Carmen obudziła mnie o godzinie ósmej. Jest niedziela, więc zdziwił mnie telefon o tej nietypowej godzinie. Jestem chyba a dobrym kumplem, bo pozwoliłem się wyciągnąć z domu, w niedzielę, już o godzinie 9:00.
-Naprawdę potrzebowałaś iść na zakupy po jakąś sukienkę? -Zaśmiałem się, wysiadając z auta. Zapiąłem kurtkę.
-Tak. -Uśmiechnęła się szeroko.
-Co to za okazja?
-Zaraz ci powiem, ale słuchaj. We wtorek, musisz zrobić pyszną kolację, jak z kimś przyjdę.
-Z kim? -Niecierpliwiłem się.
-Wczoraj rano, pojechałam do zakładu, gdzie pracował Jack. Wiesz, niby auto mi szwankuje, że się stresuję i takie tam.
-Z takim autem do pobliskiego mechanika? -Skrzywiłem się, wpuszczając ją do galerii handlowej.
-Właśnie to samo powiedział Jon!
-Jaki Jon?
-Kolega z zakładu!
Psychiatrycznego?
-I ja na szybko wymyśliłam, że tak naprawdę przyjechałam, bo mi wpadł w oko, że moja koleżanka była u niego i jeszcze jakieś bzdury.
-Nie wierzę. -Pokręciłem głową.
-Więc przyjdziemy do ciebie o 18-stej. Nie znam typa, a u ciebie w restauracji czuję się bezpiecznie. Muszę pomóc Aileen dowiedzieć się, co się stało z jej bratem.
-A Aileen nie mogła przyjechać tam i się czegoś dowiedzieć?
-A skąd mam wiedzieć, czy ją kojarzy? Mnie na pewno nie. Nigdy mnie tam nie było. Nawet nie pamiętam, kiedy spotkałam się z Jackiem, po raz ostatni. Po za tym, ostatnio ma za dużo na głowie i żyje tylko śmiercią brata.
Jak przyjdą, to będę mocno się trzymać, by mu czegoś nie dosypać.
-Więc potrzebuję ciuszka na środę. Chcę żeby sukienka była elegancka, jak na randkę ale nie do przesady. Facet ma mnóstwo tatuaży na ciele i sprawia wrażenie buntownika, więc może mała czarna?
Żeby ci tyłek zawiało? No jasne!
-Może lepiej coś dłuższego? Nie będziesz sprawiać wrażenie takiej, co leci na każdego.
Spojrzała na mnie zaskoczona, otworzyła na chwilę usta, ale zaraz wycofała się z mówienia.
-Ta jest ekstra! -Wskazała palcem na jedną z sukienek na wystawie sklepowej.
A mogłem spać...
Wszedłem za nią.
Przymierzyła pół sklepu i żadna sukienka nie wydała jej się odpowiednia. Może suknia balowa będzie w sam raz?
-Weź tę, Carmen. -Oparłem głowę o ścianę.
-Nie chcę wyglądać jak kurczak! Jeszcze różowy! Co to ma być? Jakieś piórka!
Zacząłem się śmiać. Zdałem sobie sprawę, że pomagam jej wybierać sukienki, które potencjalnie mogły by odstraszyć Jona.
-Może on lubi flamingi. -Śmiałem się, przypominając sobie, jak Carmen w tym wyglądała.
-Dzięki! Specjalnie to robisz! Jesteś świnią, wiesz? -Zaśmiała się.
-Mówisz mi to jako jedyna... -Spojrzałem rozmarzony.
-Idź sobie! -Zachichotała i wróciła do wyboru sukienki.
-Weź tę czarną do łydek. -Podsumowałem. To było szczere. Wyglądała w niej najlepiej.

CZYTASZ
Ułamek
DiversosCzasem jedyne, co na nowo jest w stanie skrzyżować nasze drogi, to śmierć...