Przekroczyła granicę Selirii późnym popołudniem, gdy słońce zaczynało kłaść długie cienie na brukowanych uliczkach miasta. Powietrze było ciepłe i gęste, nasycone zapachem świeżo wypiekanego chleba i dymu z kominów.
Dotarła do centralnego placu, pośrodku, którego stała drewniana altana. To właśnie tu, otoczona wianuszkiem zafascynowanych dzieci, czytała im historie o dawnym świecie, pełnym czarów i niezwykłych przygód. Wspomnienia tych chwil uderzyły w nią z nieoczekiwaną siłą.
Jak zwykle o tej porze, miejsce to tętniło życiem. Kupcy zwijali swoje kramy po całym dniu handlu, matki wołały dzieci na kolację, a starsi mężczyźni gromadzili się wokół stołów do gry w kości, ich głośne śmiechy odbijały się od otaczających budynków. Stojąc tam, pośrodku tego wszystkiego, Eira poczuła się, jakby minęło kilka lat, a nie zaledwie kilka tygodni od jej wyjazdu. Świat wokół niej wydawał się jednocześnie znajomy i obcy. Sama czuła się odmieniona przez swoje doświadczenia, jakby wróciła jako inna osoba niż ta, która stąd wyjeżdżała.
Jednak coś było nie tak. Ludzie spoglądali na nią dziwnie, ich twarze były pełne smutku i współczucia. Eira czuła się nieswojo pod ich spojrzeniami, nie rozumiejąc, co się dzieje. Każdy krok, który stawiała, wydawał się cięższy, jakby niewidzialny ciężar osiadał na jej ramionach. Szepty wokół niej cichły, gdy przechodziła, zastępowane nienaturalną ciszą.
Gdy tak szła, zauważyła na skraju placu dobrze znaną jej twarz, starszą panią o imieniu Margareta, która była przyjaciółką jej mamy. Eira podeszła do niej bliżej, zauważając, że twarz kobiety była zmartwiona, a oczy pełne łez.
- Eiro... - zaczęła Margareta, ale głos uwiązł jej w gardle. Wyciągnęła drżącą rękę w stronę dziewczyny.
Poczuła, że serce zaczyna jej walić jak oszalałe. Zimny pot wystąpił jej na czoło.
- Margareto, co się stało? Dlaczego wszyscy tak na mnie patrzą? - zapytała, starając się opanować drżenie głosu.
Kobieta chwyciła dziewczynę za ręce, próbując zebrać się na odwagę. Jej dłonie były zimne.
- Eiro, musisz być silna. - Margareta wzięła głęboki oddech. - Trzy dni temu w nocy... w waszym domu wybuchł pożar. Twój dom... Twój dom się spalił, a twoi rodzice... oni nie przeżyli. - jej głos się załamał.
Świat nagle zaczął się rozpadać. Kolory przyblakły, dźwięki stały się odległe i przytłumione. Nogi odmówiły Eirze posłuszeństwa, a serce zamarło z bólu. Łzy napłynęły jej do oczu, zamazując widok, a umysł odmawiał przyjęcia tej strasznej wiadomości. Margareta przytuliła ją mocno, starając się dodać jej otuchy, ale ona ledwo to czuła. Była jak sparaliżowana, niezdolna do ruchu czy reakcji.
- Nie... to niemożliwe... - wyszeptała w końcu, a jej głos był odległy, jakby należał do kogoś innego.
- Przykro mi, Eiro. Wszyscy próbowaliśmy ich ratować, ale ogień był zbyt duży. - głos Margarety dochodził do niej jakby z oddali, przytłumiony przez szum w uszach.
Eira czuła, jak ogarnia ją bezdenny smutek i rozpacz. Jej rodzice byli wszystkim, co miała. Byli jej opoką, wsparciem i miłością. Myśl o tym, że ich już nie ma, była nie do zniesienia.
Kolana się pod nią ugięły, a oddech stał się płytki i urywany. Świat wokół niej wirował, a dźwięki docierały do niej jak zza grubej warstwy wody. Ludzie wokół niej patrzyli z wyrazami współczucia, ale ich obecność była dla niej jak odległy szum. Czuła się, jakby była w centrum koszmaru, z którego nie mogła się obudzić. Każde spojrzenie, każdy szept tylko pogłębiały jej poczucie izolacji i straty.
CZYTASZ
Córka Dawnego Świata
FantasíaW świecie, gdzie magia jest jedynie odległym wspomnieniem, osiemnastoletnia Eira wierzy w legendy o czasach, gdy Talmhain tętniło magiczną mocą. Setki lat temu potężny czarodziej Thalor zapieczętował całą magię w tajemniczym klejnocie znanym jako Se...