skierowane w górę. Później wyjechaliśmy całą paczką nad jezioro. I od wtedy tak jest, jak jest... A może to kwestia tego, że końcowe zdjęcie z liceum to prowizorka? Może tak naprawdę NIGDY, ale to NIGDY nie mieliśmy silnych więzi? Może po za nielicznymi osobami. Wyciągnęłam kolejne zdjęcia. Wspólne wyjazdy, wspólne robienie szkolnej gazetki. Aileen z pucharem w ręce. Wtedy jej drużyna wygrała ważne zawody w siatkówce. Napita Carmen przemawiająca na apelu... Zaczęłam głośno się śmiać. Carmen miała przemawiać przed całą szkołą, jako przewodnicząca. Bardzo się stresowała, więc chłopacy dla rozluźnienia, postanowili poczęstować ją nalewką babci Mikey'a. Także upiła się w szkolnej szatni trzema kieliszkami nalewki. Oczywiście chłopy nie wzięli pod uwagę tego, że była godzina 14-sta, a Carmen nie zjadła ani jednego posiłku tego dnia. Na szczęście jej się w dużej mierze upiekło i wszyscy zgodnie twierdzili, że to był najlepszy apel za czasów szkoły. Oczywiście wleciała też nagana, jakby inaczej... Ale lepsze to niż zawieszenie. Kolejne zdjęcie: ja obejmująca Zayn'a w zimowy wieczór. Panuje półmrok, ale widać nasze twarze, które są rozświetlane przez latarnie ustawione w rzędzie po obu stronach ścieżki. Uśmiechamy się. Wtedy nie był z Ivy. Chyba nawet się na to nie zapowiadało. Przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Wpatrywałam się w to zdjęcie. Odskoczyłam, kiedy usłyszałam głos Ivy.

-Pytałam cię o coś.

-Zamyśliłam się.

-Przeglądasz zdjęcia?

Nie, tańczę kankana.

-Kurier przyszedł. Zamawiałaś coś?

-Kurtkę zimową.

Po chwili paczka leżała w moim pokoju, a mi nie chciało się ruszyć, by ją otworzyć. Nadal czułam, jak kołacze mi serce. Nie ukrywam, Ivy mnie wystraszyła. A raczej speszyła...

Kolejne zdjęcie: ognisko. Byliśmy tam z młodszymi braćmi Ivy i Alieen.

-Dlaczego się zabiłeś? -Wyszeptałam, wpatrując się w niego, w taki sposób, jakbym miała za moment dostać od niego odpowiedź. Musiałam się tego dowiedzieć. MUSIELIŚMY. 

UłamekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz