W pokoju panował półmrok. Właśnie patrzę na swoje ręce i zastanawiam się, dlaczego? Skąd decyzja na taki ruch? Żadne wyjaśnienie mojego czynu nie przebijało się przez moją świadomość i resztki logicznego myślenia. To, co tu się wydarzyło, było zwierzęce. Po prostu wbrew ludzkiej logice, okrutne. Moje dłonie, co raz bardziej drżały... Ciągle myślę o tym, że nie odwrócę już biegu wydarzeń. To nie uniknione. Mój oddech przyśpieszył, jak pies, który zaliczył porządną przebieżkę po zakazanym polu. Uciec! Tak! Pragnę stąd uciec. Szybko wyjmuję walizkę z szafy i z impetem zaczynam pakować najpotrzebniejsze mi rzeczy. UCIEC. Nagle do drzwi rozległo się pukanie. Już wiedzą?! Tak szybko? Nie, nie to nie możliwe. Ktoś ponowił dźwięk. Szybko się prostuję, delikatnie zahaczając o przytwierdzoną do sufitu lampę. Nogi są jak z waty. Otrzepuję się, jakby moje ciało pokrywała tona popiołu. Patrzę na swoje dłonie. Nie mogę nawet podejść do drzwi, a tym bardziej je otworzyć...